Dokąd przejdzie Rachoń, Holecka i reszta gwiazd TVP? "Nie ma sensu udawać"
Pierwsze wydanie "Wiadomości" TVP po wyborach było trochę jak powrót w czasie o dobrych siedem lat. Taka cofka do momentu, zanim PiS postanowił zmienić media publiczne w swoją propagandową tubę. Dobór tematów stał się jakby lżejszy, a i na antenie TVP Info zrobiło się nieco "nudniej".
Magdalena Ogórek zdecydowanie zeszła ze swojego napastliwego tonu, z czego zresztą nawet później się tłumaczyła. Pozostali zresztą też sprawiali wrażenie zdecydowanie bardziej stonowanych. Wahnięcie zauważył medioznawca dr Adam Szynol z Uniwersytetu Wrocławskiego, o czym mówi w naTemat.
– Był moment refleksji: "Co my biedni teraz mamy zrobić? Zacząć uprawiać dziennikarstwo i sprawiać wrażenie, że zawsze tak było?" To pytanie wynikało też pewnie z tego, że sam prezes Kaczyński nie mógł się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć przez dobrych kilka dni i przekaz z wytycznymi popłynął dopiero po czasie – tłumaczy.
Przegrana PiS nie wystarczyła. Wierni pracownicy TVP dalej chwalą rząd
Niewiele czasu musiało minąć, zanim wróciliśmy do starych, dobrze znanych "standardów" Telewizji Polskiej. Wystarczyło trochę doniesień, że PiS za wszelką cenę próbuje znaleźć sobie koalicjanta w Polskim Stronnictwie Ludowym.
Do tego wstępne pogłoski, że prezydent Andrzej Duda i tak powierzy misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, i już "Wiadomości" wróciły do schematu, który dobrze znamy.
Tego w sumie przestawiać raczej nie trzeba, ale jeśli ktoś celowo omija format, to w skrócie można określić to tak: Opozycja wcale nie wygrała wyborów, tylko PiS, Tusk jest zły i działa na polecenie niemieckiego rządu, a partia Kaczyńskiego to jedyne ugrupowanie patriotów, bez którego Polskę czeka klęska. Do tego oczywiście straszenie Putinem, który nas zaatakuje, kiedy tylko opozycja przestanie dozbrajać armię.
Jedyne co się zmieniło, to postawa wobec PSL, które z przyczyn oczywistych przestało być już tak demonizowane.
Co się stanie z Kłeczkiem, Holecką i resztą gwiazd TVP Info?
W branży o gwiazdach TVP po wyborach zaczęto mówić, że to "żywe trupy". W końcu jednym z podstawowych postulatów, z którym Koalicja Obywatelska szła do wyborów, było zrobienie porządku z mediami publicznymi.
Na razie nie wiadomo, jak będą wyglądały, ale jedno jest pewne: na Danutę Holecką, Miłosza Kłeczka, Michała Rachonia i resztę dworu "Wiadomości" oraz TVP Info miejsca po "sprzątaniu" z pewnością nie będzie. Większość pracę będzie musiała sobie znaleźć poza telewizją, przynajmniej tą publiczną.
Jak tłumaczy dr Adam Szynol, to właśnie powód, przez który zmian w TVP na razie nie widzimy.
– Ludzie doszli do wniosku, że i tak nie ma sensu udawać. W końcu przyszłości raczej nie mogą wiązać z TVP. Do tego można przypuszczać, że do centrali telewizji poszedł przekaz o treści: "Macie dalej wykonywać swoją robotę, czyli stać za nami murem. Jak nie, możecie już zrezygnować i iść szukać sobie innej pracy". I większość została – wyjaśnia.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze
Dr Adam Szynol tłumaczy, że nie bez znaczenia są w tym przypadku stawki, za które pracują gwiazdy TVP. Jak informowaliśmy zresztą w naTemat, NIK ustaliła, że Danuta Holecka czy Michał Adamczyk dostają gaże na poziomie 50 tys. złotych miesięcznie.
Do tego od 1 sierpnia 2020 r. do 31 stycznia 2023 r. za prowadzenie "Wiadomości" 10-11 razy na miesiąc Holecka miała otrzymywać 46 tys. zł netto. Przez cały okres obowiązywania umowy zarobki te miały wynieść prawie 1,4 mln zł.
Podobnie wygląda sytuacja finansowa w przypadku pozostałych, najbardziej znanych postaci Telewizji Polskiej i TVP Info.
– Mamy wiedzę, że to są stawki na poziomie ok. 40-50 tys. złotych miesięcznie. Mamy też świadomość, że ta władza nie chce odejść polubownie, więc pracownicy takie wynagrodzenia będą dostawać pewnie jeszcze przez parę dobrych miesięcy. Wystarczy tylko, że będą siedzieć po cichu i wykonywać swoją robotę. Nic dziwnego więc, że z tego nie rezygnują – tłumaczy dr Adam Szynol.
Co po zmianach w TVP?
Zmiany w końcu jednak nadejdą. Zgromadzone oszczędności mogą pomóc przetrwać najbardziej znanym, ale "mali" wcale nie zarabiają kokosów. Już dziś widać, że wielu, szczególnie tym mniej znanym, będzie zwyczajnie ciężko.
Relacje tego, jak wygląda sytuacja na rynku osób z doświadczeniem w Telewizji Polskiej w swoim CV, opisywał nasz siostrzany portal INNPoland. Jak czytamy, z szukaniem pracy nikt się nie kryje, ale efekty są słabe. Są nawet tacy, którzy wiedząc, co się szykuje, zaczęli wysyłać zgłoszenia już w marcu, ale do dziś nie znaleźli pracy. Ba, na rozmowach w mediach, które nie są prawicowe, zwyczajnie byli wyśmiewani.
Prawicowych mediów, które przyjmą spadochroniarzy z TVP, na rynku jest natomiast niewiele. To raptem kilka gazet i portali oraz Telewizja Republika. Nadzieję na pracę w mediach po odpolitycznieniu TVP, zasiał jednak Jarosław Kaczyński. Ogłosił on niedawno, że będzie uruchamiał własne media.
– Ludzie, którzy podjęli trud, ale jednocześnie i ryzyko funkcjonowania w polskich mediach, będą mieli i zatrudnienie, i możliwość przekazywania prawdy o tym, co dzieje się w Polsce – ogłosił w Spale Kaczyński.
Dr Adam Szynol komentuje jednak, że bez względu na wszystko, PiS nie będzie w stanie zbudować medium, które wchłonie wszystkich. I to w zasadzie jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego po wyborach TVP nadal wygląda tak, jak wygląda: – Praca w mediach PiS znajdzie się tylko dla najbardziej lojalnych i wiernych. A to jest moment, żeby tę lojalność udowodnić.