Mroczna przeszłość ojczyma Kamilka. Był sądzony ws. śmierci 9-letniej dziewczynki
Jak ustalił dziennik "Fakt", Dawid B. był w przeszłości sądzony w sprawie śmierci 9-letniej Sandry. "W 2003 r. Dawid B. wraz z bratem bliźniakiem jako siedmioletnie dzieci stanęli przed Sądem Rodzinnym w Częstochowie. Sprawa miała związek z tragicznym zdarzeniem z ich udziałem. Dawid B. wraz z bratem mieli wepchnąć do okolicznego stawu 9-letnią Sandrę. Dziewczynka utopiła się" – czytamy.
Ojczym Kamilka ma bogatą przeszłość kryminalną, był w więzieniu
Sąd uznał jednak tamto zdarzenie za wypadek podczas zabawy i bracia uniknęli kary z racji wieku.
Dawid B. miał też trudną sytuację rodzinną. Jego matka handlowała alkoholem. Co więcej, "Fakt" pisze też, że Dawid B. wyszedł z więzienia w 2019 roku. Z informacji, do których dotarł dziennik, wynika, że odpowiadał za rozbój, kradzieże, groźby karalne, naruszenie nietykalności cielesnej.
Po wyjściu z więzienia wziął w 2020 roku ślub z Magdaleną B. Ona już miała czwórkę dzieci z poprzednich związków. Z relacji Piotra B. (brat Dawida, z którym rozmawiała reporterka gazety) wynika, że Dawid i Piotr nie akceptowali dzieci Magdaleny B.
– Ja jestem wujkiem, ale tylko dwójki dzieci – mówił w rozmowie z "Faktem" Piotr. Dawid nigdzie nie pracował. Para pobierała świadczenia socjalne.
Ojczym Kamilka znęcał się też nad jego matką
– Magdalena była bita przez Dawida i swego starszego brata, który często zabierał jej pieniądze – powiedział również dziennikowi znajomy rodziny.
Przypomnijmy, że olkuski sąd wydał w marcu tego roku postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej Magdalenie B. i Dawidowi B. Rodzina mieszkała tam przez jakiś czas. Wówczas jednak wróciła już do Częstochowy.
Ich sprawę z MOPS w Olkuszu przekazano znów do Częstochowy. Co istotne, jak podała "Gazeta Krakowska, "w czerwcu 2022 roku dyrektor MOPS w Częstochowie złożył wniosek o tzw. zabezpieczenie dzieci w pieczy zastępczej, jednak tamtejszy sąd nie wydał postanowienia w tej sprawie".
1 marca Kamilek poszedł do szkoły już w Częstochowie. Ostatni raz pracownik MOPS widział się z matką Kamilka 29 marca. Chłopiec był wówczas w szkole. Najpewniej po południu lub wieczorem doszło do tragedii. 3 kwietnia jego ojciec odwiedził go i wtedy wezwał pomoc.
Chłopiec przez ponad miesiąc walczył o życie w szpitalu. W poniedziałek zmarł. Jak pisaliśmy w naTemat, w poniedziałek nad ranem Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka wydało komunikat, w którym poinformowano o śmierci Kamilka. Lekarze przekazali, że niewydolność wywołało ciężkie zakażenie, wynikające z choroby pooparzeniowej. Sprawą zajmuje się prokuratura. Na środę zaplanowano sekcję zwłok chłopca.