Ekstradycja Sebastiana M. może potrwać nawet kilka lat. Wiadomo, z jakiego powodu

Dominika Stanisławska
06 października 2023, 13:22 • 1 minuta czytania
Podejrzany o spowodowanie wypadku na A1, w którym żywcem spłonęła cała rodzina, został zatrzymany w Dubaju. Jednak jak donosi "Fakt" nie wiadomo, kiedy 32-latek zostanie osądzony w Polsce. Okazuje się, że jego ekstradycja może potrwać nawet kilka lat.
Ekstradycja Sebastiana M. może potrwać nawet kilka lat. Fot. policja.pl

W środę tj. 4 października w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a dokładnie w Dubaju tamtejsza policja zatrzymała sprawcę wypadku na A1, Sebastiana M. Mężczyzna uciekł z Polski w obawie przed konsekwencjami, a jego adwokat tłumaczył, że wyjazd 32-latka za granicę nie ma nic wspólnego ze śmiercią trzyosobowej rodziny.


W dniu zatrzymania minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podpisał wniosek o ekstradycję Sebastiana M. Mężczyznę udało się zatrzymać tylko dzięki czerwonej nocie Interpolu. Wystawiono też za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Bmw, którym jechał Sebastian M., zahaczyło o kię. W wypadku żywcem spłonęli Martyna, Patryk i Oliwer.

Wypadek na A1. Ekstradycja Sebastiana M. może potrwać nawet kilka lat

Jak donosi "Fakt" nawet tak szybkie działanie polskiego ministra może nie spowodować, że Sebastian M. w najbliższych dniach pojawi się w Polsce.

– Staramy się, by do ekstradycji doszło jak najszybciej. Resort jest w tej sprawie w kontakcie z Ministerstwem Sprawiedliwości Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Elektronicznie wysłany został już wniosek ekstradycyjny. Sąd w ZEA sprawdzi formalnie prawidłowość tego wniosku, a następnie tamtejszy minister sprawiedliwości podejmie decyzję. Liczymy, że to wszystko stanie się niezwłocznie – przekazali pracownicy biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości w komentarzu dla tabloidu.

Zdaniem mec. Mariusza Paplaczyk sprawa może nie być taka prosta.

– Są dwie opcje. Zjednoczone Emiraty Arabskie mogą pójść na skróty, nie przejmując się za bardzo regulacjami, które obowiązują i szybko odesłać go (Sebastiana M. przyp. red.) do miejsca, z którego przyleciał. Takie skróty mają jednak swoje wady. Za jakiś czas bowiem to ZEA mogą wnioskować o ekstradycję swojego obywatela z Polski – powiedział Paplaczyk w komentarzu dla "Faktu".

Mecenas dodał, że może dojść do ekstradycji, ale to trwa. Nawet latami.

– W przypadku Sebastiana M. trzeba pamiętać, że umowa o współpracy między Polską a ZEA przewiduje na rozpoznanie wniosku 30 dni z możliwością przedłużenia jeszcze o 15. Dużo zależy od tempa tłumaczenia dokumentów. Strony muszą wymieniać dokumenty – mówi prawnik.