Maffashion nie dostaje alimentów na dziecko od Fabijańskiego. Opowiedziała o kulisach
Julia Kuczyńska znana jest w sieci jako Maffashion. W jej życiu prywatnym na przestrzeni ostatnich lat wiele się wydarzyło. Blogerka od 2019 roku spotykała się z Sebastianem Fabijańskim. Początkowo ukrywali swoją relację. Niedługo po tym, jak wyszło na jaw, że łączy ich coś więcej, Maff ogłosiła ciążę.
Ich syn Bastek przyszedł na świat 10 września 2020 roku. Niespełna dwa lata później para się rozstała. Influencerka od pewnego czasu mówi otwarcie o tym, że niemal sama wychowuje dziecko. Kilka dni temu zaskoczyła też wyznaniem na temat alimentów.
Opublikowała na InstaStories wpis, w którym odpowiedziała na pytania fanów. "Słuchajcie. Chyba mam dość pewnych wywodów, sugestii, komentarzy oraz pytań. Mianowicie... Nieustannie czytam coś na temat alimentów, które pewnie (ja?) dostaję" – zaczęła.
"Chciałabym zaznaczyć, że alimenty to nie jest coś, co ustala kobieta, a coś, o czym decyduje i co ustala sąd. [...] Alimenty nie są kwestią naciągania, a obowiązkiem związanym z byciem rodzicem i konkretną sytuacją. Nie. Nie otrzymuję i nie otrzymywałam alimentów na swojego synka. Nie ma też żadnej opieki naprzemiennej, o której czytam" – czytamy w relacji blogerki.
Kuczyńska rozwinęła wątek alimentów
We wrześniu Kuczyńska pojawiła się na Party Fashion Night. Udzieliła tam kilku wywiadów. W rozmowie z Plejadą powiedziała, że gdy rozstała się z ojcem dziecka, nie myślała o pieniądzach.
– Każda sytuacja jest indywidualna. Ja też wtedy podkreśliłam, że u każdego jest inaczej. Są też kwestie i możliwości takie, że np. rodzice się ze sobą dogadają. My tych alimentów nie mieliśmy zasądzonych. Ja nie poszłam do sądu, bo w momencie, kiedy było rozstanie, zupełnie inne rzeczy miałam w głowie i zupełnie, co innego było tym najważniejszym, którym się trzeba teraz zająć, więc ten temat odłożyłam na później. Po prostu chciałam do niego później wrócić – przyznała.
Maff zwierzyła się, że w pewnym momencie miała już dosyć spekulacji o rzekomych alimentach. – Bardzo denerwowały mnie gdzieś jakieś komentarze, bardzo nieprzychylne w tym temacie. W pewnym momencie przeczytałam, w tym samym dniu zresztą, w którym opublikowałam swój wpis, że pewnie dołożyłam komuś takie alimenty, że aż musiał się bić w klatce, a jest to nieprawdą. Żadnych alimentów nie ma, bo nie zostały zasądzone i żadnych innych pieniędzy nie mam – dodała.
Przypomnijmy, że Sebastian Fabijański zmierzył się ostatnio w oktagonie z raperem Filipkiem. Nie wyszedł jednak z tego cało, wręcz przeciwnie, wyniesiono go na noszach. Walka trwała zaledwie 47 sekund. Potem Pudelek ustalił, ile pieniędzy celebryta miał dostać za jedną walkę. Portal podał, że za udział w galach freak fightowych każdorazowo otrzymuje ponad pół miliona złotych.
"W kontrakcie, który Sebastian miał podpisać z federacją Fame, była mowa o trzech walkach. Wszystkich zaskoczyło więc, że Sebastian mówił po pierwszej przegranej, że nie wie, czy znów zawalczy. Prawda jest taka, że przed nim trzecie starcie w oktagonie, za które zgarnie, podobnie jak za każde poprzednie, ponad 500 tysięcy złotych" – zdradził informator.