Doda pochwaliła się rodzinnym piknikiem. Pokazała urocze kadry z Pachutem i jego dziećmi
Doda pokazała zdjęcia z rodzinnego pikniku. Nie zabrakło dzieci Pachuta
W poniedziałek (29 maja) na instagramowym profilu ukochanego wokalistki wylądował nowy post. Fani rozpłynęli się, gdy go zobaczyli i przeczytali dopisek, który towarzyszył wspólnej fotografii. Dariusz Pachut w wyjątkowy sposób wyznał miłość Dodzie.
"W życiu spotkasz tylko jedną osobę, z którą lecą iskry od samego początku. Wymowne spojrzenie, aluzje i gra gestów. Cała reszta to jak odpalanie pustej zapalniczki…" – napisał sportowiec.
Dzień później na relacji InstaStory Rabczewska relacjonowała wspólne zakupy na bazarku. W pewnym momencie pokazała, jak przytula się do partnera, robiąc smutną minę.
"Dareczek niedługo wyjeżdża na wyprawę" – powiedziała artystka. Wszystko wskazuje na to, że będzie bardzo tęsknić za ukochanym. Przed wyjazdem sportowca postanowili spędzić trochę czasu w rodzinnym gronie. Zakupili rzeczy na grilla i piknik.
Piosenkarka pokazała na Instagramie, jak jej ukochany przyrządza jedzenie, a w tle bawią się jego pociechy - córka i syn. Nie wiadomo dokładnie, ile mają dzieci 38-letniego podróżnika i ratownika medycznego, który pochodzi z Zabrzeży, miejscowości w pobliżu Łącka. Obstawiamy, że mogą mieć 6-10 lat.
Pachut i Doda zrobili sobie urocze zdjęcie we czwórkę na hamaku. Tutaj akurat nie widać buzi dzieci, ale wcześniej, jak dodawali kadry ze wspólnych wypadów, to nie zakrywali ich. Zakochani pokazali też, jak relaksują się na kocyku na trawce. Nie zabrakło czułych uścisków i buziaków.
Dariusz Pachut chce dokonać niecodziennego wyczynu. Co na to Doda?
1 czerwca Dariusz Pachut wyrusza z Krakowa na wyprawę. Ukochany artystki należy do grupy Oshee Slide Challenge i jest głównym organizatorem przedsięwzięcia. Co będą robić? Zdobywać Korony Wodospadów. Mają plan zdobyć i zjechać na linach z 10 najwyższych wodospadów na świecie. Warto dodać, że nikt wcześniej tego nie dokonał.
Korona wodospadów Ziemi:
- 1. Tugela (RPA, 983 m) - zdobyty
- 2. Salto Angel (Wenezuela, 979 m) - zdobyty
- 3. Cataratas las Tres Hermanas (Peru, 914 m)
- 4. Olo’upena (USA, 900 m)
- 5. Catarata Yumbilla (Peru, 896 m)
- 6. Skorga (Norwegia, 875 m) - zdobyty
- 7. Vinnufossen (Norwegia, 860 m)
- 8. Balaifossen (Norwegia, 850 m)
- 9. Mattenbachfall (Szwajcaria, 840 m)
- 10. Pu'uka'oku (USA, 840 m)
Jednym z członków drużyny jest Dimitri Wika, kolega Pachuta. Panowie mają za sobą ekstremalne doświadczenia.
– Nie chcę mówić, że Dimitri uratował mi wtedy życie, ale na pewno wyciągnął mnie z dużych tarapatów. Podczas spływu w kanionie rzeki Moraca wraz z moim innym kumplem wbiliśmy się w tzw. X. To są takie miejsca na wodzie, z których trzeba jak najszybciej się wycofywać, bo dalsze płynięcie grozi dużym niebezpieczeństwem. I Dimitri nam wtedy pomógł. Wyjście z kanionu przy jego pomocy zajęło nam siedem godzin, więc nie była to wcale łatwa sytuacja. Choć na pewno nas do siebie bardzo zbliżyła – mówił chłopak Dody w rozmowie ze "sport.pl".
Mamy nadzieję, że do 10 czerwca uda nam się zdobyć pierwszy wodospad. Później czeka nas drugi - Las Tres Hermanas - który jest trudniejszy logistycznie, bo z tego, co wiemy, jest to główny wodopój tygrysów bengalskich, więc mogą tam na nas czekać dzikie koty. Do tego składa się on z trzech kaskad. Do tej pory te wodospady, które zdobyliśmy, też były kaskadowe, ale to była kwestia kilku, może kilkunastu metrów. Na Las Tres Hermanas jest inaczej, bo między tymi kaskadami trzeba jeszcze pokonać dżunglę, czyli czeka nas zjazd, przebijanie się przez dżunglę i później znowu zjazd, znowu dżungla i jeszcze raz to samo.
Dlaczego Pachut i członkowie zespołu wybrali wodospady? – Kochamy adrenalinę, kochamy ekstremalne sporty. W to wchodzi kanioning, kajakarstwo górskie, rafting, ale także alpinizm. Typowe góry są już jednak opanowane przez Polaków. My też z nich się wywodzimy - też je kochamy - ale jako Polacy mamy już bogatą tradycję zdobywania szczytów w Himalajach czy Karakorum. Mamy tam swoich kozaków, więc chcemy zrobić coś nowego. Coś, czego jeszcze nigdy nikt nie dokona – tłumaczyli.
Podczas konferencji prasowej ws. tegorocznego Festiwalu w Opolu Doda udzieliła wywiadu, w którym zwierzyła się, że jest pełna obaw przed najbliższą wyprawą partnera.
– Dziś przyszłam tutaj niezbyt szczęśliwa. Jest mi tak smutno. Mój partner jest ze środowiska wspinaczkowego i ja też żyję tym, co się w tym środowisku dzieje i jego smutkami. Okazało się, że mąż Justyny Kowalczyk zmarł tragicznie w Szwajcarii. A mój chłopak z kolei 1 czerwca wylatuje w bardzo niebezpieczną podróż. Będzie zdobywał najwyższe wodospady świata, których Polacy jeszcze nie zdobyli – mówiła dla "Faktu".
– To jest koszmar dla mnie. W tej sytuacji nie powiem, żeby mi to dodawało otuchy czy żebym się z tego cieszyła. Szczerze mówiąc, jestem przerażona. Kiedy ja będę występowała w Opolu, on będzie zdobywał jeden z wodospadów w Peru – kontynuowała.
Choć mocno ją to trapi, to zapewniła, że także profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków i wystąpi na opolskiej scenie.
– Zaśpiewam, bo jestem w stanie zmobilizować się, jestem profesjonalistką i też wierzę, że tu też nie będzie problemów. Tylko mąż Justyny też był mega profesjonalistą i jednym z lepszych wspinaczy. Zatem rutyna i umiejętności nie zawsze... wiesz... (wystarczają). Ale trzymajmy kciuki – podsumowała.