W biografii "Lewej" wyjaśniono, czemu bała się poprzeć protesty kobiet. "Szukała jakiegoś alibi"

Joanna Stawczyk
26 lipca 2023, 06:22 • 1 minuta czytania
Najsłynniejsza polska WAG nigdy nie pozostawała w cieniu męża. Wspólnie dorobili się tego, co dziś mają i mowa nie tylko o majątku, ale przede wszystkim o domu pełnym ciepła i miłości. Ale jaka Anna Lewandowska jest naprawdę? Na to pytanie postarała się odpowiedzieć Monika Sobień-Górska w biografii "Imperium Lewandowska". Premiera już 26 lipca. Nie zabrakło tam wątku związanego z "niechęcią do ujawniania poglądów".
Książka "Imperium Lewandowska". Czemu Anna bała się poprzeć strajki kobiet? Fot. Instagram.com / @annalewandowska

Choć o wielu WAGs można powiedzieć, że opalają się w blasku sukcesu swoich ukochanych, to żona Roberta Lewandowskiego definitywnie nie zalicza się do tego grona. Anna Lewandowska przekuła zamiłowanie do sportu i dietetyki w biznesy, które są dziś żyłą złota.


"Wywiad jest jedyną autoryzowaną częścią książki. Pozostałą treść Anna Lewandowska pozna pewnie już wkrótce. Mam nadzieję, że Wy też sięgniecie po tę książkę, bo nie jest to laurka, ale rzetelna analiza fenomenu kobiety, która czy się nam to podoba, czy nie, ma ogromny wpływ na decyzje zakupowe rzeszy Polaków i wraz z mężem (czy tego chcą, czy nie) wypełniają społeczną potrzebę posiadania narodowej 'pary królewskiej'" – tak książkę pt. "Imperium Lewandowska" zapowiedziała jej autorka, dziennikarka Monika Sobień-Górska.

Książka "Imperium Lewandowska". Czemu Anna bała się poprzeć strajki kobiet?

Oto fragment biografii "Lewej", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czerwone i Czarne. Dowiadujemy się z niego, dlaczego Anna jest tak ostrożna w zajmowaniu oficjalnego stanowiska, kiedy chodzi o kwestie dotyczące życia Polaków i Polek, polaryzujące i budzące emocje - sprawy takie jak m.in. prawo do aborcji.

***

Jest jeszcze jeden problem z wizerunkiem Lewandowskiej. To niechęć do ujawniania poglądów. Przez to wiele kobiet nie traktuje jej poważnie, nie zaprasza do poważnych debat o swoich sprawach. Takie miejsca przy stole publicznych obrad nie są zarezerwowane tylko dla naukowczyń czy polityczek.

Bardzo często celebrytki i inne znane kobiety wchodzą na okładki poważnych pism społeczno-politycznych, wnoszą coś wartościowego do debaty publicznej na temat praw człowieka, kobiet, dzieci, zwierząt. Z Lewandowską to nie wychodzi, bo ona nie ujawnia, co naprawdę myśli.

Ta jej powściągliwość w wypowiadaniu się na ważne, palące społecznie kwestie jest zauważalna bardziej niż u jakiejkolwiek innej celebrytki mającej silną markę własną. Jednak nie jest tak, że Lewandowska nie chce pojawiać się na okładkach prestiżowych magazynów z ważnym przekazem. Tylko że robi to w myśl zasady "zjeść ciastko i mieć ciastko".

Jeśli godzi się na okładkę w "Elle" z hasłem "Siła kobiet" tuż po największych strajkach kobiet w ostatnich latach, a udaje, że nie słyszy i nie widzi, co się dzieje na polskich ulicach, to trudno, żeby nie wzbudzała tym publicznej niechęci. Ma tak ogromne zasięgi, tak ogromny wpływ społeczny, więc wiele kobiet oczekuje od niej, że powie, co o tym myśli.

