6 rzeczy, przez które nowe BMW 7 zostaje w głowie na bardzo długo

Michał Mańkowski
12 maja 2023, 11:04 • 1 minuta czytania
Duży, drogi, dystyngowany. Pan 3 razy "D". BMW serii 7 to flagowiec niemieckiego producenta, który rozpala umysły fanów motoryzacji. Rządzi (na drodze) i dzieli (w opiniach). Oto sześć rzeczy, przez które ten samochód na długo zostaje w głowie.
6 rzeczy, przez które nowe BMW 7 zostaje w głowie na bardzo długo Fot. naTemat

O samej premierze i emocjach, które dotyczyły nowego BMW 7, więcej pisaliśmy tutaj, przy okazji testu tej limuzyny w elektrycznej wersji tj. i7. Tym razem przyszła kolej na starego, dobrego, poczciwie dieselka. I zacznę ten tekst od końca, bo mimo wielu zachwytów nad wersją na prąd, ten test pokazał mi, że ostatecznie w takim bezpośrednim zestawieniu w dzisiejszych realiach wybieram wersję spalinową.


1. Silnik

Żeby nie było, BMW i7 to dziś jeden z najciekawszych elektryków na rynku. Nie tylko gwarantuje bardzo przyzwoity zasięg (bez wysiłku 400 km+), ale i jeździ "jak prawdziwe BMW". Niestety nawet najlepszy e-samochód ostatecznie przegrywa dziś (jeszcze) z infrastrukturą, prozą życia i szepczącym z tyłu głowy głosikiem "co z tym ładowaniem?".

A zestawienie to jest jeszcze bardziej brutalne, gdy można porównać wersję spalinową i elektryczną właściwie jeden do jednego. Po kilkuset kilometrach na prądzie za kierownicą i7 zrobiłem blisko 1000 kilometrów na paliwie i bardzo szybko przypomniałem sobie jednak, że co diesel to diesel. Trasę Warszawa-Wrocław-Warszawa pokonaliśmy na jednym baku i to mając na uwadze autostradowe prędkości. Łącznie "pykło" 800 kilometrów, spalanie w granicach 7-8l/100km. Tak to można jeździć.

Za nazwą 740d xDrive kryje się 3-litrowy silnik diesla o mocy 299 koni mechanicznych i momencie obrotowym 670Nm. Do tego 8-stopniowa skrzynia biegów, napęd na cztery koła, a pierwsza setka na liczniku pojawia się po 5,8 sekundy. Maksymalnie pojedziecie 250km/h. Może na papierze nie wygląda to jakoś bardzo imponująco, ale w takim aucie to zestaw w zupełności wystarczający, o ile nie idealny. Masz gwarancję płynności, dynamiki i... świętego spokoju.

2. Design

Projektanci BMW wyszli z założenia, że w motoryzacji musi być trochę jak w kreskówce. Twoja postać musi być wyrazista, musi być "jakaś", powinna być nawet przerysowana. I dokładnie tak jest w przypadku najnowszej odsłony legendarnej siódemki – spełnia wszystkie trzy wymogi. Obok tego samochodu nie można przejść obojętnie, jest gigantyczny, majestatyczny i... kontrowersyjny.

Gigantyczny grill jest widoczny na długo przed tym, gdy na horyzoncie pojawi się reszta auta. Do tego charakterystyczne reflektory umieszczone w dwóch miejscach i przedzielone karoserią. Wodotrystki zaczynają się jednak po zmroku, gdy – jakby tego było mało – grill się jeszcze... podświetla. Wygląda obłędnie i właśnie takimi gadżetami robi się dziś różnicę.

Z nową serią 7 wydarzyło się jeszcze coś ciekawego. O ile poprzednie siódemki były trochę jak te eleganckie, ale groźne chłopaki, to aktualna aspiruje wyżej. Nie jest już agresywna. Zamiast tego dojrzała, stała się bardziej poważna i majestatyczna. Nie patrzy już w stronę bezpośredniej konkurencji, ale ewidentnie aspiruje i rzuca rękawicę wyżej: w stronę Rolls Royce'a.

3. Telewizor

I tak, wiem, to nie jest "telewizor" tylko szumnie nazywany "theatre screen", ale umówmy się: to jest telewizor. Mokry sen każdego, kto lata temu w dzieciństwie musiał podróżować na tylnej kanapie. Żadne tam tablety montowane do przednich foteli czy małe ekraniki. To pełnoprawny ekran z doskonałą (jak na fakt, że jest w aucie) jakością, na którym jak pokombinujecie możecie nawet podłączyć konsolę Play Station poprzez kabel HDMI (nie testowałem osobiście). Do tego popularne streamingu, YouTube – żyć (jechać), nie umierać.

Całość wysuwa się z podsufitki i jest zsynchronizowana z roletą na tylnej szybie, by podczas oglądania nie rozpraszać kierowcy za nami. Sam kąt nachylenia telewizora i odległość od pasażera można regulować, ale trzeba też uważać, by nie ustawić go za blisko przednich foteli, bo wtedy system automatycznie blokuje możliwość jego wysunięcia. Wtedy trzeba schować nieco przednie fotele.

Marzy mi się kilkunastogodzinna podróż, podczas której mógłbym w pełni pokorzystać z jego zalet. Jestem tylko ciekaw jak w dłuższej perspektywie na tak poziomym ekranie oglądałoby się filmy.

4. Komfort

A jak korzystać, to tylko na tylnej kanapie. Rzadko się to zdarza, ale podczas tej podróży naprawdę żałowałem, że muszę prowadzić to auto, a nie móc rozłożyć się z tyłu. I słowo rozłożyć należy potraktować tutaj dosłownie, bo tzw. "fotel prezesa" rozkłada się niemal do pozycji leżącej. Do tego podnóżek, mięsisty fotel, w który wpadasz jak w miękką hotelową poduszkę i funkcja masażu – ta dostępna na szczęście dla wszystkich w środku. Ilość miejsca jest niemoralnie duża, a zew luksusu wewnątrz aż skłania do tego, by zdjąć buty.

5. Gadżety

Tych jest sporo, bo BMW 7 to właściwie komputer na kółkach i jeden wielki gadżet. Jeśli miałbym wybrać te, które zapamiętam na dłużej to (poza podświetlanym grillem, rozkładanym fotelem, masażami i telewizorem), byłyby to:

Zobacz galerię gadżetów:

6. Cena

No dobrze, a ile to w ogóle kosztuje? Cena bazowej wersji jest zależna od silnika, ale niezależnie od tego, jaką wybierzecie, będzie to... dużo. Najtańsze BMW zaczyna się od 535 tys. złotych (740d), a najdroższe dostępne aktualnie w cenniku (M760e) to blisko 200 tys. więcej, bo aż 720 tys. złotych. I to bez opcjonalnych dodatków, które dość szybko wywindują cenę. Jeśli ktoś jednak na poważnie rozważa tego typu auto, raczej nie martwi się o pieniądze. Cco ciekawe, auto ma 2-letnią gwarancję bez limitu kilometrów.