Uczestnicy "Love Never Lies" mówią, czy reality było wyreżyserowane. "Musiałam się przyzwyczaić"
Drugi sezon "Love Never Lies" był wyreżyserowany? Amanda i Kornel komentują
7 lutego na Netfliksie pojawił się finałowy, siódmy odcinek "Love Never Lies", w którym sześć par w końcu spotkało się po rozłące. Możemy też już obejrzeć reunion, czyli odcinek specjalny nagrany osiem miesięcy po zakończeniu programu.
Drugi sezon "Love Never Lies" wygrały Paulina i Ania, jedyna jednopłciowa para w programie. Mało kłamstw mieli na koncie również Sandra i Bill oraz Karolina i Maks, ale dziewczyny zdeklasowały konkurencję: skłamały tylko raz. Zakochane wygrały 124 tysiące złotych.
Kontrowersyjny format, którego gospodynią jest Maja Bohosiewicz, znowu wzbudził wielkie emocje. Wielu widzów przyznaje, że byli tak ciekawi tego, co wydarzy się dalej, że praktycznie jednego dnia pochłonęli całość.
Opinie były podzielone - jedni stwierdzili, że pierwsza edycja była bardziej wciągająca, a inni, że to właśnie druga okazała się większym rollercoasterem.
"Ten sezon nie ma podjazdu do pierwszego"; "Wszystko jest tak udawane i naciągane, że maskara. Mimo wszystko wolałam pierwszą edycję, bo była bardziej realistyczna. Tu widać, że większość sytuacji to ustawka..." – czytamy w komentarzach.
Amanda i Kornel z "Love Never Lies", czyli uczestnicy, którzy mogli się pochwalić najdłuższym, 9-letnim stażem związku, w rozmowie z Plejadą, zapewnili, że nic nie było wyreżyserowane, jak sugerują to niektórzy.
– Po pięciu minutach zapomniałem, że są kamery jakiekolwiek i że ktoś to ogląda, więc nic nie jest wyreżyserowane. Dzieje się wszystko, tak jak my chcemy, co chcemy - to robimy. Nikt nam niczego nie każe – oznajmił Kornel.
– Ja musiałam się przyzwyczaić. Zajęło mi to jeden dzień. To też przez to, że ja miałam bardzo małą sypialnię i jak się poruszałam, to kamera również. Szybko idzie się przyzwyczaić. Wszystko się działo naprawdę – podkreśliła Amanda.
W wywiadzie opowiedzieli też o tym, co okazało się najtrudniejsze w programie. – Ogólnie bez telefonu spoko. Każdemu polecam taki detoks. Ale jeśli chodzi o najgorszy moment w programie, to właśnie było oglądanie w willi obaw tego, co się dzieje, w willi pokus. To było najgorsze dla mnie – stwierdziła uczestniczka.
– Oglądanie tego, co druga połówka robi, nie było przyjemnym doświadczeniem – dodał Kornel. – Zastanawiałem się, co Amanada zobaczy, co pokaże, bo wiedziałem, że mocno zawaliłem. Miałem poczucie winy. Zżerało mnie to od środka, jak mocny będzie jej odzew moją stronę, bo wiedziałem, że ten odzew nastąpi – przyznał.
– Jestem bardzo emocjonalna, więc dla mnie to pierwsze wejście do willi było bardzo grube. Praktycznie cały czas tam płakałam, ale przede wszystkim przez to też, że ja nie miałam nigdy zaufania do Kornela, więc z tyłu głowy gdzieś tam czułam, że coś się dzieje i te myśli cały czas mi towarzyszyły. Zagłębiałam się w swoich czarnych myślach. Cały czas się nakręcałam - stąd właśnie moje obawy i takie właśnie skrajne emocje – tłumaczyła Amanda.
W naTemat drugi sezon recenzowała Ola Gersz. "Dla mnie jako widzki już pierwszy sezon był zbyt dużym obciążeniem. Teraz jednak ledwo dotarłam do końca. Pewnie, chciałam wiedzieć, co dalej, bo każdy odcinek kończy się mocnym zwrotem akcji, a 'Love Never Lies' jest idealnym guilty pleasure i (niestety) wciąga jak diabli. Ale szybko miałam już przesyt dramatami, tragediami, łzami. Ba, uznałam, że miłość to bagno, bo po programie Netfliksa... naprawdę trudno mieć inne zdanie" – stwierdziła.