Niepublikowane dotąd zdjęcia Iwony Wieczorek. Jej mama powiedziała, co się stało 17 lipca rano

redakcja naTemat
27 maja 2023, 16:38 • 1 minuta czytania
Czy Iwona Wieczorek została zamordowana? Jeśli tak, kto jest zabójcą? A może gdańszczanka żyje? Od blisko 13 lat na te pytania wciąż nie ma odpowiedzi. – Spokojnie pracowałam, nie przeczuwając, że coś mogło się stać – mówi mama zaginionej nastolatki w filmie "Dzieciństwo Iwony Wieczorek". Kobieta ze szczegółami opowiedziała, co działo się w sobotę 17 lipca 2010 roku, gdy okazało się, że jej córka nie wróciła do domu.
Sprawa Iwony Wieczorek. Jej matka mówi, co się działo rano 17 lipca 2010 Fot. Archiwum prywatne Vodylla.pl / Facebook

W piątek na platformie Vodylla pojawił się dokument "Dzieciństwo Iwony Wieczorek", poświęcony młodej gdańszczance, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Autorzy filmu nie spekulują, nie snują hipotez o tym, co się stało. Przedstawiają jedynie fakty, uzupełniając je o serię szczegółów z życia 19-latki.


Sprawa Iwony Wieczorek. Jej matka mówi, co się działo rano 17 lipca 2010

W dokumencie prezentowane są także archiwalne zdjęcia dziewczyny. Jej mama – Iwona Kinda – opowiada też o nieznanych faktach z życia córki. W jednym z wywiadów przed premierą kobieta podkreśliła, że chciała pokazać prawdziwą twarz swojego dziecka, bo to, co anonimowo pojawia się w sieci, często odziera ją z człowieczeństwa.

W dokumencie matka Iwony ze szczegółami opowiada między innymi, co działo się w sobotę 17 lipca 2010, gdy okazało się, że jej córka nie wróciła do domu.

Wstałam rano, patrzę, a moich butów nie ma. Wzięłam za telefon i zadzwoniłam zapytać, gdzie są moje buty. Zadzwoniła też Kasia, pytając, czy Iwona jest w domu, bo się umówiły na plaży na piłkę siatkową. Pierwszy moment: "O, wzięła moje buty". Z impetem dzwonię, a telefon milczy. Myślałam, że pewnie jest u Adrii i śpi.Iwona Kindamatka zaginionej Iwony Wieczorek

Kobieta dodaje też, że na początku do głowy jej nawet nie przyszło, że stało się coś złego. – Spokojnie sobie pracowałam, nie przeczuwając, że jest zagrożenie, że coś mogło się stać. Dopiero potem myślałam, gdzie Iwona może być? U babci? U moich sióstr? U którejś z koleżanek? U Adrii jej nie było, a potem wszystko stało się, jak się stało – relacjonuje.

– Przeraziło mnie, jak jeden z chłopaków powiedział: "Od rana jej szukamy i nigdzie jej nie ma". To był paraliż. Myślałam: jak to jej nie ma? Kto jej szuka? O co chodzi? – mówi matka 19-latki.

Później wszystko działo się już dynamicznie. – To wszystko działo się w tym samym czasie. O godz. 14:00 dowiedziałam się, że Iwony nie ma, o 16:00 byłam na policji, a o 20:00 była w Panoramie i prosiłam o pomoc. Myślałam, że to przyniesie jakiś skutek – mówi.

Matka Iwony Wieczorek mówi, co usłyszała na komendzie

Iwona Kinda podkreśla, że nigdy nie zdarzało się, by Iwona nie dawała znaku, że wszystko jest w porządku. Dodaje, że kiedy obdzwoniła już wszystkim, poszła zgłosić zaginięcie na policję.

– Przerażenie mnie ogarnia, jak można matce powiedzieć, że córka pochlała pewnie, na domówce jest, że mam dać spokój, poczekać, bo wytrzeźwieje, dwa trzy dni i może wróci do domu – opowiada w filmie kobieta.

Matka Iwony Wieczorek mówi też, o co ma do siebie żal.

Nie mogę się do tej pory pogodzić. Jak był okres świąteczny, gdzie ona miała wolne, były te całe przygotowania do świąt, to przez moją pracę nie miałam czasu. Ja byłam na telefon: pokrój sałatkę, zrób to i tamto. Nigdy w życiu bym tego nie powtórzyła. O to mam do siebie żal. W tym czasie za długo pracowałam. Wtedy mogłam zwolnić tempo i cieszyć się razem przygotowaniami.Iwona Kindamatka Iwony Wieczorek

– Ostatnie święta wielkanocne Iwona zrobiła praktycznie sama. Jak o tym myślę, to mi z tym źle – mówi zrozpaczona matka 19-latki i dodaje: – Jakbym ją teraz zobaczyła, to nie wiem, co bym powiedziała. Byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, że moje dziecko żyje, jest całe, że mogę zdjąć żałobę, którą cały czas mam w duszy i po prostu cieszyć się, że ona jest.