Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą? Gen. Polko w rozmowie z naTemat przestrzega przed paniką

redakcja naTemat
27 kwietnia 2023, 09:30 • 1 minuta czytania
Gen. Roman Polko w rozmowie z naTemat ocenia, że nie można wykluczać, iż w lesie pod Bydgoszczą rzeczywiście spadł "pocisk, nad którym Rosjanie stracili kontrolę". Doświadczony dowódca nie rozumie jednak reakcji służb, które całą sprawę nadal utrzymują w tajemnicy, co wywołuje niepotrzebne emocje. Sam przestrzega przed paniką.
Pocisk z rosyjskimi napisami spadł pod Bydgoszczą? Komentarz gen. Polko Fot. Anatol Chomicz / Polska Press / East News

Radio RMF FM nieoficjalnie donosi, że obiekt, który spadł pod Bydgoszczą, to "pocisk ziemia-powietrze". Miały być na nim także rosyjskie napisy. W naTemat sprawę komentuje generał Roman Polko – w latach 2000-04 dowódca jednostki GROM, a później w okresie 2006-08 zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

– Przede wszystkim trzeba ustalić, skąd to leciało i co to właściwie jest. Niektóre rakiety mają bardzo duże zasięgi, nawet kilku tysięcy kilometrów. Trzeba pamiętać, że mamy za swoją granicą wojnę, a ta sytuacja przypomina mi tę, do której doszło w Przewodowie – mówi nasz rozmówca.

Właśnie dlatego na terenie Polski przecież rozstawialiśmy Patrioty, że gdyby doszło do ekstremalnej sytuacji, że nad jakąś rakietą balistyczną Rosjanie tracą kontrolę, to żebyśmy byli w stanie ją zniszczyć. I również tutaj jest możliwość, że coś takiego miało miejsce. Najważniejsze to ustalenie faktów i przekazanie informacji. Gen. Roman PolkoByły dowódca formacji "GROM"

"Cyrylica o niczym nie świadczy"

Generał odniósł się do napisów po rosyjsku, które jak podaje stacja RMF FM, mają się znajdować na rzekomym pocisku.

Polska armia również ma w swoim posiadaniu pociski produkcji sowieckiej, czyli opisane cyrylicą. Pod Bydgoszczą jest kilka poligonów, a czyszczenie magazynów często łączy się ze szkoleniami, podczas których utylizowany jest sprzęt. Nie jest wykluczone, że to miało ze sobą związek, a to co znaleziono w lesie, może należeć do Polaków. Trzeba też pamiętać, że cyrylica niekoniecznie musi oznaczać język rosyjski.Gen. Roman PolkoByły dowódca formacji "GROM"

Jak dodaje generał, nie jest jednak wcale pewne, że to musiał być pocisk. – Nie wiadomo tego do momentu, do którego nie usłyszymy w sprawie oficjalnego komunikatu – zauważa.

Generał Polko nie rozumie, dlaczego ten komunikat nie został jeszcze przekazany mediom, bo takie działania wyłącznie zwiększają poziom spekulacji. – Służby powinny opublikować zdjęcie tego, co spadło pod Bydgoszczą – zauważa.

W ocenie doświadczonego dowódcy, nadal nie wiadomo, czy z pewnością chodzi o sprzęt wojskowy, a nie przykład... śmieci kosmiczne. One również mogą mieć napisy wykonane cyrylicą, bo zarówno ZSRR, jak i później Federacja Rosyjska wysyłała wiele obiektów w przestrzeń kosmiczną.

Zbigniew Ziobro wskazuje na "obiekt wojskowy"

Do sprawy odniósł się także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Napisał on na Twitterze, że sprawę badają już śledczy.

"Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, pod nadzorem Prokuratury Krajowej, wszczął postępowanie w sprawie szczątków powietrznego obiektu wojskowego znalezionego w lesie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy. Miejsce zdarzenia oprócz prokuratorów badają wojskowi eksperci, policja, żandarmeria i przedstawiciele SKW" – czytamy na Twitterze Zbigniewa Ziobry.

Jak pisaliśmy w naTemat.pl, obiekt znalazła kobieta, która pojechała do lasu na przejażdżkę konną. Pierwsze doniesienia w tej sprawie dotyczyły "tajemniczego obiektu w lesie", w okolicy podbydgoskiego Zamościa. – Coś runęło z nieba. Mam informacje, że to rakieta albo wojskowy dron spadł do lasu na obrzeżach wsi – przekazał "Gazecie Wyborczej" jeden z czytelników.

Na miejscu szybko pojawiły się służby, co potwierdzał m.in. dziennik "Fakt". Nikt nie chciał udzielać szczegółowych informacji. "Teren został zabezpieczony, to bardzo duży obszar. Dowiedzieliśmy się, że znajduje się tam istotnej wielkości dziura w ziemi, jak po bombie" – czytamy na łamach tabloidu.

Z nieoficjalnych doniesień wynika również, że jeszcze w środę 26 kwietnia po południu wojskowe samochody wywoziły z lasu "bliżej nieokreślony przedmiot". Dziś teren zabezpieczane jest przez służby, a na miejsce nie dopuszcza się żadnych cywilów.