"Celem jest leczenie, a nie zapewnianie rozrywki". Telewizji nie będzie za darmo w szpitalu
Pacjenci, zwłaszcza ci, którzy co jakiś czas trafiają do szpitala, chcą darmowej telewizji w tych placówkach.
Teraz telewizory są dostępne w salach pacjentów tylko w niektórych placówkach i na dodatek należą do zewnętrznych operatorów, a za możliwość oglądania trzeba płacić. Za dostęp na określony czas trzeba wrzucić do specjalnego urządzenia kilka złotych.
Nie każdy z pacjentów jest przygotowany i ma ze sobą rozmienione pieniądze, ale też nie każdego stać na to, aby dorzucać kolejne monety, zwłaszcza gdy pobyt w szpitalu nie trwa 2-3 dni, ale np. kilka tygodni.
Wprawdzie wielu pacjentów zamiast z telewizji korzysta z oglądania poprzez różnego rodzaju platformy na smartfonach, tabletach czy laptopach. Pozostaje jednak wielu takich, którym trudno przetrwać bez szklanego ekranu kolejne dni i ciągnące się godziny w szpitalu między badaniami i zabiegami.
W petycji do Ministerstwa Zdrowia pojawiły się takie argumenty, że "dostęp do telewizji poprawia jakość życia i samopoczucie pacjenta, co może mieć pozytywny wpływ na jego zdrowie i proces leczenia", a obecnie "pacjent musi płacić wysoką opłatę za telewizję, która jest ustalana przez firmę prywatną, a nie przez szpital". Ponadto według autorów petycji "opłata jest często nieproporcjonalna do jakości i ilości oferowanych kanałów telewizyjnych".
Dodano też, że obecna sytuacja "jest niezgodna z prawem pacjenta do godnej opieki zdrowotnej".
Nieugięte Ministerstwo
Ministerstwo Zdrowia jednak ma tu jasne stanowisko i nie zamierza finansować dostępu do telewizji, bo tego typu rozrywka nie jest elementem leczenia. Nie można jej uznać za świadczenie towarzyszące.
"Podstawowym celem podmiotów leczniczych, w tym prowadzących szpitale, jest leczenie, a nie zapewnianie rozrywki" - napisał jednoznacznie resort w odpowiedzi na petycję. Tak więc pacjenci, którzy chcą telewizję w szpitalu oglądać, muszą za nią sami zapłacić.
Ministerstwo zdrowia argumentuje, że telewizory w szpitalach nie są przewidziane w żadnych przepisach prawa ani rozporządzeniach dotyczących tego, jakie wymagania muszą spełniać pomieszczenia i jak powinny być wyposażone placówki wykonujące działalność leczniczą.
Resort podkreśla jasno, że głównym celem tych placówek jest leczenie, a nie zapewnianie rozrywki.
Jednocześnie przypomina, powołując się na ustawę o działalności leczniczej, że w miejscu udzielania świadczeń zdrowotnych, czyli np. w szpitalu może być wykonywana działalność inna niż działalność lecznicza pod warunkiem, że nie jest uciążliwa dla pacjenta lub przebiegu leczenia.
Stąd możliwość instalowania telewizorów z płatnym dostępem przez zewnętrznych operatorów.
Jednak dostępu do telewizji nie można - w myśl przepisów - uznać za wchodzące w skład świadczenia gwarantowanego, świadczenie towarzyszące.
Za takie - w myśl ustawy o świadczeniach - uznaje się:
- zakwaterowanie i adekwatne do stanu zdrowia wyżywienie w szpitalu lub w innym zakładzie leczniczym podmiotu leczniczego wykonującego działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne w rozumieniu przepisów o działalności leczniczej (np. w zakładzie leczniczo-opiekuńczym lub w sanatorium),
- usługi transportu oraz transportu sanitarnego,
- zakwaterowanie poza zakładem leczniczym, jeżeli konieczność jego zapewnienia wynika z warunków określonych dla danego świadczenia gwarantowanego.
"Telewizor jest elementem wyposażenia, którego posiadanie i udostępnianie pacjentom do użytku w szpitalach i innych zakładach leczniczych nie jest wymagane przepisami prawa, w tym przepisami rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie szczegółowych wymagań, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia i urządzenia podmiotu wykonującego działalność leczniczą" - pisze Ministerstwo Zdrowia.
Dostawcami usług telewizyjnych pozostaną więc podmioty zewnętrzne, a pacjenci za dodatkową "rozrywkę" nadal będą płacić z własnej kieszeni.