Kandydatka Konfederacji błysnęła słowami o "blondynce" i obraziła posłankę KO. Tak się tłumaczy

Mateusz Przyborowski
25 września 2023, 13:44 • 1 minuta czytania
Jedno zdanie kandydatki Konfederacji do Sejmu wywołało burzę w debacie wyborczej w TVN24. Ewa Zajączkowska-Hernik wypaliła nagle do Aleksandry Gajewskiej z KO: "Tak się rozmawia z blondynkami". Wiele osób wyraziło już oburzenie, a autorka tej wypowiedzi postanowiła odnieść się do sprawy w mediach społecznościowych.
Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji obraziła na wizji posłankę Aleksandrę Gajewską z KO. Tak się "tłumaczy" Fot. Zrzut ekranu / Twitter / J.E. gromota

W niedzielę kandydatki w tegorocznych wyborach parlamentarnych wzięły udział w debacie w TVN24. Tradycyjnie swojej reprezentantki nie wystawiło Prawo i Sprawiedliwość. Na zaproszenie Moniki Olejnik odpowiedziały m.in. Aleksandra Gajewska z Koalicji Obywatelskiej i Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji.


Kandydatka Konfederacji obraziła posłankę KO. Tak się "tłumaczy"

W trakcie debaty rozmawiano na temat praw kobiet, a jednym z punktów programu były pytania wzajemne. Aleksandra Gajewska zapytała Ewę Zajączkowska-Hernik o prawo do aborcji.

– Państwo chcą zmuszać kobiety do nieludzkich czasem dla nich decyzji, żeby urodzić dziecko chore bądź stracić życie. Państwo chcą zmusić kobiety do rodzenia dzieci z gwałtu lub kazirodztwa. Proszę się nie zasłaniać liderami, ja pytam o panią. Niech pani powie osobom, które nas dzisiaj oglądają, jakie jest pani zdanie w tej sprawie – mówiła posłanka KO.

Kandydatka Konfederacji do Sejmu z Radomia najpierw głośno westchnęła i przewróciła oczami, po czym wypaliła w kierunku Gajewskiej: – Tak się rozmawia z blondynką.

– To, że jest pani chamką, pani udowadnia – skontrowała Gajewska.

Co ciekawe, Ewa Zajączkowska-Hernik jeszcze przed rozpoczęciem debaty pisała w mediach społecznościowych, by trzymać za nią kciuki. "Przede mną debata na temat… praw kobiet (tu pojawiła się emotikonka kobiety wykonującej gest facepalm – red.). Prowadzi sama Monika Olejnik. Powiedzieć, że wkraczam do gniazda lewackich os, to jakby nic nie powiedzieć" – napisała.

Jej słowa o "blondynce" oburzyły wielu internautów i komentatorów. W poniedziałek rano sama zainteresowana ponownie odniosła się do sprawy. Zajączkowska-Hernik nie ma sobie nic do zarzucenia i nie widzi nic złego w swojej wypowiedzi na antenie.

"Wyszło na to, że nazywanie nas 'brunatnymi' czy bezpośrednio mnie 'chamką', a kobiety na nas głosujące 'po prostu głupimi', jest ok, ale nazwanie blondynki 'blondynką' i nawet zasugerowanie tym pewnego stereotypu, już jest czymś niedopuszczalnym w debacie publicznej" – oznajmiła.

O co chodzi z "brunatną Konfederacją"?

Magdalena Biejat, posłanka Partii Razem, została pozwana w trybie wyborczym przez kandydata Konfederacji Grzegorza Płaczka. Poczuł się on urażony słowami m.in. o "brunatnej Konfederacji". Sugerował też powiązanie z hitleryzmem. Argumentował, że "brunatne koszule nosili członkowie formacji SA", czyli nazistowskiej bojówki.

Na początku września Sąd Okręgowy w Katowicach orzekł, że słowa posłanki Biejat nie są kłamliwe. "Przedstawiciele Konfederacji w swoich wystąpieniach publicznych i działalności internetowej prezentowali treści, które mogą nosić znamiona antysemityzmu" – napisano w orzeczeniu sądu, które cytował tvn24.pl.