Kaczyński otworzył worek z obietnicami: 800 plus, darmowe leki i autostrady
Obietnice padły podczas konwencji "Ul programowy", zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Jarosław Kaczyński na finał swojego wystąpienia opowiedział o dalszych planach socjalnych partii. Jak wskazał, dojdzie do waloryzacji świadczenia 500 plus.
– Po pierwsze, od nowego roku 500 plus to będzie ciągle nazwa pamiętana, ale suma będzie już inna – 800 plus – stwierdził prezes PiS.
Darmowe leki dla dzieci i seniorów
Oprócz rewaloryzacji 500 plus Kaczyński obiecał też darmowe leki dla seniorów i osób do 18 roku życia.
– Druga to sprawa, to bezpłatne leki od 65. roku życia. W bardzo krótkim czasie – ogłosił i wyjaśnił, że te prawdopodobnie będą dostępne od nowego roku. Na tym jednak nie skończył. Dodał, że bezpłatne leki będą otrzymywać też dzieci i młodzieży do 18. roku życia.
Prezes nie zapomniał także o jeszcze jednej grupie, czyli kierowcach, którym obiecał darmowe autostrady.
– Jeśli chodzi o te opłaty państwowe, to jeśli uda się uchwalić ustawy, to w najkrótszym możliwie okresie, my to zniesiemy. A gdy autostrady są prywatne lub w dzierżawie, tam obiecujemy, że w ciągu kolejnego roku to załatwimy – wskazał.
800 plus? To rozwali budżet
Skumulowana inflacja przez ostatnich siedem lat - od wprowadzenia 500+ - wyniosła nieco ponad 30 proc. I jeśli założymy, że właśnie o tyle spadła realna wartość świadczenia, wynosi ona dziś równowartość wcześniejszych 350 złotych.
500+ jest programem bardzo drogim, kosztuje ponad 40 miliardów złotych rocznie. Gdyby podnieść wypłaty o 30 procent, rodzice dostawaliby 650 złotych na dziecko, a państwo co roku musiałoby wysupłać już 52 miliardy.
A gdyby podnieść je do 800 złotych? Ekonomiści już od dawna mówili, że to nie jest dobry krok przy tak galopującej inflacji. Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Banku Polska, stwierdził w rozmowie z BusinessInsider.pl, że waloryzacja świadczenia do 800 zł byłaby nadmierna.
– Zwaloryzowane inflacją świadczenie wynosiłby na dziś około 675 zł. Skokowa waloryzacja świadczenia w warunkach bardzo wysokiej inflacji nie jest dobrym pomysłem, gdyż będzie podtrzymywać presję na szybki wzrost cen co najmniej w kilku kolejnych kwartałach, ponieważ większość środków z programu 500 plus jest przeznaczana na bieżącą konsumpcję – wskazuje Michał Dybuła.
Większe wypłaty, większa inflacja
Zwiększenie wypłat pobudzi więc wzrost cen. A przecież 500+ nie jest jedynym dodatkiem obciążającym budżet i zwiększającym podaż pieniądza na rynku. Mamy przecież m.in. tarcze antyinflacyjne, dopłaty do węgla, wakacje kredytowe, 14. emeryturę czy reformy podatkowe z Polskiego Ładu.
Zdaniem Michała Dybuły bardziej zasadna mogłaby być waloryzacja świadczenia 500+ co roku o 2,5 proc., czyli cel inflacyjny NBP – dziś tak przeliczone świadczenie wynosiłoby około 580 zł (czyli byłoby niższe, niż wynikałoby to indeksacji inflacyjnej dającej około 675 zł) - czytamy w BI.
Jego zdaniem dodatkowy deficyt spowodowany podwyższeniem świadczenia 500+ wywołałby bez wątpienia dalszy wzrost rynkowych stóp procentowych, podrażając koszty kredytu również dla sektora prywatnego i pogarszając i tak nie najlepsze perspektywy wzrostu gospodarczego.
Jak działa 500+?
Program "Rodzina 500 plus" działa od kwietnia 2016 roku i od lat jest jednym ze sztandarowych punktów programu Prawa i Sprawiedliwości. Rodziny z dziećmi na utrzymaniu dostają co miesiąc 500 zł na dziecko aż do ukończenia 18. roku życia. Świadczenie wypłacane jest bez względu na dochód - w tej formie program działa od sierpnia 2019 r., wcześniej przyznawane było dopiero na drugie i kolejne dziecko.
Od początku funkcjonowania programu do końca 2021 r. wypłacono rodzinom w Polsce łącznie prawie 177 mld zł. Łącznie z rokiem obecnym rachunek dobije do poziomu ok. 220 miliardów złotych.