Kowalczyk wrzuciła do sieci archiwalne zdjęcie z czasów ciąży. Zrobił je jeszcze Tekieli
Pod koniec maja Justynę Kowalczyk i jej rodzinę spotkała wielka tragedia. Mąż narciarki biegowej, Kacper Tekieli, zginął w szwajcarskich Alpach podczas realizowania projektu górskiego. Jego celem było zdobycie wszystkich 82 czterotysięczników.
Ostatnią samotną wyprawę odbył na Jungfrau. Podczas zejścia wybitnego wspinacza porwała lawina.
Kowalczyk publikuje archiwalne zdjęcie z czasów ciąży
Justyna bardzo przeżywa śmierć ukochanego. Stara się jednak być silna dla ich synka Hugona. Na jej facebookowym profilu pojawiła się właśnie nowa publikacja ze zdjęciem. Pochodzi ono jeszcze z okresu ciąży. W opisie Kowalczyk wspomniała, że fotografem był Kacper. "Zejście z Kościelca. Początek 7 miesiąca. Mgnienie oka temu" – dodała.
Przypomnijmy, że Justyna i Kacper Tekieli byli w związku od 2019 roku. We wrześniu 2020 para wzięła ślub, a wiosną biegaczka potwierdziła, że jest w ciąży. Już wcześniej informowała, że nie ma zamiaru rezygnować ze sportu. Niektórzy internauci krytykowali ją, że chodzi w góry i forsuje ciało. Kowalczyk odpowiedziała im rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Objaśniła, że jej ciało jest przyzwyczajone do innej termoregulacji i zaprzestanie aktywności może mieć negatywny wpływ na jej zdrowie.
– Kółko moralizatorów i moralizatorek i tak wie lepiej. Mam leżeć na kanapie i patrzeć na brzuch, który stał się ich wspólnym dobrem. Na nic powtarzanie, że jeśli ciąża przebiega bez zastrzeżeń, to i można żyć w miarę normalnie – przyznała.
Po śmierci Tekielego Kowalczyk wyznała: "Będę mówić o Nim do Was"
Po śmierci męża Kowalczyk zaczęła publikować posty na Facebooku. "Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko, co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć, co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany" – wspomniała i dalej zwróciła się do fanów i osób, które ją obserwują: "Będę więc mówić o Nim do Was". Justyna Kowalczyk opisała także m.in. dzień narodzin ich syna Hugo. Jak czytamy, od tego momentu Tekieli "więcej razy się wycofywał, niż robił, co zaplanował". "Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd. Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść" – napisała.
Kacper Tekieli zrezygnował bowiem z Himalajów, ale chciał zdobyć wszystkie czterotysięczniki.
Kowalczyk: Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie
"Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć, na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd. poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą" - wyznała.
"Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, jak ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia" – kontynuowała Kowalczyk.
Podkreśliła też, że byłą żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ: "Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry...".
Zadeklarowała też, że zrobi wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper.
Zapewniła, że nie podda się. "Kacper założył w mojej głowie i sercu mocne stanowisko. Odpadłam z kretesem. Wszystkie przeloty wyrwałam, pokiereszowałam się strasznie, ale stanowisko trzyma. I wytrzyma lawinę smutku. Złapiemy z Hugotkiem łopatki i to lawinisko odgruzujemy. Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On" – obiecała.