Parafia w Dąbrowie Górniczej liczy straty po orgii księży. Padła kwota
W środę tj. 20 września "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w kościele Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej księża zorganizowali sobie orgię. Duchowni zabawiali się ze sobą, brali tabletki na potencję i zamówili męską prostytutkę. Jeden z mężczyzn w pewnym momencie stracił przytomność, a gdy na miejsce udało się pogotowie, księża nie chcieli wpuścić ratowników medycznych. W końcu medykom udało się wejść, ale dopiero po interwencji policji.
Dąbrowa Górnicza. Orgia sfinansowana z pieniędzy wiernych kosztowała 60 tys.
Po incydencie doszło do podpalenia drzwi kościoła. Okazało się, że czynu dokonał 38-latek. Potem do bazyliki pofatygował się sam biskup sosnowiecki ks. Grzegorz Kaszak. Biskup osobiście sprawdził, co dzieje się w parafii oraz odwiedził kaplicę całodziennej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Jak podał serwis Dąbrowa Górnicza. Nasze miasto, proboszcz parafii ks. Andrzej Stasiak wyliczył, że kwota strat sięga ok. 60 tys. złotych. Trzeba będzie wymienić oba skrzydła drzwi, bo jedno zostało doszczętnie spalone. Parafia nie ujawnia, ile kosztowało zamówienie męskiej prostytutki.
Biskup Diecezji Sosnowieckiej wystosował specjalny list do księży, w którym napisał, że wydarzenia na parafii "napełniły go wielkim bólem, wstydem i złością". Następnie napisał także do wiernych, gdzie zaznaczył, że nie ma zgody na "zło moralne", a potem poprosił ich o... modlitwę i post.
Dąbrowa Górnicza. Orgia księży i podpalenie
Orgia księży miała miejsce z 30 na 31 sierpnia (ze środy na czwartek). W mieszkaniu jednego z duchownych zorganizowano imprezę, na której mężczyźni brali tabletki na potencję i zamówili męską prostytutkę. Nie wiadomo, czy seksworker został poinformowany, że będzie obsługiwał tyle osób.
Podczas wydarzeń mężczyzna zasłabł. Wezwano do niego pogotowie, ale ratowników nie chcieli wpuścić uczestnicy imprezy. Dopiero policja pomogła wejść im do środka i pomóc poszkodowanemu. Nieprzytomny mężczyzna trafił do szpitala. Z informacji wynika, że następnego dnia wypisał się na własne żądanie. W trakcie dochodzenia wyszło na jaw, że jednym z uczestników imprezy był ksiądz, który był redaktorem jednej z katolickich gazet.