– To była dla Ani bardzo kłopotliwa sytuacja – mówi mi osoba z jej bliskiego otoczenia. – Dzwoniła, pisała do znajomych kobiet, które też mają duże nazwiska, zasięgi, z pytaniem, co one zamierzają zrobić, czy będą publicznie zajmować stanowisko. Chciała porady, szukała jakiegoś alibi dla siebie. Była zestresowana, czuła, że ludzie oczekują od niej jakiejś wyraźnej deklaracji, a ona chciała się schować, nie wiedziała, co powiedzieć.

Mało ludzi o tym wie, że Ania jest silnie związana ze swoją mamą, która jest bardzo religijna. Wychowywała się w domu znacznie bardziej katolickim niż przeciętna polska rodzina. Ona sama, nie wiem jak teraz, ale wtedy na pewno była przeciwniczką aborcji, jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli to publicznie powie, zostanie zlinczowana, bo nie tego oczekiwały jej fanki. Ale tak naprawdę głównym powodem jej milczenia były, jakkolwiek głupio to zabrzmi, skrępowanie, obawa przed reakcją mamy.

Ania wtedy powiedziała, że nie poprze protestu, bo nie zrobi tego swojej mamie, którą by to bardzo zabolało. Jednocześnie ona sama też nie czułaby się komfortowo.

Joanna Jędrzejczyk: – Często nas, osoby publiczne, sportowców, aktorów, prosi się, wręcz wymaga od nas wypowiadania się we wszystkich kwestiach, i tych, które są intymne, i tych, na których się nie znamy. To, że ktoś ma miliony fanów na Instagramie, nie oznacza, że jest alfą i omegą. Ja w ogóle nie lubię się wypowiadać na tematy, o których nie wiem, ale faktycznie to stanowisko jest od nas wymagane niemal w każdej elektryzującej tłumy sytuacji. Na mnie też często wywiera się presję, że powinnam się wypowiedzieć na dany temat, a jeśli już się wypowiem, to słyszę, że powinnam zrobić to inaczej, i zawsze kończy się to krytyką. Mogę się tylko domyślać, jak wielka jest to presja na Ankę. To ciągłe: gdzie twoje stanowisko, wypowiedz się jako sportowiec, jako katoliczka, jako kobieta, przyszła mama... A ja po swoich doświadczeniach wiem, że czasem lepiej pewne sprawy przemilczeć. Bo i tak zostaniemy zaszufladkowani. Jeśli powiem coś, co spodoba się lewicy, to prawica mnie dojedzie, i odwrotnie. Wymagają od ciebie opinii, a i tak potem nie będą jej szanować. Ania może woli pewne kwestie przemilczeć, może ktoś jej tak poradził. Ludzie powinni też pomyśleć o tym, że każdy z nas, osób publicznych, ma swoje rodziny, o nich też musimy myśleć, je chronić. To jest cholernie trudne.

Lewandowska po silnej krytyce, jaka na nią spadła za nabranie wody w usta w sprawie aborcyjnej, w końcu przełamała się kilkanaście miesięcy później i raz jednoznacznie krytycznie wypowiedziała się na temat traktowania kobiet przez elity polityczne. Było to po skandalicznej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o "dawaniu w szyję". Kaczyński zarzucił Polkom, że odkładają plany macierzyńskie, bo wybierają imprezowanie i picie alkoholu.

Dagmara Tarka: – Wreszcie zareagowała na jakiś społecznie ważny, kontrowersyjny temat. Wyraźnie skrytykowała tę kuriozalną wypowiedź i poparła własnym doświadczeniem. Czyli nie zgadzam się z tym, co mówi Kaczyński, i opowiem wam o moich kłopotach z zajściem w ciążę, o poronieniu, o tym, z jakimi problemami zetknęłam się, jak postanowiłam zostać matką. To była bardzo ludzka opowieść, wreszcie zobaczyłam w niej pełnowymiarową osobę.