Nieścisłości w wersji Błaszczaka? Jego wypowiedź sprzed kilku dni daje do myślenia

Katarzyna Florencka
11 maja 2023, 21:27 • 1 minuta czytania
W czwartek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak obarczył dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasza Piotrowskiego winą za "zgubienie" rosyjskiej rakiety, która uderzyła pod Bydgoszczą. Szef MON twierdzi również, że o incydencie nie wiedział. Kilka dni temu zdawał się jednak mówić coś innego.
Czy Mariusz Błaszczak wiedział o rakiecie, która spadła pod Bydgoszczą? Fot. Jacek Dominski/REPORTER

Czy Błaszczak wiedział o rakiecie pod Bydgoszczą?

– Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb – oświadczył w czwartek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.


Takie miały być ustalenia kontroli, którą szef MON zarządził po odnalezieniu w Zamościu koło Bydgoszczy pocisku manewrującego Ch-55. Spadła ona na terytorium Polski kilka miesięcy wcześniej, 16 grudnia 2022 roku. Błaszczak wprost oskarżył gen. Piotrowskiego o zaraportowanie przez niego nieprawdy oraz o to, że zaniechał poszukiwań rakiety zaledwie trzy dni po tym, jak radary zarejestrowały jej lot.

Zaledwie kilka dni temu – 5 maja – minister obrony wypowiadał się jednak w zupełnie innym tonie, kiedy podczas wizyty w USA został zapytany o sprawę rosyjskiej rakiety. – Są oczywiście hipotezy łączące to, co znaleziono pod Bydgoszczą z wydarzeniem z grudnia ubiegłego roku. Mówił o tym dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał Piotrowski. Ja też zarządziłem kontrolę procedur, ale sprawa leży w dyspozycji polskiej prokuratury – powiedział wówczas.

Błaszczak dodał, że w tej kwestii "jesteśmy z Amerykanami w ścisłym kontakcie". – Zresztą jak mówił generał Piotrowski wówczas, 16 grudnia, również samoloty amerykańskie były wykorzystywane do tego, żeby sprawdzać sytuację, więc my jesteśmy w ścisłym kontakcie z sojusznikami – stwierdził.

Decyzja była polityczna?

W wątpliwość treść oświadczenia podają również rozmówcy reporterki Onetu Edyta Żemły. Wysoki rangą oficer podkreślił w rozmowie z nią, że "z naszej strony wszystkie procedury zostały dopełnione" – natychmiast po incydencie gen. Piotrowski miał powiadomić o nim zarówno ministra Błaszczaka, jak i gen. Rajmunda Andrzejczaka, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Następnie gen. Piotrowski i gen. Andrzejczak mieli rekomendować szefowi MON rozpoczęcie poszukiwań.

"Następnie decyzje – zdaniem naszych rozmówców – o zaniechaniu poszukiwań rosyjskiej rakiety zapadły nie na poziomie wojskowym, lecz politycznym. Jak twierdzą, podjęło je kierownictwo resortu obrony narodowej, bojąc się afery związanej z nieszczelnością polskiej obrony powietrznej" – czytamy.

Przypomnijmy, że do sprawy odniósł się gen. Rajmund Andrzejczak. W rozmowie ze RMF FM wojskowy przekonywał, że informował o incydencie swoich przełożonych. I to szybko. – Wtedy, kiedy miało to miejsce – doprecyzował.

Dopytywany o konkretny termin, gen. Andrzejczak nie chciał podać żadnej daty. Zaapelował jedynie, by poczekać, aż "prokuratura skończy swoje dochodzenie i wtedy będziemy mieli oficjalną wersję". – Proszę zapytać pana premiera, pana ministra. Ja robię to, co mam w zakresie swoich obowiązków – dodał.

O potencjalnych konsekwencjach w związku ze sprawą pocisku spod Bydgoszczy zdecyduje zwierzchnik sił zbrojnych, czyli prezydent Andrzej Duda. Jak twierdzi Onet, pierwsze decyzje w tej sprawie możliwe są jeszcze w czwartek późnym wieczorem, po powrocie głowy państwa z wizyty w Albanii.

Czytaj także: https://natemat.pl/486890,gen-skrzypczak-komentuje-oswiadczenie-blaszczaka-o-rakiecie