Nie żyje Remi "Enigma" Lucidi. Spadł z 68. piętra
Jak podają media, Remi "Enigma" Lucidi, aby wejść na dach, oszukał ochroniarza. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że tuż przed upadkiem pukał w szybę i prosił o pomoc.
Remi "Enigma" Lucidi nie żyje. Zginął po upadku wieżowca w Hongkongu
Francuz był znany z zamiłowania do sportów ekstremalnych. Mężczyzna pojawił się przed budynkiem ok. 18:40. Ochronie powiedział, że "przyszedł odwiedzić przyjaciela mieszkającego na 40. piętrze".
Gdy kłamstwo wyszło na jaw, ochrona próbowała zatrzymać 30-latka. Okazało się, że Remi Lucidi zdążył już zablokować windę. Na nagraniach z monitoringu widać, jak mężczyzna wspina się na 49. piętro, a potem jak wchodzi na szczyt budynku.
Po raz ostatni był widziany przez jedną z pracownic Tregunter Tower ok. godziny 19:40. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Remi Lucidi miał uderzać w szybę i prosić o pomoc. Wtedy kobieta wezwała policję. Jednak chwilę później mężczyzna już nie żył.
Mimo ekstremalnie niebezpiecznej wspinaczki bez zabezpieczenia i upadku z 68. piętra policja z Hongkongu nie podała oficjalnej przyczyny śmierci 30-letniego Francuza. Natomiast przed budynkiem znaleziono jego kamerę, a na niej nagrania z wyczynów mężczyzny.
Remi Lucidi każdą swoją wspinaczkę relacjonował w mediach społecznościowych. Mężczyzna wspinał się m.in. w Dubaju, Portugalii czy USA. Często można go było spotkać w Hongkongu, gdzie na stałe przebywał. W Warszawie wspiął się na Atlas Tower w 2019 roku, co udokumentował na swoim Instagramie.
W Polce też nie brakuje takich śmiałków
Wśród naszych rodaków można wymienić Marcina Banota. To 32-letni sportowiec wyczynowy, który uprawia tzw. urban climbing. Ryzykowna wspinaczka i wizja śmierci nie zniechęcają mężczyzny do zdobywania kolejnych wieżowców.
Mężczyzna wspiął się m.in. na szczyt Diabelskiego Młynu w Śląskim Wesołym Miasteczku i na nieczynny maszt radiowy o wysokości 363 metrów. Głośno było też o zdobyciu przez niego budynku hotelu Marriott w Warszawie.