Wymowny ruch Sylwii Peretti na Instagramie. Po śmierci syna "królowa życia" podjęła decyzję
Sylwia Peretti w żałobie. Celebrytka po koszmarnej tragedii podjęła decyzję
W nocy z piątku na sobotę w centrum Krakowa doszło do koszmarnego wypadku. Żółte osobowe renault, dachując, zjechało na bulwary tuż przy moście Dębnickim.
W sieci wylądowało nagranie z monitoringu, na którym widać ostatnie chwile przed dramatycznym finałem rajdu. Opublikował je krakowski magistrat. "Na monitoringu zarejestrowano przejazd samochodu - śledczy będą analizować te zapisy i inne dowody w sprawie, wspólnie z biegłym z zakresu ruchu drogowego" – przekazała w komunikacie Małopolska Policja.
Mundurowym udało się też ustalić świadków tragicznego wypadku - poza pieszym, którego widać na filmiku. Jego zeznania mogą być kluczowe, o czym mówił w rozmowie z "Faktem" Marek Konkolewski, ekspert ds. ruchu drogowego i były funkcjonariusz policji. – Kraków jest miastem naszpikowanym kamerami monitoringu, więc jestem pewien, że prędzej czy później policja zapuka do jego drzwi. (...) Przede wszystkim chciałbym podkreślić jedną rzecz. Główną przyczyną tego tragicznego wypadku była nadmierna prędkość. Gdyby kierowca jechał wolniej, do tej tragedii nigdy by nie doszło. Jednak z nagrania, na którym widać wypadek, wynika, że zachowanie pieszego było bezprawne i nieodpowiedzialne – zaznaczył ekspert.
Aktualnie uwaga mediów skupia się na Sylwii Peretti. Uczestniczka programu "Królowych życia", pogrążona w żałobie, do tej pory nie wypowiadała się na temat śmierci 24-letniego syna. Dopiero teraz zdecydowała się podjąć konkretne kroki.
Póki co nie pokusiła się o żaden komentarz. Zablokowała jednak możliwość komentowania swoich dwóch ostatnich postów na Instagramie.
Wielu internautów pisało, że to jej syn jest winien spowodowania wypadku, w którym życie stracił nie tylko on, ale także jego trzech młodych kolegów. Zwrócili uwagę także na to, że w wyniku tego zdarzenia mogło zostać poszkodowanych znacznie więcej osób, np. przechodniów.
Pod jednym z postów sprzed roku pojawiły się także wpisy, w których internauci stanęli w obronie Peretti. "Ludzie czy wy jesteście normalni?! Tej kobiecie zginął syn, a wy hejtujecie. Dajcie jej spokój! Wydarzyła się ogromna tragedia i to dla czterech rodzin, a wy jeszcze dokładacie zmartwień pisząc te bzdurne komentarze" – zwróciła uwagę jedna z kobiet.
Peretti pod ostrzałem przez swoje wcześniejsze wypowiedzi. "Robi, to co ja kiedyś"
Jak informowaliśmy wcześniej na portalu naTemat, Sylwii Peretti szybko wytknięto wypowiedzi, które miały potwierdzać, że ona oraz jej syn często przekraczali dozwoloną prędkość i nie przestrzegali norm bezpieczeństwa.
Na Twitterze jeden z użytkowników udostępnił materiał, w którym popularna bohaterka "Królowych życia" przyznaje, że jej syn Patryk Peretti, chcąc doszkalać swoje umiejętności rajdowe, zamiast korzystać z toru wyścigowego, niestety porusza się po mieście ze zbyt dużą prędkością. "Robi, to co ja kiedyś. Za***iście głupio, no bo mi prawko zabrali przy 98 punktach" – oznajmiła.
O tę sprawę zapytany został także menedżer Peretti. – Nie odnosimy się do tego. Wywiad jest dostępny w całości, można zobaczyć w jakim kontekście te słowa padły. Sylwia nie wypowiedziała ich ani wczoraj, ani dziś – odpowiedział WP Zajkowski. Niedługo po tragicznym w skutkach zdarzeniu media przekazywały, że 24-latek zajmował miejsce pasażera. Policja jednak po podjęciu pierwszych czynności odkryła, że to właśnie syn celebrytki mógł prowadzić samochód. W rozmowie z PAP, na którą powołuje się Onet, powiedział o tym rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń. – Wszystkie ustalenia wskazują, że to Patryk P. kierował wskazanym samochodem. W szczególności wskazują na to czynności identyfikacyjne na miejscu zdarzenia, materiał fotograficzny i nagranie z monitoringu ulicznego, na którym widać jak Patryk P. chwilę przed wypadkiem wsiada za kierownicę swego samochodu – tłumaczył. Przypomnijmy, że w wyniku zdarzenia w Krakowie zginęło jeszcze trzech innych mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat.