"Chłopi" mają nominację do Oscara w kieszeni. To piękny film, ale z kina wyszłam sponiewierana

Ola Gersz
09 października 2023, 19:16 • 1 minuta czytania
"Chłopi" mnie nie zawiedli. Film twórców "Twojego Vincenta" jest niepozbawiony wad, ale urzeka pięknem, oniryzmem i energią, a do tego jest uniwersalny: mogę sobie wyobrazić, jak na całym świecie kobiety są zdruzgotane przemocową historią Jagny. Nominację do Oscara za animację DK i Hugh Welchmanowie mają niemal pewną, ale co z wyróżnieniem dla Polski w kategorii najlepszy film międzynarodowy? Odpowiedź na to pytanie jest nieco bardziej skomplikowana.
"Chłopi" to polski kandydat do Oscara Fot. materiały prasowe

Hype na "Chłopów" jest spory już od dawna, chociaż nieco schował się w cieniu medialnego szumu wokół "Zielonej granicy" Agnieszki Holland. To jednak film, który na ten hype naprawdę zasługuje i to nie tylko dlatego, że to nowe animowane dzieło filmowego małżeństwa, DK Welchman i Hugh Welchmana, twórców "Twojego Vincenta", który w 2017 roku zgarnął nominację do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany.

I wcale nie tylko dlatego, że to – kolejna po filmie Jana Rybkowskiego z 1973 roku – ekranizacja "Chłopów", czyli monumentalnej, młodopolskiej powieści Władysława Reymonta, laureata Nobla w dziedzinie literatury (otrzymał ją rok przed śmiercią, w 1924 roku). Powieści, która jest tak znakomita, że... tylko traci na byciu w kanonie lektur szkolnym. Dlaczego? Przez nieobce kolejnym pokoleniom uczniów myślenie pod tytułem "jeśli lektura, to pewnie nuda, przeczytam streszczenie".

"Chłopi" zasługują na hype głównie z dwóch powodów: to wizualne dzieło sztuki i wciąż uniwersalna opowieść. I tak, powiem to: są filmem lepszym od "Twojego Vincenta".

O czym są "Chłopi"? To animowana ekranizacja powieści Władysława Reymonta

"Chłopów" raczej większość Polaków zna, więc nie będę streszczać noblowskiego dzieła. Warto jednak pamiętać przed seansem, że to nie jest "bryk" z chłopskiej epopei Reymonta. Na potrzeby filmu, ale i pewnie łatwości w odbiorze przez zagraniczną widownię, materiał źródłowy okrojono i uproszczono, a cała historia skupia się na Jagnie (Kamila Urzędowska).

To najładniejsza dziewczyna we wsi, do której wzdychają mężczyźni i o której domniemanych romansach plotkują kobiety. W wersji Welchmanów bohaterka nie jest obdarzona wielkim seksualnym apetytem, a bardziej apetytem na życie. Bo Jagna nie do końca pasuje do Lipców: jest wrażliwą marzycielką, która nie myśli o pieniądzach, ale fantazjuje o miłości. Chce wyrwać się do wielkiego świata, ucieka od zamkniętej społeczności w kolorowe wycinanki i ani myśli harować na gospodarce.

Jagna wejdzie jednak w sam środek konfliktu między Boryną (Mirosław Baka), najbogatszym gospodarzem w Lipcach, a jego synem Antkiem (Robert Gulaczyk), mężem i ojcem. Walka o spadek i ziemię przerodzi się w walkę o kobietę, bo ten pierwszy upatrzy ją sobie jaką nową żonę, a ten drugi pała do niej namiętnym uczuciem i to z wzajemnością.

Skoncentrowanie się na historii Jagny to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu "Chłopi" stali się uniwersalną i wciąż boleśnie aktualną historią o byciu kobietą w męskim świecie.

Welchmanowie znacznie mocniej niż w powieści akcentują i krzywdy wyrządzane bohaterce przez kolejnych mężczyzn, samców alfa idących przez świat jak tarany. Jest tu przemoc seksualna, fizyczna i werbalna, zdrada, uprzedmiotowienie. To "kara", jaką Jagna ponosi za swoje piękno i tajemniczość, bo w oczach społeczeństwa to przecież to kobieta odpowiada za zachowania mężczyzn. To ona jest winna, ona kusi, co dzisiaj wiele (albo wcale) się nie zmieniło.

Ale współcześni "Chłopi" to również historia o życiu jednostki w małej, hermetycznej i tradycyjnej społeczności. A co jeśli jednostka nie chce wpasować się w sztywne ramy i mówi "nie" konwenansom? Zostaje surowo ukarana, bo odważyła się być inna. Pragnąć więcej i oczekiwać więcej.

Mimo że historia pióra Reymonta jest mi doskonale znana, seans nowych "Chłopów" był dla mnie ciężkim doświadczeniem. Nie pomógł fakt, że film oglądałam w toku Pandora Gate i afery z youtuberami, które przeraziły wiele polskich kobiet i sprowokowały je do zadania pytania: czy mężczyznom można jeszcze w ogóle ufać? Czy jesteśmy gdziekolwiek bezpieczne i jak rozpoznać tych "dobrych"?

