Stan Kamilka z Częstochowy pogorszył się. Lekarze wyjaśnili, co się dzieje
8-letni Kamilek wciąż przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach. Chłopiec trafił tam 3 kwietnia po tym, jak skatował go ojczym. Ma rozległe poparzenia i złamane ręce oraz nogi.
Nowe informacje o stanie zdrowia Kamilka
W piątek lekarze podali najnowsze informacje o jego stanie. Nie są to dobre wiadomości. "Wybudzanie Kamilka zostało wstrzymane z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nie leczone, rozległe oparzenia powodują zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową" – przekazali lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, którzy w mediach społecznościowych na bieżąco informują o stanie zdrowia chłopca.
Jak wyjaśnili medycy, "przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej takie problemy występują często, ale są do przezwyciężenia"."Kamilek pozostaje więc w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Najbliższy czas poświęcony będzie na ustabilizowanie stanu zdrowia małego pacjenta" – czytamy w dalszej części komunikatu placówki medycznej.
Ojczym i matka Kamilka są w areszcie
Pod koniec marca 8-letni Kamil został skatowany przez ojczyma, 27-letniego Dawida B. Wszystko działo się za przyzwoleniem matki, która później wmawiała biologicznemu ojcu dziecka, że Kamil poparzył się herbatą.
Z ustaleń śledczych wynika, że Dawid B. miał rzucić Kamilem na rozgrzany piec węglowy, oblewać go wrzątkiem, bić, kopać i przypalać papierosami. Zarówno on, jak i matka dziecka, 35-letnia Magdalena B. decyzją sądu trafili do aresztu na trzy miesiące. Oboje przyznali się do winy.
Nie wiadomo na razie, kto miałby zająć się dzieckiem, kiedy opuści szpital. Chodzi o to, że wkrótce Sąd Rodzinny w Częstochowie rozpatrzy kwestię pozbawienia praw rodzicielskich matki Kamilka. Ma ona je stracić także w stosunku do reszty jej dzieci.
Co więcej, obecnie biologiczny ojciec chłopca Artur Topól nie może odwiedzać syna w szpitalu, gdyż on też nie ma praw rodzicielskich. Stracił je podczas rozwodu z Magdaleną B., czyli matką chłopca.
– Wyrok zapadł zaocznie, pod moją nieobecność. Nie wiedziałem o tym, nie mogłem się odwołać, bo było po czasie – mówił kilka dni temu "Faktowi". Co istotne, rodzice mieli przez sąd ograniczone prawa rodzicielskie w 2015 roku, gdyż dzieci były zaniedbane. Po rozwodzie przywrócono je jedynie matce. Teraz mężczyzna złożył do sądu wniosek o ich przywrócenie.