Mikołajewska o filmie Sekielskich: Myślałam, że sięgną do historii SKOK-ów i wyjaśnią tajemnice
"Korzenie zła". Bianka Mikołajewska obejrzała ostatni film Sekielskich
Bianka Mikołajewska obejrzała "Korzenie zła" z samego rana. Nowy film braci Tomasza i Marka Sekielskich dotyczy nieprawidłowości, które ujawniała najpierw na łamach "Polityki", a potem innych mediów. Dopiero w 2019 roku – wyrokiem uniewinniającym – zakończył się ostatni z kilkunastu procesów, który wytoczyli jej ludzie zaangażowani w działalność SKOK-ów. Dziennikarka jest jedną z osób, które wypowiadają się w dokumencie, jednak dopiero teraz, jak inni widzowie, mogła zobaczyć film. I nie jest zachwycona.
– Rozczarowanie – jednym słowem odpowiada na pytanie o wrażenia. Od razu jednak zastrzega: – Być może miałam wygórowane oczekiwania, dlatego teraz jestem zbyt krytyczna.
Dziennikarka Wirtualnej Polski zamierza obejrzeć dokument ponownie, na razie jednak, na świeżo, tłumaczy, skąd ten zawód. – Gdy pojawiła się informacja, że tytuł to "Korzenie zła", pomyślałam, że bracia Sekielscy sięgną do historii SKOK-ów i wyjaśnią tajemnice, które wciąż otaczają okoliczności ich powstania – mówi Mikołajewska.
Na przykład? – Mało znana i nie w pełni opisana jest rola, jaką w powstaniu i kierowaniu Kasami odgrywał Adam Jedliński, bliski przyjaciel Lecha Kaczyńskiego oraz jeden z najbliższych współpracowników Grzegorza Biereckiego. Był on mózgiem Kas i autorem wielu ustaw o SKOK-ach – odpowiada dziennikarka.
Film o Kasie, nie o Kasach
Kolejne kwestie, które zdaniem Bianki Mikołajewskiej wymagają ukazania, to między innymi odpowiedź na pytanie, jaki majątek zgromadzili twórcy SKOK-ów i gdzie on jest, a także kto właściwie kontroluje dziś podmioty należące do systemu SKOK.
W takim razie o czym jest film Sekielskich? – Autorzy poszli w najbardziej filmowy wątek, czyli kulisy działania SKOK Wołomin. Są tam i wielkie pieniądze, i politycy, i służby... czyli wszystko, czego trzeba, by wokół historii zbudować atmosferę – ocenia Mikołajewska. Jednak, podkreśla dziennikarka, afera SKOK-ów to coś znacznie więcej.
– Film nosi tytuł "Korzenie zła". Ale to, co działo się w SKOK Wołomin, nie jest "korzeniem" afery w SKOK-ach lecz raczej zgniłym owocem. To efekt tego, że Kasy przez wiele lat działały z jednej strony poza państwowym nadzorem, z drugiej strony – pod swego rodzaju politycznym parasolem polityków prawicy. Działalność finansowa Kas była nieprzejrzysta. Dochodziło do wielu nieprawidłowości. Był to bardzo podatny grunt do działania nieuczciwych ludzi. Na tym gruncie zaczął działać pan Piotr P. – główny bohater filmu braci Sekielskich. Powtórzę jednak: to nie on stworzył chory system, on po prostu z niego skorzystał, wyprowadzając gigantyczne pieniądze ze SKOK Wołomin – tłumaczy Bianka Mikołajewska.
SKOK-i miały się opierać na zaufaniu
Dziennikarka przypomina, że Kasy miały opierać się na wzajemnym zaufaniu w małych społecznościach.
– Początkowo miały działać w zakładach pracy. Pani Wiesława wpłacała pieniądze, pan Władysław, jej kolega z zakładu, pożyczał. Ona ufała, że on odda pieniądze, no bo przecież jest uczciwym człowiekiem. Problem w tym, że Kasy zaczęły się szybko rozrastać: miały tysiące członków, którzy oczywiście nie mogli się już opierać na zasadzie wzajemnego zaufania. Ale nie wprowadzono odpowiednich środków ostrożnościowych – nie sprawdzano dokładnie, czy ktoś, kto chce wziąć pożyczkę, będzie w stanie ją spłacić. Złe kredyty w Kasach się mnożyły, a gdy było ich tak dużo, że Kasie groziło bankructwo, łączono taką "chorą" Kasę z inną, która działała prawidłowo. Po jakimś czasie także ta, która wcześniej sobie radziła, wpadała w kłopoty. I przyłączano ją do kolejnej. W ten sposób przez wiele lat udawało się ukrywać, że system Kas ma kłopoty – opisuje dziennikarka WP.
Pomagał w tym polityczny parasol rozłożony przez polityków prawicy, którzy, mimo ujawnianych przez media nieprawidłowości w Kasach, nadal chronili je przed nadzorem państwa.
Jak mówi Mikołajewska, pod parasol polityczny "wbiło kilku cwaniaków", między innymi jeden z bohaterów "Korzeni zła" Piotr P., który wiedział, jak wykorzystać wadliwy mechanizm SKOK-ów. To właśnie ten wadliwy mechanizm – tłumaczy dziennikarka – sprawił, że to, że w końcu nastąpi upadek części SKOK-ów, było oczywiste.
Póki jednak wszystko się kręciło, po pieniądze z Kas sięgali politycy PiS, którzy opłacali nimi swoje imprezy, inicjatywy. Korzystały z nich rozmaite prawicowe organizacje i media (wPolityce, Sieci, Tygodnik Podlaski).
– SKOK-i były skarbcem środowiska PiS. Pomogły mu przetrwać chude lata w opozycji. Oczywiście nie można porównywać ich możliwości finansowych z zasobami państwowymi, do których PiS ma dostęp od 2015 roku. Ale wcześniej pieniądze ze SKOK-ów były wielkim wsparciem dla środowiska prawicy – ocenia Mikołajewska.
"Korzenie zła" a wybory
Czy "Korzenie zła" wpłyną na wynik wyborów, a zwłaszcza czy będą kłopotem dla PiS, skoro to politycy związani z tym ugrupowaniem jedną ręką sięgali po pieniądze w SKOK-ach, a drugą odsuwali wprowadzenie podstawowych zasad bezpieczeństwa dla klientów (gdy SKOK-i stanęły na granicy bankructwa, bałagan posprzątała Platforma Obywatelska, która objęła je gwarancjami bankowymi, tak by każdy klient otrzymał zwrot zgromadzonych środków do kwoty 100 tys. euro).
– Nie sądzę, by ten film coś zmienił w sprawie głosowania. W moim odczuciu ani nikomu nie zaszkodzi, ani nie pomoże – podsumowuje Bianka Mikołajewska.