Traumatyczna, przemocowa historia Jagny zadaje te same pytania i wcale nie udziela przyjemnej odpowiedzi, dlatego wyszłam z kina mocno sponiewierana psychicznie. I nie tylko ja, patrząc na reakcje innych kobiet na sali.

Malarska animacja i muzyka w "Chłopach" to majstersztyk

Na początku seansu zadałam sobie jednak pytanie: dlaczego ten film jest animacją? Dlaczego autorzy nie pozostawili go w wersji aktorskiej, po co to całe malarstwo ("Chłopów" najpierw nakręcono na planie, a potem kadry malowało aż 100 malarzy w czterech studiach: w Polsce, Serbii, Ukrainie i na Litwie)?

Ale szybko sobie odpowiedziałam: dla natury i pejzażu. Żadne zdjęcia nie pokazałyby piękna polskiej wsi w czterech porach roku tak jak zrobiły to animowane kadry. Zresztą prawdziwym rarytasem jest wyłapywanie w filmie "żywych" obrazów z okresu Młodej Polski: Józefa Chełmońskiego, Ferdynanda Ruszczyca czy Leona Wyczółkowskego. Animacja nadaje tej historii oniryzmu, dynamizmu, piękna, ale i symbolizmu oraz głębszego wymiaru tragedii.

Wizualnie "Chłopi" naprawdę są dziełem sztuki. Owszem, w niektórych scenach, a zwłaszcza w zbliżeniach, twarze wyglądają dość osobliwie i trzeba się przyzwyczaić do namalowanych wersji znanych aktorów (po malowanym Macieju Musiale szczególnie długo się otrząsałam) – ale świat Lipców aż się prosił o malarskość. Niektóre sceny także zyskują na animowanej perspektywie: zyskują albo umowność, albo wręcz przeciwnie: przerażającą dosłowność.

Nie można nie wspomnieć też o momentach, które poza pejzażami robią największe wrażenia: scenach tańca.

Jagna obracana przez kolejnych zaborczych mężczyzn niczym kukła na swoim weselu skojarzyła mi się ze Stefcią Rudecką i słynną sceną walca z "Trędowatej". Z kolei zmysłowy taniec Antka i Jagny przywodzi na myśl balowe sekwencje brytyjskiego reżysera Joe Wrighta: w "Dumie i uprzedzeniu" czy "Annie Kareninie", w których tańczący widzą tylko siebie. Taniec w "Chłopach" to jednak absolutnie nowy wymiar: pulsuje energią, zmysłowością, agresją, dynamizmem. Dreszcze gwarantowane.

Te dreszcze to również zasługa muzyki. Dawno nie słyszałam tak fenomenalnej ścieżki dźwiękowej w polskim filmie. Ba, myślę nawet, że soundtrack z "Chłopów" spokojnie mogłaby dostać nominację do Oscara w tej kategorii. Biały śpiew, ludowe przyśpiewki, słowiańskie melodie, a to wszystko ze współczesnym, magnetycznym twistem. Łukasz L.U.C. Rostkowski i Rebel Babel Film Orchestra stworzyli czystą magię, bo ta muzyka aż skrzy się emocjami.

Są jednak mankamenty, w tym dźwięk. Kolejny raz polski film zawodzi na tym polu, a widzowi nie pomaga fakt, że bohaterowie mówią ówczesną gwarą chłopską. Z kolei sami aktorzy grają momentami nieco za bardzo teatralnie, niektóre kwestie nie są wypowiadane, ale deklamowane, co irytuje głównie na początku.

Z obsady wyróżniają się fenomenalni Mirosław Baka i Robert Gulaczyk, świetny jest też cały drugi plan z Ewą Kasprzyk i Sonią Mietielicą na czele. Z kolei Kamila Urzędowska jako Jagna przykuwa wzrok, jednak jej roli brakuje nieco dynamizmu, charyzmy i "mięsa".

"Chłopi" to polski kandydat do Oscara. Będzie nominacja?

Podsumowując, "Chłopi" to przepiękny film, pełen życia, dynamizmu i emocji, chociaż nie bez wad. Bez techniki malarskiej zostałaby tylko solidna historia, ale to właśnie animacja tworzy tu magię. Moim zdaniem to film lepszy od "Twojego Vincenta", w którym opowieść stworzono wokół obrazów Van Gogha i ta niestety kulała. Tutaj fabuła jest sercem filmu, za co podziękujmy Reymontowi i Welchmanom, którzy potrafili wyłuskać z młodopolskiej powieści to, co dzisiaj najbardziej istotne.

Czy będzie nominacja do Oscara? Za animację bez wątpienia, zwłaszcza że dostał ją kilka lat temu "Twój Vincent". A za film międzynarodowy?

Tak, to uniwersalna historia, która będzie zrozumiała niemal w każdym zakątku globu, ale nie jestem pewna, czy ludowość filmu i jego osadzenie w polskiej kulturze chłopskiej będą tak samo czytelne i kuszące dla Hollywood, jak dla nas. Nie zdziwię się, gdyby niektórzy z Amerykańskiej Akademii Filmowej byli przekonani, że polska wieś, a wręcz cała Polska, nadal tak wyglądała.

Ale to już tylko gdybanie: do kin marsz. Warto.

Czytaj także: https://natemat.pl/513250,polskie-filmy-nominowane-do-oscara-mamy-juz-13-nominacji-co-z-chlopami