Jak zagłosować lub odmówić udziału w referendum? Tłumaczymy krok po kroku
Tego nie ogarnia nawet Kaczyński. Tłumaczymy, o co chodzi w referendum
– Przekonujmy ludzi, żeby szli na wybory. Po drugie, żeby głosowali w referendum. I to jak głosowali? Cztery razy tak! – wypalił Jarosław Kaczyński podczas wiecu Prawa i Sprawiedliwości w miejscowości Busko-Zdrój.
Na ratunek od razu ruszyli politycy krzyczący "nie", jednak było już za późno. Wypowiedź się nagrała, poszła w świat i wciąż wywołuje uśmiechy na twarzach komentatorów. Niewinna wpadka wicepremiera pokazuje jednak, jak bardzo rząd zamotał się przy organizacji tego wydarzenia.
– O Jezu, Marian. Panie Boże, przepraszam bardzo – próbował ratować sytuację prezes. Myślę, że podobne myśli pojawiły się w głowach wielu osób, które kompletnie pogubiły się w tym zamieszaniu referendalnym.
Ale od czego jest naTemat! Poniżej krok po kroku wyjaśniamy wszystkie zawiłości wokół referendum, które odbędzie się 15 października razem z wyborami do Sejmu i Senatu.
Jakie pytania w referendum zada PiS?
Z ogłaszania pytań referendalnych rząd zrobił wydarzenie, którego nie powstydzili się scenarzyści niejednego filmu sensacyjnego. Codziennie rano jeden z liderów Prawa i Sprawiedliwości ogłaszał po jednym pytaniu.
Jako pierwszy spot w mediach społecznościowych wypuścił Jarosław Kaczyński. Wicepremier ogłosił pytanie: "Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?".
Drugie pytanie ogłosiła Beata Szydło. "Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?" – przytoczyła, po czym zarzuciła Donaldowi Tuskowi, że "kazał pracować kobietom prawie do śmierci".
Trzecie pytanie przypadło Mateuszowi Morawieckiemu. "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?" – przytoczył.
Czwarte i ostatnie ogłosił Mariusz Błaszczak. "Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?" – zapytał.
Jak wziąć udział w referendum?
Wzięcie udziału w referendum będzie banalnie proste. 15 października należy stawić się w komisji wyborczej przypisanej do adresu zameldowania. Jak pisaliśmy w Inn:Poland, adres komisji można uzyskać przy pomocy aplikacji mObywatel.
Można także wejść na stronę Państwowej Komisji Wyborczej, a następnie wejść w zakładkę "Wyszukiwarka obwodowych komisji wyborczych". Kartę do głosowania do Senatu, Sejmu i referendum otrzymamy w jednym miejscu.
Lokale wyborcze będą otwarte od 7.00 do 21.00. Zabrać ze sobą należy dowód osobisty. Jeśli jednak jakimś cudem stracimy dokument, możemy wylegitymować się przed komisją paszportem lub prawem jazdy.
Po wejściu na teren komisji wyborczej należy zgłosić się z dokumentem po karty do głosowania, a następnie złożyć podpis w miejscu wskazanym przez pracownika komisji.
Następnie należy udać się za kotarę i postawić krzyżyk w rubryce "TAK" lub "NIE" przy każdym z czterech pytań referendalnych. Następnie kartę wkładamy prosto do urny. I to tyle.
Jak odmówić udziału w referendum?
"W żadnej mierze wyborca (osoba uprawniona do udziału w referendum) nie może i nie jest zmuszany do głosowania wyborach do jakiegokolwiek organu, ani do udziału w referendum" – czytamy na stronie Państwowej Komisji Wyborczej.
Co to oznacza? Że po stawieniu się w komisji możesz, ale nie musisz odebrać trzech kart do głosowania (do Senatu, Sejmu i referendum). Możesz wziąć dwie lub jedną.
Jeśli chcesz odmówić udziału w referendum, musisz zgłosić ten zamiar od razu przy odbiorze materiałów od członka komisji. Następnie upewnij się, że zostało to odnotowane w protokole. Na koniec złóż podpis w odpowiedniej rubryce, którą wskaże pracownik komisji.
Referendum jest wiążące dla organów państwa, jeśli frekwencja przekroczy próg 50 proc. To oznacza, że głosowanie będzie miało znaczenie, o ile udział w nim weźmie więcej niż połowa osób uprawnionych.
Przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości bojkotują udział w referendum, by to miało jedynie charakter opiniotwórczy.
Kontrowersje wokół referendum i odmowy udziału w głosowaniu
Trwa spór między prawnikami, czy konieczność zgłoszenia odmowy wzięcia karty referendalnej i złożenia podpisu nie narusza zasady tajności wyborów.
– W szczególności w małych miejscowościach, gdzie w społeczności lokalnej ludzie się znają i ludzie, którzy przychodzą pracować w komisji wyborczej, też się znają, obywatel, odmawiając przyjęcia karty referendalnej zostaje w jakimś sensie zmuszony, żeby publicznie wolę niegłosowania w referendum oświadczyć – takie stanowisko w wywiadzie dla Oko.press zajął były szef PKW prof. Wojciech Hermeliński.
A co mówi obecny szef PKW, sędzia Sylwester Marciniak? – Uważam, że opinie o naruszeniu tajności są przesadzone i wprowadzają niepotrzebne emocje i zamieszanie. Po pierwsze, wyborca podpisuje odbiór kart – ocenił w rozmowie z "Rz".
– Odmowa odebrania którejkolwiek karty do głosowania musi być odnotowana w spisie wyborców, tylko w ten sposób obwodowa komisja wyborcza będzie mogła rozliczyć się z otrzymanych kart – dodał.
Czy mogę podrzeć kartę referendalną?
Jeśli chcesz odmówić udziału w referendum, mieć pewność i spokój, że nie podniosłeś frekwencji, najlepiej skorzystać z zamieszczonej wyżej instrukcji. Część osób rozważa zamanifestowanie sprzeciwu wobec inicjatywy rządu.
To wywołuje konflikty natury prawnej. Mówiąc krótko: jedni mówią, że przedarcie karty nie przyczyni się do wzrostu frekwencji. Drudzy mówią, że samo pobranie karty przyczyni się do wzrostu frekwencji.
Do tych sporów w rozmowie z Oko.press odniósł się prof. Hermeliński. – Do dziś w zasadzie uważam, że taka forma jest dopuszczalna od strony prawnej. Przewodniczący PKW twierdzi jednak, że nie powinno się karty przedzierać. Sugerowałbym w takim razie go posłuchać – zalecił.
Szef PKW także wypowiedział się w tej sprawie dla "Rz". – Od lat z wytycznych PKW wynika, że o każdym przypadku wynoszenia czy niszczenia kart do głosowania należy zawiadomić organy ścigania – stwierdził.
– Jeśli wyborca odbierze kartę referendalną i wrzuci ją do urny to niezależnie, co na niej zaznaczy, będzie liczyła się do frekwencji. Jeśli natomiast pobierze ją i np. zniszczy, a potem wrzuci do urny, to karta będzie uznana za niebyłą, to znaczy, że nie będzie brana pod uwagę w żadnych przeliczeniach – podsumował.