Po to Duda zlecił PiS budowanie rządu? Kilka tygodni pozwoli ministrom pobrać wielkie pieniądze

Dorota Kuźnik
08 listopada 2023, 12:52 • 1 minuta czytania
Nikt już za bardzo nie ma złudzeń, że Mateuszowi Morawieckiemu uda się zbudować rząd, który uzyska większościowe poparcie Sejmu. Choć taką szansę dał mu Andrzej Duda, komentatorzy widzą w tym głównie granie na zwłokę. Pojawiła się jeszcze jedna teoria, która mówi, po co PiS ma budować rząd bez większości. Tym razem mowa o pieniądzach.
Fot. RAFAL OLEKSIEWICZ / REPORTER

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda ogłosił, że misję tworzenia nowego rządu powierza przedstawicielowi partii, z której sam się wywodzi, czyli Mateuszowi Morawieckiemu.


W związku z politycznymi powiązaniami decyzja nie była wielkim zaskoczeniem. Od początku wiadomo było jednak, że taki ruch jest prawdopodobnie pozbawiony sensu. Morawiecki, mimo usilnych starań, nie ma szans na zbudowanie większościowego poparcia w Sejmie, ponieważ współpracę i działanie ramię w ramię zapowiedziały opozycyjne partie Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. Te łącznie mają 248 mandatów.

Realizacja planu, że to one ostatecznie zbudują rząd, jest raczej jedynie kwestią czasu. To stąd zastanawiano się, po co prezydent z PiS ma grać na zwłokę.

Jak ustaliła "Rzeczpospolita", oprócz czasu, który poprzednia władza może zyskać na szykowanie sobie miękkiego lądowania, niektórzy politycy zyskają jednak także duże pieniądze.

Prawa nowego rządu oznaczają wielkie pieniądze

Mimo tymczasowego charakteru rządu, który ten będzie miał od momentu powołania, do głosowania nad wotum zaufania, ministrom przysługują wszelkie uprawnienia. Jak tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" konstytucjonalista prof. Andrzej Jackiewicz organ ten nie ma jeszcze tzw. "inwestytury parlamentarnej", ale ministrowie są de facto pełnoprawnymi członkami gabinetu.

Jak podaje "Rzeczpospolita", tym co wiąże się z przywilejami dla przedstawicieli nawet takiego tymczasowego rządu, są - mówiąc wprost - pieniądze. Z chwilą powołania nowego gabinetu, jego członkowie uzyskają m.in. prawo do pobrania wynagrodzenia i odprawy (w wysokości jednomiesięcznego wynagrodzenia).

– Kultura polityczna wymaga, by przez ten czas ministrowie zachowywali powściągliwość w swoich działaniach i nie krępowali planów kolejnej ekipy – zauważa dr Maciej Berek, były szef Rządowego Centrum Legislacji, którego cytuje gazeta.

Ile zarabia minister w rządzie? Tyle politycy PiS na odchodne wyciągną od Państwa

O tym, na jaką pensję może liczyć szef resortu, pisał w kwietniu Business Insider.

"Konstytucyjny minister zarabia miesięcznie 14 tys. 30 zł brutto plus 3 tys. 757 zł brutto z tytułu dodatku funkcyjnego. Łącznie daje to kwotę 17 tys. 786 zł miesięcznie. Jeśli przy tym pełni stanowisko wicepremiera jego wynagrodzenie rośnie do nieco ponad 18 tys. zł miesięcznie (14 tys. 279 zł wynagrodzenia oraz 4008 zł dodatku funkcyjnego) – czytamy w portalu.

Nowy rząd może oznaczać nowy podział gabinetów, natomiast jeśli przyjmiemy, że dotąd mieliśmy 17 ministerstw, to sam koszt miesięcznych pensji dla szefów wszystkich resortów wyniesie Polaków około 300 tysięcy złotych.

Drugie tyle będą stanowiły odprawy, o ile oczywiście przyjmiemy, że mowa jedynie o wynagrodzeniu za miesiąc i tylko dla ministrów. Kwota ponad 600 tysięcy nie uwzględnia obsługi tymczasowego rządu oraz wynagrodzeń dla pozostałych osób, którym zostaną powierzone w nim funkcje.