Lewicka: Wszystkie fronty ostatniej wojny Jarosława Kaczyńskiego
Otóż w Janowie Lubelskim Kaczyński poddał taką oto myśl pod rozwagę, że przekaz ugrupowań opozycyjnych, krytyczny wobec obecnego rządu jest skierowany do "najgłupszych" oraz tych "trochę bardziej rozgarniętych", "mających troszeczkę więcej oleju w głowie". Frazy te dołączyły do wcześniejszych: "gorszy sort", "mordy zdradzieckie", "komuniści i złodzieje" i wielu innych.
Idźmy jednak dalej, bo Kaczyński – tu znów wielokrotnie przetestowany modus operandi – twierdzi, że tym najgłupszym opozycja wciska kit, że Polska jest w ruinie. Panie Prezesie! Toż to opowieść Beaty Szydło sprzed zniszczonych zabudowań nieczynnej fabryki nici "Odra" w Nowej Soli! Ustawiając się właśnie tam, ówczesna kandydatka PiS-u na premiera udowadniała, że tak wygląda cała Polska – zapuszczona i zdewastowana do cna.
A na ostatniej przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku konwencji PiS-u, wypowiedzi zaproszonych nań gości (m.in. rolnik ze Stargardu Szczecińskiego, przedsiębiorca z Pcimia) miały udowadniać tę tezę. Jednym słowem Kaczyński bił "Polską w ruinie" władzę w 2015 roku i bije opozycję w 2023 roku. A kot odwracany jest ogonem.
To niewątpliwie ostatnia wojna Kaczyńskiego.
Mało prawdopodobne by – bez względu na rezultat wyborów tej jesieni – przewodził swojej formacji za kolejne cztery lata. Wprawdzie za wzór już dawno obrał sobie Konrada Adenauera, który zachodnioniemieckim kanclerzem był od 73 do 87 roku życia, ale wszak sam utyskuje, że forma już nie ta. A lepszej raczej trudno się spodziewać, kiedy lecą lata.
Polisa ubezpieczeniowa Kaczyńskiego
Tymczasem rola frontmana jest wielce wymagająca. Kaczyńskiemu zależy, by ze sceny zejść niepokonanym i by zapewnić sobie święty spokój na stare lata. Jeśli śni, to wśród koszmarów musi być ten, w którym prezes, od lat otaczany ochroną i klakierami, wręcz szczelnie zamknięty w komfortowej bańce, jest ciągany po prokuraturach i sądach, gdzie się mu coś imputuje i zarzuca. Trzecia kadencja PiS-u to osobista polisa ubezpieczeniowa Kaczyńskiego. Jest się o co bić.
Fronty tej wojny zostały już wytyczone, tradycyjnie zresztą przez rządzących, bo PiS ma niebywałą lekkość w kreśleniu osi sporów i nadzwyczajną łatwość narzucania agendy.
Po pierwsze, robaki. Tak, tak, ten tylko pozornie kuriozalny temat nie umarł i nie został – po lutowym wzmożeniu – wyniesiony na stryszek, tylko jest stale podgrzewany na wolnym ogniu. Widać uznano go za rokujący i pojemny. Właściwie nie ma tygodnia, by któryś z polityków PiS-u nie organizował konferencji dotyczących szykowanego przez opozycję skoku na nasz talerz i nie tylko.
Nie będzie schabowego, tanich lotów, samochodów spalinowych. Będą za to limity dotyczące zakupu ubrań. PiS powiązał to z wolnością, jak mówi szef kampanii wyborczej Tomasz Poręba: "Jeśli najbliższe wybory wygra PO, to będą jeszcze bardziej ograniczać wolność Polaków".
