Chciała dożyć końca PiS. Nie żyje 102-letnia uczestniczka Marszu Miliona Serc
W niedzielę 1 października ulicami Warszawy przeszedł opozycyjny Marsz Miliona Serc. Frekwencja na manifestacji zwołanej na dwa tygodnie przed wyborami przez Donalda Tuska zdecydowanie dopisała: pojawiło się na niej kilkaset tysięcy osób. Szacunki mówią o liczbie 600-800 tys. osób i jasno wskazują, że była to największa demonstracja w Polsce po 1989 roku.
Nie żyje najstarsza uczestniczka Marszu Miliona Serc
Duży rozgłos zyskała jedna z uczestniczek, pani Teresa, która na marszu pojawiła się na wózku inwalidzkim. W ręku dzierżyła transparent z napisem "Mam 102 lata. Muszę dożyć końca PiS". Seniorka zasłynęła jako "najstarsza uczestniczka Marszu Miliona Serc".
Teraz jednak media obiegła smutna informacja o śmierci pani Teresy. Poinformował o tym związany z TVN24 dziennikarz Maciej Wierzyński, który – jak się okazało – był zięciem kobiety.
"Wygląda na to, że takie życzenie, że zaczyna się spełniać, jednak Prezes nie zamierza łatwo oddać pola" – napisał Wierzyński w felietonie opublikowanym na stronie internetowej stacji.
Dziennikarz opowiedział także o historii swojej teściowej, z pochodzenia Ślązaczki, która w czasie wojny była ofiarą hitlerowskich prześladowań. "Gestapo wsadziło ją do więzienia we Wrocławiu, gdzie przesiedziała blisko rok" – czytamy.
"Mimo hołdowniczych listów od Premiera Morawieckiego, dziękującego mojej Teściowej za to, że 'położyła na szali własne życie i zdrowie', wolała Tuska od Prezesa, który szczuje dalej, a moja teściowa, choć miałaby liczne powody, by szczucie polubić, bardzo szczucia nie lubiła" – pisze Maciej Wierzyński.
Właśnie dlatego, jak podkreśla, pani Teresie zależało na tym, żeby pojawić się 1 października na manifestacji w okolicach Hali Mirowskiej w Warszawie i wyrazić swój sprzeciw wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości.