Agata Młynarska wyjawiła, że miała syndrom DDD. "Blisko 20 lat na terapii"
"Ja byłam dzieckiem z syndromem DDD, czyli Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne, które jest bardzo podobne do syndromu DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika – red.) – wyjawiła Agata Młynarska, dziś 58-letnia spełniona dziennikarka, prezenterka i matka, w podcaście "Rok dla ciała" Ofeminin.
Agata Młynarska o syndromie DDD
– Ponieważ byłam dzieckiem najstarszym, więc weszłam w rolę dziecka-bohatera. I jaką ja byłam w związku z tym nastolatką? Nastolatką-bohaterką. W poczuciu odpowiedzialności, za to, co dzieje się w domu, za atmosferę, która panuje, za jakieś napięcia, jakieś krzyki taty, ja to wszystko starałam się brać na siebie, nie rozumiejąc jeszcze, co się dzieje – mówiła córka pieśniarza Wojciecha Młynarskiego oraz aktorki Adrianny Godlewskiej.
Jak podkreśliła, dorastała "w bardzo specyficznym otoczeniu". – Miałam bardzo nieprzeciętnych rodziców. Dorastałam w towarzystwie ojca-geniusza, który bardzo ciężko chorował na chorobę afektywną dwubiegunową. To zdecydowało naszą sytuację rodzinną. Moja mama jest aktorką. Byli to ludzie pracy twórczej, z gigantycznym ego, bo każdy aktor, aktorka, twórca, człowiek sceny musi mieć ego. To nie jest zarzut, to jest warunek, żeby im się udało – opowiadała.
Choroba ojca i jej "rozproszeni", jak ich określiła, rodzice mocno wpłynęli na jej dzieciństwo. Młynarska wspominała w podcaście "Rok dla ciała", że "była dziewczynką, która była przerażona, wystraszona, pragnąca uwagi rodziców".
– Która była rozproszona, z ogromnym poczuciem odpowiedzialności za rodzinę, rodzeństwo, za to, co robię. Z potrzebą bycia najlepszą, prymuską, z wielkimi ambicjami, po to, że jeśli wrócę ze szkoły i powiedzą, że jestem wspaniała, że mnie kochają, że jestem najlepsza – opowiadała.
Dziennikarka spędziła blisko 20 lat na terapii. – Dzięki niej mam poczucie, że jeżdżę najlepszym na świecie, najdoskonalszym samochodem, nawet Bentley nie ma u mnie szans, ponieważ to tak bardzo zmieniło moje życie na plus – podkreśliła.
Co to jest DDD, czyli Dorosłe Dziecku Dysfunkcyjne?
DDD (Dorosłe Dziecko z Rodziny Dysfunkcyjnej), często mylone z DDA, oznacza dorosłego człowieka, który wychował się w dysfunkcyjnej rodzinie, o czym w wywiadzie z Anetą Olender w naTemat mówiła kiedyś Joanna Godecka, terapeutka, specjalistka od związków, pracy nad samooceną i poczuciem własnej wartości.
Jak wyjaśniła, "definicja jest szeroka, ponieważ dysfunkcyjni rodzice, to właściwie wszyscy ci spośród nich, którzy nie zaspokajają fizycznych i emocjonalnych potrzeb dziecka". – Nie ochraniają ich dostatecznie przed krzywdą fizyczną i emocjonalną lub – zwykle jednak również – nie troszczą się o kręgosłup moralny swoich dzieci – dodała.
– Dysfunkcyjni rodzice to np. rodzice bardzo krytyczni i wymagający oraz perfekcjoniści, którzy zasypują dziecko lawiną swoich wygórowanych oczekiwań. Dysfunkcyjni są też rodzice kontrolujący, którzy nie dają dziecku przestrzeni, nie pozwalając mu na samodzielność. Jednym z najbardziej toksycznych rodziców jest np. rodzic narcystyczny. Rywalizuje z dzieckiem i je niszczy – tłumaczyła Joanna Godecka w naTemat.
Oprócz tego są rodzice znikający. – Ojciec lub matka odchodzi, a dziecko zostaje z drugim rodzicem albo w pewnym momencie ląduje u dziadków. Rodzice dysfunkcyjni to także rodzice nieadekwatni, czyli tacy, którzy nie radzą sobie z własnym życiem. To osoby bezradne np. w kwestii materialnej czy emocjonalnej, osoby, które nie mają co prawda konkretnych zaburzeń, ale z powodu swoich deficytów narzucają dzieciom odpowiedzialność za rodzinę. W efekcie po latach ktoś mówi: byłam matką swojej matki – wyjaśniła.
Terapeutka dodała, że w syndromie DDD mieszczą się również alkoholicy i inni nałogowcy, a także osoby z chorobami psychicznymi i zaburzeniami, gdyż "to również nie zapewnia dziecku emocjonalnego bezpieczeństwa". – Rodzina dysfunkcyjna nie zawsze jest rodziną patologiczną, ale patologiczna jest zawsze dysfunkcyjna – zaznaczyła Joanna Godecka.