Mężczyzna zginął podczas spływu kajakowego. Prokuratura prowadzi śledztwo
- Zdarzenie miało miejsce 22 kwietnia w Kłodzku, w rejonie stacji kolejowej Kłodzko Nowe
- Kajak mężczyzny oraz płynącej z nim kobiety miał zaczepić się o gałęzie
- 40-latce udało się wydostać na brzeg, ale życia mężczyzny, mimo reanimacji nie udało się uratować
Informacja o wypadku spłynęła najpierw do dyżurnego straży pożarnej. Uczestnicy mieli poinformować, że przewrócił się kajak z dwiema osobami. Łódka miała zaplątać się o gałęzie, w związku z czym kajakarze wpadli do wody.
To 40-letnia kobieta i 70-letni mężczyzna. Oboje próbowali się ratować, ale dotrzeć na brzeg udało się tylko kobiecie. Mężczyzna utonął.
Kłodzko: Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie kajakarza
Jak podaje stacja TVN, rzeczniczka kłodzkiej policji podinspektor Violetta Martuszewska poinformowała, że trwa śledztwo w sprawie:
– Ustalono, że 70-letni mężczyzna i 40-letnia kobieta, płynąc kajakiem Nysą Kłodzką, zaczepili o gałęzie, kajak się przewrócił i wpadli do wody. Kobieta z pomocą przypadkowego świadka zdarzenia zdołała się wydostać na brzeg. Następnie wyciągnięto mężczyznę, który był nieprzytomny – powiedziała policjantka. Jak dodał dyżurny straży pożarnej z Kłodzka, poszkodowani to członkowie większej, zorganizowanej grupy z Krakowa.
Uczestnicy spływu, którzy w końcu wyciągnęli mężczyznę z wody, podjęli się także reanimacji. Kontynuowali ją ratownicy medyczni, ale mieli problem z dotarciem na miejsce, bo grupa przyjezdnych nie była w stanie dokładnie określić swojej lokalizacji.
Reanimacja kajakarza trwała około 45 minut, ale nie udało się przywrócić mu funkcji życiowych. 70-latek zmarł.
Służby nie podają informacji, czy mężczyzna miał na sobie kapok. Organizatorzy tego typu aktywności podkreślają jednak zawsze, że jest to jeden z podstawowych warunków zapewnienia sobie bezpieczeństwa podczas tego typu aktywności. O kapokach powinny pamiętać nie tylko dzieci, ale też dorośli.