Lewandowski uratował honor biało-czerwonych. Dwa gole w meczu ze słabym rywalem
Eliminacje do Euro 2024. Mecz reprezentacji Polski z Wyspami Owczymi
O 20:45 nasza kadra rozpoczęła kolejną walkę o punkty w trwających eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Dzisiejszym rywalem biało-czerwonych jest o wiele niżej notowana reprezentacja Wysp Owczych.
Mimo tego, że czysto teoretycznie nasz rywal nie jest wymagający, mecz ten jest niezwykle ważny dla naszych kadrowiczów z dwóch powodów. Po pierwsze, jest idealną okazją do rehabilitacji po klęsce w Kiszyniowie i porażce z Mołdawią. Po drugie, w razie kolejnej wpadki i straty punktów reprezentacja Polski znacznie oddali się od awansu do Euro 2024.
Przed rozpoczęciem starcia zajmowaliśmy przedostatnie miejsce w grupie, a do liderujących Czechów traciliśmy cztery "oczka". Nasi południowi sąsiedzi grają równolegle z drużyną Albanii i walczą o pierwsze miejsce naszej dywizji.
Mecz z Wyspami Owczymi rozpoczęliśmy pewnym i sprawdzonym ustawieniem, selekcjoner Fernando Santos postawił na formację 4-4-2. W pierwszej jedenastce Portugalczyk wystawił największych "pewniaków". W bramce spotkanie rozpoczął Wojciech Szczęsny. W formacji obronnej od pierwszej minuty na murawie pojawili się Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jakub Kiwior i Bartosz Bereszyński.
Do linii pomocy selekcjoner przewidział Michała Skórasia, Piotra Zielińskiego, Jakuba Kamińskiego i wracającego do reprezentacji po kilkumiesięcznej przerwie Grzegorza Krychowiaka. Fernando Santos postawił na grę dwoma napastnikami. W tej roli od początku meczu - Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik.
Na pierwszą groźną akcję w wykonaniu naszych piłkarzy czekaliśmy do 5. minuty, kiedy to z linii obrony Jakub Kiwior posłał długie podanie do Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan był bliski do stanięcia "oko w oko" z bramkarzem rywali, jednak nie zdążył opanować piłki. Kilka minut później Michał Skóraś dośrodkował do Arkadiusza Milika, który zgrał futbolówkę wzdłuż bramki, ale obrońca rywali zdołał zażegnać niebezpieczeństwo.
O dziwo pierwszy celny strzał w tym meczu oddał zawodnik Wysp Owczych. Po "wrzutce" z prawego sektora boiska piłkę głową strącił Joan Simun Edmundsson, uderzenie nie było jednak na tyle mocne, by pokonać Szczęsnego. W 22. minucie David Smajc pokazał Krychowiakowi żółtą kartkę za przewrócenie rywala.
Chwilę później bramkarz Wysp Owczych popisał się świetną interwencją zatrzymując uderzenie po strzale głową Milika. W 36. minucie Bereszyński wyskoczył do dośrodkowania i obiecująco uderzył z bliskiej odległości w prawy dolny róg, ale bramkarz wbił piłkę piękną paradą.
Na drugą połowę nasza reprezentacja wyszła w nieco innym zestawieniu, bowiem Paweł Wszołek zmienił Michała Skórasia.
Druga połowa meczu z Wyspami Owczymi, słaba gra Polaków
W 50. minucie po świetnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Robert Lewandowski trafił w poprzeczkę. Kilka minut później ponownie nasz kapitan stanął przed dogodną sytuacją w polu karnym rywali, jednak w ostatniej chwili obrońca zdołał wybić piłkę. Na pół godziny przed końcem spotkania selekcjoner zdecydował się na kolejne roszady. Arkadiusza Milika zmienił Karol Świderski, natomiast za Bartosza Bereszyńskiego na murawie pojawił się Sebastian Szymański.
W 66. minucie ponownie Lewandowski mógł wyprowadzić reprezentację Polski na prowadzenie, jednak z niezrozumiałych przyczyn w sytuacji "sam na sam" zamiast oddać strzał, zdecydował się na drybling i został powstrzymany przez rywali. Chwilę później po zagraniu ręką jednego z obrońców Wysp Owczych słoweński arbiter podyktował rzut karny. Do "jedenastki" podszedł "Lewy", który pewnie wykorzystał szansę i wyprowadził nas na prowadzenie.
Po 80 minutach boisko opuścił Grzegorz Krychowiak, natomiast w jego miejsce wszedł Damian Szymański. Na 7 minut przed końcem spotkania "Lewy" podwyższył na 2-0 pięknym i technicznym uderzeniem lobując bramkarza. A chwilę przed końcem spotkania Piotr Zieliński mógł podwyższyć prowadzenie, ale jego mocny strzał wybił bramkarz.
Finalnie gra reprezentacji nie zachwyciła, ale najważniejsze, że udało nam się zwyciężyć. Oczywiście wynik mógł być wyższy niż 2-0, jednak rażąca w tym meczu była nieskuteczność piłkarzy Fernando Santosa. Selekcjoner będzie miał sporo materiału do analizy przed kolejnym meczem. Najważniejszym wnioskiem, jaki może wyciągnąć Santos jest taki, że zawodnicy tacy jak Wszołek, Świderski czy Grosicki zasługują na to, by w nadchodzącym starciu z Albanią powinni zjawić się na murawie dużo wcześniej.
Kolejny mecz eliminacyjny do Euro 2024 zagramy w Tiranie już w niedzielę.
Czytaj także: https://natemat.pl/509401,mecz-eliminacyjny-polska-wyspy-owcze-bialo-czerwoni-zagraja-w-warszawie