Przepalone miliardy złotych. Tak palenie papierosów drenuje budżet naszego państwa

redakcja naTemat.pl
• 1 minuta czytania
92 mld zł i 26 mld zł. Pierwsza kwota mówi o tym, ile polski budżet traci co roku z powodu palenia papierosów. Żaden inny nałóg nie drenuje naszego budżetu tak bardzo, jak papierosy. Druga kwota mówi o potencjalnej oszczędności, którą w tym budżecie moglibyśmy mieć, gdyby Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się na pewien krok, który wykonały już inne państwa.
Fot. Unspalsh.copm / Reza Mehrad

Poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak ograniczyć skalę strat zarówno dla naszego społeczeństwa, jak i dla budżetu państwa, poświęcono ekspertyzęopublikowaną  przez Biuro Analiz Sejmowych (BAS). Przygotował ją prof. dr hab. Andrzej M. Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Eksperta poproszono o opinię dotyczącą stanu epidemii nałogu papierosowego w Polsce, jego aspektów ekonomiczno-społecznych i perspektyw wyjścia.


Przez papierosy tracimy 92 mld zł rocznie

Na 92 mld zł, którymi obarczony jest budżet z powodu palenia papierosów przez Polaków, składają się: 50 mld zł – bezpośrednie koszty (związane z leczeniem palaczy) – i 42 mld zł – koszty pośrednie (koszty, jakie ponoszą firmy i przedsiębiorcy z powodu nieobecności leczonych pracowników czy palenia w miejscu pracy). Są to więc zauważalne obciążenia nie tylko polskiego systemu ochrony zdrowia, ale także rodzimej gospodarki.

W analizie, jaką dla BAS przygotował prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, opisano, jakimi metodami można i warto zapobiegać kosztom ekonomicznym, społecznym i zdrowotnym generowanym przez schorzenia i zgony palaczy, zwolnienia chorobowe w firmach czy wyjścia pracowników na przysłowiowego dymka w czasie pracy. Prof. Fal podzielił profilaktykę antynikotynową na cztery filary działań.

Cztery filary walki z papierosami

Pierwszy to profilaktyka pierwotna. Polega ona na prozdrowotnej edukacji przedstawiającej szkodliwość palenia już od nauki na etapie przedszkolnym. Następna w kolejności jest profilaktyka pierwszorzędowa. Skupia się ona na podnoszeniu cen papierosów poprzez podwyższanie podatku akcyzowego. Dodatkowo ten rodzaj profilaktyki zakłada też zmniejszenie liczby punktów sprzedaży papierosów w kraju.

Na trzecim miejscu znalazła się profilaktyka drugorzędowa. Pod tym pojęciem rozumie się całkowity zakaz reklamy i ekspozycji papierosów. Jako ostatnia została wskazana profilaktyka trzeciorzędowa. Sprowadza się ona do redukcji szkód u nałogowych palaczy. 

U osób ze zdiagnozowanym uzależnieniem lub inną chorobą redukcja szkód polega na zastąpieniu palonych przez te osoby papierosów innym, mniej szkodliwym źródłem nikotyny: podgrzewaczem tytoniu, e-papierosem lub saszetką nikotynową. Jak wskazuje autor ekspertyzy, ten rodzaj profilaktyki należy kierować jedynie do osób już palących, które często są już po nieudanych próbach zerwania z nałogiem. 

Redukcja szkód: skorzystają setki tysięcy palaczy?

W Polsce papierosy pali 8 mln osób. Autor szacuje się, że gdyby pół miliona polskich palaczy całkowicie rzuciło nałóg stosując tzw. nikotynową terapię zastępczą (NTZ), to w ten sposób udałoby się uniknąć 450 tys. zachorowań rocznie. Gdyby natomiast drugie pół miliona palaczy, zamiast dalej palić papierosy przeszło na podgrzewacze tytoniu, e-papierosy lub saszetki nikotynowe – udałoby się uniknąć 300 tys. przypadków zachorowań. Oszczędność dla budżetu w obydwu przypadkach to ok. 26 mld zł, z czego 13,9 mld to oszczędność kosztów bezpośrednich (kosztów leczenia), a 12,7 to oszczędność kosztów pośrednich (strat dla gospodarki).

Na obecną chwilę nawet taki sukces wydaje się trudno osiągalny. Papierosy pali dziś średnio co trzeci Polak, a sprzedaż papierosów w pierwszym półroczu u nas wzrosła o 0,22 mld sztuk w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku. 

Są jednak kraje, którym udało się spektakularnie zmniejszyć odsetek palaczy. Modelowym przykładem jest Szwecja. Tam zwykłe papierosy pali ok. 5,6 proc. populacji.

Politykę zdrowotną z rozwiniętą profilaktyką trzeciorzędową w obszarze przeciwdziałania paleniu papierosów określa się mianem redukcji szkód. W Europie oprócz Szwecji taka polityka święci tryumfy m.in. w Wielkiej Brytanii. W kolejce do wdrożenia redukcji szkód ustawiły się już Czechy, Słowacja czy Bułgaria. Na świecie promotorem takiego podejścia są Stany Zjednoczone, a po drugiej stronie półkuli: Nowa Zelandia czy Japonia. Niezależnie od wyboru wiodącej drogi walki z paleniem – Ministerstwo Zdrowia nie zajęło bowiem oficjalnego stanowiska za lub przeciw redukcji szkód – przed Polską jeszcze ogrom pracy do wykonania.