USA reagują na incydent z rakietą pod Bydgoszczą. Biały Dom zabiera głos

Katarzyna Florencka
12 maja 2023, 20:40 • 1 minuta czytania
Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby zabrał w piątek głos w kwestii rakiety pod Bydgoszczą. Zapewnił, że Stany Zjednoczone są w tej sprawie w kontakcie z władzami Polski.
Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby zabrał głos ws. rakiety pod Bydgoszczą Fot. SAUL LOEB/AFP/East News

USA zabierają głos ws. rosyjskiej rakiety w Polsce

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby został zapytany przez przedstawiciela Polskiego Radia na piątkowym briefingu prasowym o sprawę rosyjskiej rakiety, która wleciała w polską przestrzeń powietrzną w grudniu 2022 roku, a została odnaleziona pod Bydgoszczą pod koniec kwietnia.


– Znamy doniesienia na ten temat, jesteśmy w kontakcie z naszymi polskimi partnerami, staramy się ustalić nieco więcej – oświadczył Kirby.

Wcześniej w piątek oświadczenie w tej sprawie wydało polskie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, nawiązując również do czwartkowej konferencji szefa MON Mariusza Błaszczaka. BBN zapewniło, że na tę chwilę nie są planowane żadne dymisje w wojsku związane z grudniowym incydentem – co sugerował minister obrony.

"Informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP, nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego" – podkreślono.

Afera z rakietą. Wątpliwości w sprawie oświadczenia Błaszczaka

Przypomnijmy, że na czwartkowej konferencji Mariusz Błaszczak wprost obwinił dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego o zaniedbania w przekazywaniu informacji o rosyjskiej rakiecie, która 16 grudnia 2022 naruszyła polską przestrzeń powietrzną.

– Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej – stwierdził szef MON. Zasugerował przy tym, że będzie domagać się od prezydenta dymisji gen. Piotrowskiego.

Wcześniej głos zabrał gen. Rajmund Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Przekonywał, że informował o incydencie swoich przełożonych. I to szybko. – Wtedy, kiedy miało to miejsce – doprecyzował w rozmowie z RMF FM.

Również w piątek do sprawy odniósł się gen. Tomasz Piotrowski, obwiniany za całą sytuację przez szefa MON.

– Chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to, abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym, co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka – powiedział w oświadczeniu na nagraniu wideo.

Oświadczenie Błaszczaka spotkało się z dużą falą krytyki, zaś komentatorzy wprost mówią mediom, że mało prawdopodobne jest, aby minister obrony nie wiedział nic o incydencie z rakietą, która wleciała na terytorium Polski.

– O tym, że gen. Piotrowski zameldował, nie ma wątpliwości – powiedział naTemat gen. broni Waldemar Skrzypczak. Były dowódca Wojsk Lądowych podkreślił również, że DO RSZ na pewno nie mógł prowadzić poszukiwań rakiety bez informowania o tym przełożonych.

Z kolei gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego powiedział w rozmowie z Mateuszem Przyborowskim, że "skłonny jest wierzyć wojskowym, ponieważ oni działają w pewnym rygorze procedur, regulaminów". – To nie jest działanie indywidualne jak w przypadku ministrów, którzy mogą wyjść sami przed kamery i powiedzieć, co mają w głowie. Wojsko to nie tylko jeden dowódca, ale cały sztab – podkreślił.