Tradycyjnie doklejono też do tego łatkę, która zawsze źle się kojarzy, czyli "komunizm", tym razem zielony (ostatnio perorowała o tym Anna Zalewska). Tym straszakiem PiS będzie obsługiwał obawy części społeczeństwa przed zmieniającym się światem. Obywatele, przywiązani do tego, co jest i było, mają być straszeni, że za chwilę ich większość (np. konsumentów schabowego) znajdzie się w mniejszości (bo nowa większość będzie jeść robaki). A perspektywa bycia mniejszością napawa lękiem.
Morawiecki: Proszę zamknąć oczy...
Po drugie, ta zła Unia. Deprecjonowanie i wyszydzanie Brukseli to stały punkt repertuaru. Tym razem ochoczo wskoczono na tego konika przy okazji afery zbożowej. Premier zaatakował: "Gdybym miał czekać, aż nam Unia pomoże, to bym się nie doczekał!".
Wiadomo, nic z tej Unii nie mamy, tylko niedolę i krzyż pański. Nikt też nie wspomina już o tym, że mieć mogliśmy – miliardy euro z KPO. PiS temat dość skutecznie zamilczał, a jeśli cokolwiek komukolwiek "daje", to zawsze daje to państwo polskie, w domyśle, rzecz jasna, PiS. Unia odległa, oderwana od rzeczywistości, nierychliwa, mnożąca trudności, wydziwiająca, wręcz opresyjna w tych dziwactwach – taki obraz Wspólnoty będzie kreślony aż do wyborów.
Po trzecie, przyjdą i zabiorą, czyli jak będzie wyglądać koniec świata pod rządami obecnej opozycji. "Proszę zamknąć oczy" – mówił ostatnio Mateusz Morawiecki – "i wyobrazić sobie, co by było, gdyby kontynuowane były rządy polaryzacyjno-dyfuzyjne!".
Na pierwszy rzut ucha brzmi zabawnie, bo już sobie wyobrażam te tłumy wyobrażające sobie "rządy polaryzacyjno-dyfuzyjne". Jednak nie w tym rzecz, by rozumieć, co stoi za tym sformułowaniem i orientować się w zaletach-wadach tejże koncepcji, ale by się tego bać.
Wypowiedź szefa rządu nie jest przypadkowa ani odosobniona, mówił o tym wcześniej i on sam, i Jarosław Kaczyński, choćby w Wadowicach w listopadzie zeszłego roku (za przykład zastosowania posłużyła prezesowi Rosja: "Moskwa jest bogata, a reszta państwa to, mówiąc najprostszym językiem, nędza z bidą, bida z nędzą").
Stoi za tym szersza opowieść, wybrzmiała zresztą w Janowie, że oto opozycja troską swoją nie obejmuje całości kraju, tylko metropolie. Zaś o Polskę od Bałtyku po Tatry, w tym szczególnie Polskę lokalną troszczy się tylko i wyłącznie PiS. Ten podział będzie silnie eksponowany w tej kampanii, bo wiadomo – to nie dużymi miastami wygrywa się wybory.
Po czwarte, stracie cywilizacji. Również nienowy motyw, ale nadal wydajny. Ostatnio tę koncepcję rozpisał prof. Mieczysław Ryba, historyk z KUL-u, sympatyzujący z władzą, stały komentator mediów rządowych. W tygodniku "Sieci" przekonywał, że trwa wielka wojna kulturowa, a strona lewicowa "uznała, że przyszedł już czas, kiedy można wydać centralną bitwę, która wszystko rozstrzygnie".
W ten sposób podsumował toczącą się dyskusję o tym, ile na temat pedofilii w Kościele wiedział i co z tym zrobił Jan Paweł II. Po intensywnej i agresywnej wręcz obronie "autorytetu Papieża-Polaka", dosładzanej kremówkami, temat nieco ucichł, ale niech to nas nie zwiedzie. Będzie to motyw powracający w ramach tej kulturowej wojny, jaka ma być prowadzona na naszym terytorium o dusze Polek i Polaków. Nie muszę dodawać, że dziewięć zastępów anielskich zostało dawno temu zapisanych do PiS-u…