Lewicka: Nagle nawróceni. Ludzie PiS-u dzwonią do opozycji, chcą umawiać się na kawę

Karolina Lewicka
23 października 2023, 10:19 • 1 minuta czytania
Telefony polityków dotychczasowej opozycji dzwonią cały czas. Do przyszłej władzy dobijają się ci, którzy do tej pory wiernie służyli Nowogrodzkiej. Szefowie rządowych instytucji czy państwowych przedsiębiorstw albo są już spakowani, albo liczą, że zdołają się jednak uchować.
Karolina Lewicka Fot. Maciej Stanik

Ponieważ zwykle nie wierzyli ani w geniusz Jarosława Kaczyńskiego, ani w propagandę TVP, ani w zamach smoleński, za to potrafili spektakularnie pomnażać swój majątek, nie mieliby żadnych oporów, by uwiesić się u klamki jakiegoś nowego patrona. Ważne, by nie wypaść z gry.


Dzwonią zatem, niby z gratulacjami, a przy okazji chcą się umówić na kawę. Ale przyszła władza jest na te umizgi odporna. Zaś takie telefony, a pierwsze rozległy się już w powyborczy poniedziałek, jeśli w ogóle są odbierane, to z ogromnym zażenowaniem. Bo to koniunkturalizm doprowadzony do skrajności. 

Teraz widzą propagandę

Inni, do tej pory wierni Nowogrodzkiej, zaczynają udawać, że generalnie byli przeciw. Na przykład wstrętem napawało ich to, co działo się w mediach rządowych. – Propaganda PiS była gorsza niż ta w latach 70-tych – ubolewa Marcin Wolski, choć jako bywalec mediów rządowych dzielnie ją współtworzył i kreował. Kolejni raptem zmieniają styl.

Miłosz Kłeczek, który na ostatniej prostej wrzeszczał w swoich programach na posłów opozycji, teraz udaje wyważonego dziennikarza. Pisze na X, że te wybory były wielkim świętem demokracji, a "przed nami bardzo ciekawe tygodnie kształtowania nowej sceny politycznej".

Funkcjonariuszka medialna, która w ostatnim kampanijnym tygodniu biegała za posłami KO z fascynującym w swej ogólności pytaniem "Czy Pani/Panu nie wstyd?!", teraz nikogo przy Wiejskiej nie zaczepia i nie atakuje. Tę zmianę dobrze oddaje krążący na X mem z Danutą Holecką za stołem prezenterskim "Wiadomości". Na belce napis "My tam zawsze byliśmy za Platformą".

Jeśli jeszcze szczują i atakują, to tylko po to, by załapać się na szalupę ratunkową, obiecywaną im przez Kaczyńskiego. Ludzie, którzy podjęli trud, ale jednocześnie i ryzyko funkcjonowania w polskich mediach, będą mieli i zatrudnienie, i możliwość przekazywania prawdy o tym, co dzieje się w Polsce – zapewnił lider PiS na zjeździe klubów "Gazety Polskiej" w Spale. Chętni muszą zatem jeszcze raz udowodnić swoją przydatność na froncie medialnego kłamstwa i manipulacji, reszta udaje, że to nie oni. Że tylko "wykonywali rozkazy", że wprawdzie robili, ale się nie cieszyli. 

Cmokać Trzecią Drogę

Zwrot o 180 stopni zaobserwowano też w stosunku samego PiS-u do ludowców. – Może nie liżmy, ale cmokajmy w pupcię Trzecią Drogę – zachęcał publicznie wspomniany już Wolski, a minister edukacji rozważał, że gdyby nie był w PiS-ie, to zapisałby się do PSL-u.

Ten taniec godowy został podjęty w jakiejś absurdalnej nadziei na sojusz z ugrupowaniem Władysława Kosiniaka-Kamysza, które do niedzieli wyborczej było przez Nowogrodzką intensywnie zwalczane, jak zresztą cała reszta opozycji. PiS jakby wierzył, że całą przeszłość można wygumkować. Że od poniedziałku można po prostu zmienić skórę. Że wciąż ma jakąś zdolność koalicyjną, choć wskutek tego, jak traktował opozycję (jak wrogów), nie ma jej wcale. 

Zaskakująca cisza zapadła w sieci. Michał Fedorowicz, szef Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych zwrócił uwagę na powyborczy brak aktywności kont do tej pory kolportujących przekaz władzy. – Jakby stacje nadawcze zostały zniszczone – podsumowywał metaforycznie. Po prostu się przyczajono, nie wiedząc zapewne, jak reagować w sytuacji nowej i na dodatek dość zaskakującej – przypomnijmy, że na ostatniej prostej prognozy były dość łaskawe dla PiS. Stąd szok, niedowierzanie i ta cisza. 

Już wkrótce od PiS będą się odwracać wszyscy ci, którzy starali się tej władzy nie przeszkadzać, by ona nie przeszkadzała im, np. w biznesie. Jarosław Kaczyński będzie mógł liczyć na nagrody wyłącznie od tygodnika "Sieci" braci Karnowskich. Wielu nie będzie się do PiS przyznawać, ten proces oglądaliśmy już w mikroskali w przypadku polityków Porozumienia, którzy zostali przy Jarosławie Gowinie po jego wypchnięciu z rządu. Oni też nagle zaczęli krytykować PiS, choć to szable ich ugrupowania pozwoliły Kaczyńskiemu dokonywać zmian ustrojowych w pierwszej kadencji.

Dopiero zobaczymy "opozycję totalną"

Ale to wszystko nie oznacza, że przy Nowogrodzkiej zostanie tylko wierna armia na czele z Joachimem Brudzińskim. 

Na PiS głosowało 7,6 mln wyborców. PiS zgromadził, to pewne, potężne środki finansowe na wypadek lat chudych. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Spale jasno dowodzi, że prezes przechodzi do opozycji z planem działania, który był już testowany po 2010 roku, w dodatku z sukcesem.

To strategia tworzenia alternatywnej rzeczywistości, ze swoimi organizacjami społecznymi, mediami, intelektualistami, artystami itd., przy jednoczesnym delegitymizowaniu rządzących przy użyciu najbardziej absurdalnych oskarżeń (np. o antypolskość) czy spiskowych teorii (kiedyś zamach smoleński, dziś być może opowieść o ukradzionym zwycięstwie).

PiS będzie potężną partią opozycyjną, liczącą 194 mandaty poselskie, w dodatku niemającą żadnych zahamowań czy granic. Czym jest "totalna opozycja" to dopiero właśnie PiS nam pokaże. Dlatego PiS-u nie należy przedwcześnie, jak to już kiedyś robiono, składać do grobu ani go bagatelizować. Nowogrodzka wciąż zachowuje siłę pozwalającą jątrzyć, niszczyć i dzielić.