"Próbowali wciągnąć mnie do samochodu". Kożuchowska ujawnia swoją historię i wspomina Lizę
Sprawą Lizy żyje cała Polska. Białorusinka została brutalnie zgwałcona przez Doriana S. Stało się to na klatce schodowej w centrum Warszawy. Nikt z przechodniów nie zareagował. 25-latka kilka kolejnych dni walczyła o życie w szpitalu, ale nie udało się jej uratować.
Przejmujący wpis Kożuchowskiej o napaści
Małgorzata Kożuchowska opublikowała w czwartek (7 marca) post na swoim instagramowym koncie z czarno-białym zdjęciem zmarłej Lizy. W opisie przyznała, że ona też kiedyś została napadnięta, ale na szczęście... ktoś zareagował.
"Lata temu. Byłam jeszcze wtedy studentką. W drodze powrotnej z uczelni do domu zostałam napadnięta przez dwóch mężczyzn, którzy próbowali wciągnąć mnie do samochodu. Broniłam się. Nie mogłam krzyczeć, bo zasłonili mi usta. Po chwili szamotaniny puścili mnie i uciekli" – zaczęła wątek.
W uliczkę, na której się to działo wjechał samochód i to on ich wystraszył. Zatrzymał się przy mnie i odwiózł bezpiecznie do domu. To, że pojawił się w tym momencie, w tym miejscu uratowało mi życie.
Dla aktorki było to traumatyczne przeżycie. "Jeszcze wiele lat później prześladował mnie sen, w którym grozi mi niebezpieczeństwo i wiem, że muszę krzyczeć; próbuje, ale nie mogę wydobyć głosu. Czasem się udawało i budziłam się z krzykiem. On był wyzwalający. Był ratunkiem" – wyznała.
"Minęło tyle lat i wciąż wokół nas jest przemoc, gwałt, napaści. Musimy reagować! Nawet jeśli sytuacja jest niejednoznaczna, ale intuicja podpowiada, że coś tu jest nie tak. Lepiej się pomylić i przeprosić niż żałować do końca życia, ze nie zareagowałam/em" – zaapelowała.
"Strach paraliżuje, pozbawia ofiary głosu! Bądźmy ich głosem! Reagujmy! Ja tym, którzy lata temu nie zostawili mnie na pustej ciemnej ulicy, zawdzięczam życie. Dziękuję" – podsumowała.