Kamery nagrały ojca zamordowanego 6-latka. Pojawiła się niepokojąca hipoteza

Mateusz Przyborowski
21 października 2023, 13:35 • 1 minuta czytania
Od piątku trwają poszukiwania Grzegorza Borysa, który jest podejrzewany o zabójstwo 6-letniego syna Olka. Jak ustalił jeden z tabloidów, 44-letniego żołnierza zarejestrował monitoring – kilka godzin przed tym, jak ciało chłopca znalazła w mieszkaniu w Gdyni jego matka.
Zabójstwo 6-letniego Olka. Kamery nagrały ojca chłopca Grzegorza Borysa Fot. Tomasz Jastrzebowski / REPORTER / Zdjęcie ilustracyjne / Policja

Gdzie jest Grzegorz Borys? To pytanie od kilkudziesięciu godzin zadają sobie nie tylko mieszkańcy Trójmiasta. Zbrodnia, do jakiej doszło w piątek rano w Gdyni, wstrząsnęła całą Polską. Nie żyje 6-letni Olek, którego ciało znalazła w mieszkaniu matka. Chłopiec miał na szyi ranę ciętą szyi, w mieszkaniu był też martwy pies.


Zabójstwo 6-letniego Olka. Kamery nagrały jego ojca, niepokojąca hipoteza

Od ponad doby trwa policyjna obława za 44-latkiem podejrzewanym o zabójstwo syna. W poszukiwaniach Grzegorza Borysa bierze udział około tysiąca osób, które przeczesują Gdynię i okolice. Do akcji zaangażowano policjantów z Pomorza, ale także z Poznania, Bydgoszczy, Olsztyna czy Łodzi.

Na miejscu pracuje też Żandarmeria Wojskowa, ponieważ mężczyzna jest czynnym żołnierzem Wojska Polskiego. Z informacji WP wynika, że to żołnierz Komendy Portu Wojennego w Gdyni w stopniu marynarza. Działania służb skupiają się obecnie przede wszystkim na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego – to rozległy i zalesiony teren, którego powierzchnia wynosi 19 930 ha.

Jak pisaliśmy w naTemat.pl, matka znalazła ciało 6-latka około godz. 10:00. Teraz, jak ustalił nieoficjalnie "Fakt", w piątek wczesnym rankiem Grzegorza Borysa zarejestrowały kamery monitoringu, gdy biegł w kierunku lasu. W posiadaniu nagrania ma być już policja.

Tabloid podaje, że widać na nim, jak 44-latek około godz. 7:00 biegnie w kierunku Źródła Marii znajdującego się na terenie kompleksu leśnego. To może wskazywać, że mały Olek już wtedy nie żył.

Co jednak najważniejsze, jak wskazuje gazeta, jeśli Grzegorz Borys faktycznie skrył się w lesie, znalezienie go może być trudne, nawet pomimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań.

Jak powiedział jeden z mieszkańców osiedla, na którym doszło do zbrodni, podejrzany "ma te tereny w małym palcu". Wcześniej pojawiły się także doniesienia, że mężczyzna interesował się technikami survivalowymi, co może oznaczać, że wie, jak przetrwać w ukryciu.

– On był takim komandosem, który przez tydzień potrafił z tego lasu nie wychodzić. To trudny teren, są tam jakieś jamy, wąwozy, szanse na znalezienie go są minimalne. Ma ten las bardzo dobrze obcykany, do tego ciężko trenował, potrafił przebiec nawet 40 km za jednym razem – powiedział "Faktowi" mężczyzna i dodał, że 44-latek być może już wcześniej szykował tam sobie kryjówkę.

Z mieszkańcami osiedla rozmawiali też dziennikarze "Super Expressu" – mówili oni, że Grzegorz Borys często chodził w stroju komandosa i kominiarce. Był też widywany z nożem, który miał zabierać nawet wtedy, kiedy chodził z synem na plac zabaw.

Przypomnijmy, że do poszukiwań 44-latka wkroczyły też policyjne psy tropiące, które zaprowadziły śledczych w teren wspomnianego Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Oprócz zarośli jest tam także wiele zbiorników wodnych.

Jak podał "Fakt", psy doprowadziły policjantów do jednego ze stawów. Miejsce przeszukali już nurkowie, jednak jak na razie niczego tam nie znaleziono.