Gdzie się podział Jim Carrey? Kiedyś grał w co drugiej kasowej komedii, a teraz... nie ma go wcale
Jima Carreya znamy m.in. z takich kultowych komedii jak "Maska", "Ace Ventura", "Głupi i głupszy", "Bruce Wszechmogący" czy "Grinch", gdzie eksploatował charakterystyczny styl rozśmieszania widzów swoją niezwykle plastyczną twarzą (naśladowany m.in. przez Cezarego Pazurę w "13 posterunku").
Aktor jednak nie dał się zaszufladkować jako "koleś, który tylko robi głupie miny i macha łapami" i grał też bardziej na poważnie (w sensie bez nadmiernego wydurniania się na ekranie) w np. "Truman Show", "Człowiek z księżyca", "Zakochany bez pamięci", "Numer 23" czy ostatniej pierwszoplanowej kreacji w serialu "Kidding" z 2018 roku.
Na koniec przyszedł czas na postać doktora Robotnika vel Eggmana w dwóch częściach filmu "Sonic" (2020 i 2022 r.), w których mogliśmy podziwiać "starego, dobrego Jima Carreya". I oprócz tego w obecnej dekadzie nie grał już nigdzie i na nic się na razie nie zapowiada.
Jim Carrey rozśmieszał ludzi na całym świecie, ale sam cierpiał na depresję
Jim Carrey rzadko o tym mówił i przez to mało osób o tym wie, ale przez większą część życia zmaga(ł) się z depresją. "Byłem na Prozacu przez bardzo długi czas. Być może pomagało mi to na chwilę załagodzić trudną sytuację, ale ludzie pozostają z tym na zawsze. Musiałem w pewnym momencie odpuścić" – mówił w 2004 roku. Zaburzenie mogło być to związane z trudnym dzieciństwem – jego rodzice ledwo łączyli koniec z końcem. W pewnym momencie ojciec stracił pracę i rodzina (ma trójkę rodzeństwa) wylądowała na bruku: część zamieszkała w minibusie, a nastoletni Jim ze swoim bratem w namiocie nad jeziorem Ontario. W końcu jednak wyszli z bezdomności i przeprowadzili do nowego mieszkania.
Ojciec dostał nową robotę, a 15-letni Jim razem z bratem zaczęli pracować na nocki jako woźni i ochroniarze w fabryce opon. Rok później rzucił szkołę i zaczął stawiać swoje pierwsze kroki jako komik. W 2007 r. przyznał, że "gdyby jego kariera w show-biznesie nie potoczyła się pomyślnie, to teraz pewnie pracowałby w Hamilton w Ontario, w hucie stali Dofasco".
Po latach przestał brać leki i inne używki – nie pije nawet kawy. Stwierdził, że "życie jest zbyt piękne". Przeszedł także przemianę duchową. Uskutecznia medytacje, manifestacje, przez pewien czas "przesiadywał z Buddą, Kriszną i innymi tymi gośćmi". Ukojenia szuka także w naturze, malarstwie i rzeźbie.
W 2015 roku przeżył ogromną tragedię - jego ukochana odebrała sobie życie.
Ogromne piętno na jego psychice i karierze odcisnęła samobójcza śmierć jego partnerki, makijażystki Cathriony White z 2015 roku, oraz wszystko to, co działo się później. Poznali się w trzy lata wcześniej, kiedy była jeszcze żoną Marka Burtona. Również cierpiała na depresję. W pewnym momencie ze sobą zerwali, ale potem znów widziano ich razem. 9 dni później odebrała sobie życie. Przedawkowała leki przeciwbólowe, które trzymał w swojej szafce.
Burton złożył pozew, w którym oskarżył Carreya o śmierć swojej żony. Twierdził, że aktor wykorzystał swoje "ogromne bogactwo i status celebryty", by nielegalnie zdobyć i dostarczyć jej leki. Aktor w oświadczeniu przyznał, że kochał White i nie miał z tym nic wspólnego, a jej problemy zaczęły się dużo wcześniej i były "poza jakąkolwiek kontrolą".
Choroba nasiliła się, gdy jej ojciec zmarł na raka – do samobójstwa doszło w 3. rocznicę jego śmieci. W liście pożegnalnym zaadresowanym do Carreya pisała, że nie może sobie poradzić z rozstaniem (para znów wcześniej postanowiła od siebie odpocząć). Prosiła go też, by zajął się jej pochówkiem. Carrey na pogrzebie niósł jej trumnę i mówił, że "głęboko poruszony odejściem jego słodkiej Cathriony".
Pozew przeciwko Carreyowi złożyła też jej matka – Brigid Sweetman. Uważała, że zaraził ją chorobami przenoszonymi drogą płciową, które mogły wpłynąć na jej stan psychiczny. Jej prawnicy twierdzili, że aktor miał chlamydię, opryszczkę i wirusa zapalenia wątroby typu A i ukrywał to przed nią.
"Te dokumenty pokazują, że Jim Carrey okłamał media, opinię publiczną i sąd. Carrey został teraz pokazany takim, jakim jest – nieuczciwą gwiazdą Hollywood, która myśli, że może powiedzieć wszystko i oszukać ludzi tylko dlatego, że jest sławna" – pisała Sweetman w oświadczeniu. Obie sprawy zostały umorzone w 2018 roku.
Jim Carrey wypalił się zawodowo. Nie mówi jednak ostatniego słowa
Te i z pewnością wiele innych rzeczy, o których nie mamy bladego pojęcia, wpłynęły na to, że stanął gdzieś z boku Hollywoodu. Co prawda co jakiś czas pojawia się w wywiadach, programach telewizyjnych i galach rozdaniu nagród, ale żyje raczej w izolacji i na pewno nie ma go tyle w mediach, co kiedyś.
61-letni gwiazdor stracił też pasję do aktorstwa. Dlatego "Sonic 2: Szybki jak błyskawica" może być też jego ostatnim w karierze... o ile jakiś reżyser czy scenarzysta go czymś nie zaskoczy. Mam nadzieję, że znajdzie się taka osoba, bo szkoda by było, by tak wspaniała filmografia zakończyła się takim filmem (z całym szacunkiem dla miłośników niebieska jeża).
"Cóż, odchodzę na emeryturę. Chyba tak. I mówię to całkiem poważnie. Jeśli anioły ześlą scenariusz napisany złotym atramentem, który okaże się naprawdę ważny dla ludzi, to mógłbym w to pójść, ale na razie robię sobie przerwę" – mówił w zeszłym roku w rozmowie z "Access Hollywood".
Carrey wyznał też, że "naprawdę kocha swoje spokojne życie, kocha nakładać farbę na płótno i kocha swoje życie duchowe". Zauważył, że pewnie nigdy w historii nie usłyszymy tego od żadnego innego celebryty, ale "zrobił już swoje i ma dość". Jego fani jednak biorą poprawkę na te słowa, bo po sequelu "Głupiego i głupszego" z 2014 r. też zrobił sobie przerwę od grania dużych ról, a jednak potem powrócił.