Wiem, że jeśli jedna z nas zajdzie w ciążę, przyjaźń się skończy [LIST]
Ciąża oznacza koniec przyjaźni
"Bezdzietna lambadziara" to obelga, ale w naszym gronie trzech przyjaciółek zawsze używałyśmy tego w sposób żartobliwy. Miałyśmy nawet na Messengerze grupę o tej nazwie, na którą wysyłałyśmy sobie kadry z naszego wygodnego, bezdzietnego życia.
Dajmy na to: zdjęcie ze śniadania w łóżku wraz z ukochanym o godzinie 11:00 w niedzielę z podpisem "smutne życie bezdzietnej lambadziary". Tak, trochę sobie żartowałyśmy z kobiet, które uważają, że nie posiadając dzieci, coś w życiu tracimy.
No przynajmniej ja i Paula patrzyłyśmy na matki w naszym wieku wręcz z politowaniem czy współczuciem. Lubiłyśmy nasze wygodne życie, w którym wyjście na drinka, całonocną imprezę czy pojechanie na spontaniczny weekend trzeba było dostosować tylko do grafiku w pracy – a ten z możliwością home office był całkiem elastyczny.
Wyjątkiem była Daria, która może i dzieci nazywała prześmiewczo "bombelkami" czy mówiła, że po weekendzie siostrzeńcami ma wyłączony instynkt macierzyński, ale w swoim czarnym humorze nie szła tak daleko, jak my.
Gdy tylko urodziły się bliźniaki jej siostry, mówiła, że pytanie o to, kiedy sama będzie mieć dziecko, zabolało ją dlatego, że "przecież teraz nie ma możliwości". Już wtedy z Pauliną zdziwiłyśmy się, bo wyglądała na szczerze rozczarowaną, a do tej pory mówiła, że "dzieci to nie jej bajka".
Wszystko stało się jasne na jej urodzinach, gdy zostałyśmy już tylko we trójkę i popijając winko, rozmawiałyśmy o planach na najbliższą przyszłość. I wtedy Daria powiedziała: "zaczęliśmy się z Pawłem starać o dziecko". Ledwo utrzymałyśmy kieliszki w rękach.
Nasza przyjaciółka z Pawłem była 3 lata i chociaż awantury zdarzały się im dość często, to podobnie równie namiętnie się godzili. Nie byli małżeństwem, nie byli nawet zaręczeni – nie żeby to było najważniejsze, ale nie spodziewałyśmy się takiej informacji.
Pytałyśmy, jak ma się do jej zapewnień o braku instynktu macierzyńskiego. Uznała, że nie była pewna, ale teraz czuje, że chce być mamą "i to młodą przed 30-stką". I z Pauliną dokładnie zrozumiałyśmy, że gdy się to stanie, nasza trójka muszkieterek zamieni się w dwie przyjaciółki plus "koleżankę-wiecznie-zajętą-maluszkiem".
Obserwuję to wśród swoich koleżanek, znajomych i znajomych znajomych od lat. I ostrzegano mnie przed tym wiele razy – gdy tylko pojawi się dziecko, stracisz przyjaciółkę. Najpierw będzie okres ciąży, gdy przyszła mama straci zainteresowanie wyjściami, serialami, polityką, pracą – tematem rozmów będzie snucie cukierkowej przyszłości z małą/małym.
Spotkania przy kawie (bo przecież nie przy drinku) będą ograniczać się do hauli zakupowych, a wśród nich będziemy oglądać body i skarpeteczki. Ale z tego, co wiem – najgorzej będzie po narodzinach. Na początku my jako bezdzietne, ale empatyczne przyjaciółki będziemy pytać, co u małej, co u młodej mamy i zabiegać o spotkania.
Potem okaże się, że spotkania to głównie siedzenie w dusznym mieszkaniu (ogrzewanie na pełną moc, bo maluszek będzie chory), gdzie deliberować będziemy wokół konsystencji zdrowej zupki i koloru kupki. Mamoza może sięgnąć nawet momentu, w którym na pytanie "a co tam u CIEBIE?" Daria będzie odpowiadać: "no wiesz, mała jest chora, mała ząbkuje, mała jutro ma adaptację w przedszkolu".
Niejedną koleżankę widziałam w stanie, w którym przestaje odróżniać siebie od dziecka, nie mówiąc o tym, że i tak pokłócimy się przy okazji rozmowy o tatusiu. Ile razy próbowałam wyciągnąć jakąś młodą mamę na drinka, gdy już miała ochotę na wyjścia. Wtedy pojawiał się odwieczny problem – ale kto zostanie z dzieckiem?
Gdy sugerowałam, że przecież ojciec, to zaczynało się – on nie będzie umiał, ja się z nim boję zostawić maleństwo, i tak będzie do mnie dzwonił i będę miała wyrzuty sumienia, że zostawiłam go samego.
Wtedy zazwyczaj między mną a młodą mamą dochodziło do spięcia, bo ja sugerowałam jej, że powinna wymagać od partnera więcej, a ta broniła go do momentu ostatecznej eskalacji, gdy uciszała mnie tekstem "ciekawe, czy będziesz mówiła tak samo, gdy sama będziesz miała dzieci".
Nie chcę tracić przyjaciółki i życzę jej wszystkiego dobrego, dlatego tym bardziej nie chcę jej widzieć jako umęczonej matki Polki, która wygląda, jakby żałowała swojej decyzji. Mimo wszystko zrobię wiele, żebyśmy miały kontakt, ale nie wierzę w to. Ciąża zmienia wszystko i to nie tylko u młodej mamy. Ale i u jej przyjaciółek.