Lewicka: Za wynik Trzeciej Drogi jest odpowiedzialna Trzecia Droga. Nikt inny
Prezes Kaczyński pojechał w weekend na ścianę wschodnią, do Sokołowa Podlaskiego. Nie powiedział tam nic, czego byśmy już po tysiąckroć nie słyszeli. Wciąż straszył Tuskiem i Grupą Wagnera, choć ta, po śmierci Prigożyna, właśnie rozpada się na naszych oczach.
Karolina Lewicka o wyborach 2023: Liczy się każdy głos i każdy mandat
Potwierdził, że nie wystartuje z Warszawy, bo tam, gdzie będzie kandydował (zapewne w Świętokrzyskiem), "będzie bardziej efektywny". PiS wie, że rzecz idzie o dosłownie KAŻDY wyborczy głos oraz KAŻDY poselski mandat. Jeśli geograficzne przesunięcie prezesa może przynieść partii dwóch dodatkowych posłów (a takie są kalkulacje), to gra jest warta świeczki.
Sondaże u progu ostatniego i najbardziej intensywnego, sześciotygodniowego etapu kampanii nie pozwalają odpowiedzialnie odpowiedzieć na pytanie, jaki będzie wynik tej elekcji. To wciąż wielka niewiadoma, a na rozwiązanie tej zagadki musimy poczekać do 15 października, a może i jeszcze dłużej, aż do podania oficjalnych wyników oraz listy nowych posłów przez PKW.
Nie wiemy też, bo nie mamy szklanej kuli, co się wydarzy poza kampanią, a co na kampanię będzie miało wpływ i jak te wydarzenia, a także te przygotowane przez sztabowców, zostaną odebrane przez wyborców. W polityce bowiem, jak przekonywał Roger Ailes, kształtujący w 1968 roku wizerunek Richarda Nixona, kluczowe są wrażenia odbiorców politycznych treści.
Z punktu widzenia opozycji najistotniejsze jest, by nie stracić ŻADNEGO głosu i ŻADNEGO mandatu poselskiego. I tu pojawia się trwoga o wynik Trzeciej Drogi.
Trzecia Droga nie zachwyca w sondażach
Sondażowa średnia za sierpień daje jej niespełna 10 proc., przy konieczności przekroczenia 8-proc. progu dla komitetów koalicyjnych. Próba przekonania Hołowni przez ludowców, by jednak pójść na 5 proc., z list PSL-u, poważnie zachwiała tym sojuszem – znajdował się on na krawędzi rozpadu. Jeśli przetrwał, to tylko w konsekwencji słabości obu ugrupowań.
Startują razem nie dlatego, że chcą – po prostu muszą się wzajemnie holować. Jeśli koalicja nie przekroczy progu, jej mandaty pójdą głównie na konto zwycięzcy (na razie liderem jest PiS), a Hołownia z Kosiniakiem dadzą Kaczyńskiemu trzecią kadencję, tak jak samodzielną większość zafundowali mu w 2015 roku Miller z Palikotem.
Wynik na poziomie 10 proc. też nie będzie oszałamiający – oznacza po jednym mandacie z każdego okręgu. Dopiero przy poparciu na poziomie 15 proc. można liczyć na kolejne mandaty w niektórych okręgach.
Obaj liderzy Trzeciej Drogi niezmordowanie toczą bój z polityczną polaryzacją, nie inaczej było i w ostatnich dniach. W Łowiczu Szymon Hołownia po raz n-ty wzywał do "zakończenia polsko-polskiej wojny domowej".
Akurat byłam w trakcie lektury tekstów Herfrieda Muenklera, opublikowanych przez "Przegląd Polityczny". Z jednego z nich, o Wielkiej Wojnie, rzuciło mi się w oczy pytanie, dotyczące postawy uporczywego powtarzania tych samych działań z płonną nadzieją na zupełnie inny skutek: "Dlaczego Francuzi, Brytyjczycy i Włosi, gdy ich własne operacje zaczepne raz po raz stawały w martwym punkcie, wyciągali z tych niepowodzeń wciąż na nowo jeden i ten sam wniosek: a mianowicie, że niezwłocznie należy przygotować następną ofensywę?".
Trudno zrozumieć, dlaczego wciąż eksploatowana i wręcz pierwszoplanowa jest narracja, która nie daje Trzeciej Drodze żadnych zysków, za to tworzy napięcia między nią a PO (bo jakoś liderom Trzeciej Drogi umyka, że PiS także robi wszystko, by spolaryzować scenę polityczną i stąd nie zajmuje się ani Kosiniakiem, ani Hołownią, a wyłącznie Tuskiem).
"Zbliżające się wybory i logika toczącej się już de facto kampanii sprzyjają polaryzacji i wzmagają dwubiegunowy podział sceny politycznej" – czytamy w komunikacie CBOS z lipca, poświęconym preferencjom partyjnym.
Można też czerpać z osobistych doświadczeń – wszak Władysław Kosiniak-Kamysz trzy lata temu tak skomentował swój słaby rezultat w wyborach prezydenckich (2,3 proc.): "Polaryzacja jest silniejsza niż nam się wydawało". Chyba zdaje sobie sprawę, że wraz z powrotem na polską scenę polityczną Donalda Tuska w 2021 roku, zjawisko to się wzmocniło, a nie osłabło? I jeszcze jedno – rolę trzeciej drogi pełni dziś Konfederacja.
Odpowiedzialność za wynik Trzeciej Drogi
Na ostatniej prostej kampanii trudno jest dokonywać zasadniczych zwrotów, ale Trzecia Droga musi się niejako wymyślić na nowo, bo ta opowieść o przełamywaniu polaryzacji powiedzie ją prosto na górę lodową. Trudno też oczekiwać, by wyborców napędzili jej Tusk z Czarzastym. Niby jak?
Po tym, jak fiaskiem zakończyły się rozmowy o jednej liście, każdy szef partii bije się o jak najlepszy wynik swojego ugrupowania. Szymon Hołownia powinien to doskonale wiedzieć – po pierwszej turze wyborów prezydenckich przekonywał, że nie może przekazać swoich wyborców innemu kandydatowi, bo te głosy do niego nie należą.
Odpowiedzialność za wynik Trzeciej Drogi spoczywa wyłącznie na tych, którzy Trzecią Drogę powołali do życia, a w sierpniu ją reanimowali po chwilowej zapaści i ostatecznie wystawili w wyborach. Uchylać się od tej odpowiedzialności nie można, choć istnieje taka pokusa, o której pisał Kierkegaard: "Wszyscy chcą rządzić, nikt nie chce ponosić odpowiedzialności (…) minister nie chce być odpowiedzialny, ale chce być ministrem i ostatecznie kończy się na tym, że odpowiedzialni są nocni stróże i zamiatacze ulic".
Liderzy Polski 2050 i PSL-u podjęli konkretne decyzje. Zaryzykowali nie tylko własne kariery, bo jeśli nie wejdą do Sejmu, to dobiegnie końca i przygoda Hołowni z polityką, i prezesostwo Kosiniaka, zaryzykowali też przyszłość Polski. Słusznie prawią, że bez Trzeciej Drogi nie da się odebrać władzy PiS-owi, teraz powinni zatem zrobić wszystko, by urosnąć w sondażach.
Czytaj także: https://natemat.pl/502127,w-glowach-liderow-pis-doszlo-do-sytuacji-przed-ktora-przestrzegal-stalin