Nazwał policjantkę ladacznicą. Sąd nie był surowy dla byłego księdza

Nina Nowakowska
28 lutego 2024, 10:56 • 1 minuta czytania
Były ksiądz Michał Woźnicki dał się poznać całej Polsce jako duchowny- skandalista. Dawny salezjanin z Poznania, wyrzucony z duchowieństwa przez samego papieża, nie przebiera w słowach. Wcześniej został skazany za antysemickie kazania, teraz usłyszał wyrok za znieważanie policjantek na służbie. Jedną z nich nazwał ladacznicą.
Nazwał policjantkę ladacznicą, inną wyzwał od przestępcy. Sąd nie był dla byłego księdza zbyt surowy. Fot. Norbert Rzepka/REPORTER

Podczas swojej "kariery" w duchowieństwie były ksiądz Michał Woźnicki zdążył obrazić niemałą grupę osób. W konsekwencji były salezjanin został wyrzucony z zakonu, a Watykan usunął go ze stanu kapłańskiego za herezję i schizmę. Były kapłan nie po raz pierwszy miał też kontakt ze świeckim wymiarem sprawiedliwości, jest recydywistą.


Porównywał Żydów do kleszczy, nazwał policjantkę ladacznicą

Jak pisaliśmy w naTemat.pl Woźnicki został już skazany za antysemickie kazania, w których porównywał Żydów m.in. do kleszczy. Tym razem chodziło o ubliżanie funkcjonariuszkom policji.

"Gazeta Wyborcza" donosi, że we wtorek 27 lutego zapadł wyrok w związku z sytuacjami, do których doszło w marcu 2021 r. i w kwietniu 2022 r. W pierwszej z nich chodziło o obrażenie policjantki w gmachu sądu, kiedy Woźnicki był jeszcze księdzem. Wówczas, w samym środku pandemii, nie chciał założyć maseczki, a mundurowych pytał, czy służą diabłu i czy są przestępcami, tłumacząc, że maski zakładają jedynie przestępcy.

Druga sytuacja miała miejsce na komisariacie policji, gdy były duchowny chciał złożyć zawiadomienie dot. pobicia. Wtedy oburzył go cywilny strój policjantek przyjmujących zgłoszenie, które nazwał ladacznicami, które "ze względu na wygląd mogłyby pracować równie dobrze w klubie nocnym".

Proces za zamkniętymi drzwiami

Proces Woźnickiego odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Dlaczego? Sędzia obawiał się, że inaczej może dojść do zakłócenia porządku publicznego. Jawne było jedynie ogłoszenie wyroku.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza" sąd potwierdził winę byłego księdza i skazał go na rok prac społecznych (po 30 godz. w miesiącu). Mężczyzna musi również zapłacić dwóm policjantkom zadośćuczynienie w wysokości 1,5 tys. zł i 2 tys. zł. To jednak nie koniec sądowego tournée, ponieważ Woźnicki czeka jeszcze na rozpoczęcie dwóch innych procesów za antysemickie wypowiedzi.

Skandaliczne wypowiedzi Woźnickiego

Woźnicki w swoich wcześniejszych wypowiedziach obrażał m.in. wiernych innych wyznań, osoby LGBT, a nawet samego papieża. Były ksiądz atakował także państwową służbę zdrowia oraz Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i jej założyciela Jerzego Owsiaka, bo... pomaga "kraść chorych Kościołowi".

W 2023 r. były duchowny "zasłynął" m.in. haniebnymi słowami o biciu żony przez męża. W jego kazaniu na ten temat padło nawet nawiązanie do wyścigów konnych i uderzania batem.

– U świętego Alfons Marii Liguoriego znajdziemy zasadę, że mężczyzna nie ma prawa zbyt mocno żony bić. Ale męstwo mówi o obronie żony przed samą sobą, kiedy domaga się tego, żeby nią potrząsnąć – stwierdził.

– Ciekawe, że jak są wyścigi konne, to nikt jeszcze nie zrezygnował z bata. (...) Kobieta musi nad sobą czuć rękę mężczyzny – podkreślił Woźnicki.