Dawid Podsiadło o kulisach swoich koncertów. Wyznał, co jest dla niego "bardzo bolesne"

Weronika Tomaszewska-Michalak
20 marca 2024, 15:11 • 1 minuta czytania
Dawid Podsiadło wciąż pozostaje jednym z najpopularniejszych polskich wokalistów. W jednym z odcinków swojego podcastu z Radkiem Kotarskim opowiedział o kulisach swoich koncertów. W minione wakacje artysta wystąpił przed niemal osiemdziesięciotysięczną publicznością. Co działo się tuż po jego zejściu ze sceny? Piosenkarz otworzył się przed fanami.
Dawid Podsiadło otworzył się przed fanami. Fot. VIPHOTO/EAST NEWS

Dawid Podsiadło – choć w świecie artystycznym osiągnął już tak wiele – to nie spoczywa na laurach. 26 sierpnia 2023 roku był dla niego dniem wyjątkowym. Dał wówczas koncert na Stadionie Narodowym. Fani wyprzedali niemal 80 tysięcy biletów na to wydarzenie w kilka minut.


Show, jakie przygotował, zebrało dobre recenzje. Wokalista tego samego dnia zapowiedział kolejne stadionowe koncerty. I tak w czerwcu tego roku da sześć koncertów w: Poznaniu, Chorzowie i Gdańsku.

Podsiadło: Po koncercie jestem przez godzinę otępiały

Co tak naprawdę dzieje się za kulisami takich wydarzeń? Podsiadło prowadzi na YouTube podcast z Radkiem Kotarskim. W jednym z nich ujawnił, co działo się z nim po tym, jak zakończył tak spektakularny występ w Warszawie.

Na początku przyznał, że "odpowiedzialność za poprowadzenie takiego wydarzenia i stworzenie przyjemniej atmosfery jest dla niego naprawdę sterująca".

Godzinę po koncercie jestem w dziwnym stanie takiego otępienia. Przez pierwsze dziesięć minut gadam non stop, krzycząc trochę, bo jestem ogłuszony. Gadam non stop, że "wow, wow, wow, ale super" albo "źle, źle, źle". Potem jak usiądę, to przez kolejne 40 minut słucham – nic nie mówię. Widzę się ze swoimi najbliższymi ludźmi, szukam w nich dumy ze mnie – wyznał.

W dalszej części Podsiadło przyznał, że powrót po wszystkim do pustego mieszkania jest dla niego dołujący. – Przepaść pomiędzy takim tłumem, który skanduje twoje imię i świadomość, że przezywasz coś tak epickiego, a powrót do mieszkania, w którym spędzasz 90 procent swojego życia i zamawiasz maka o 2 w nocy, jest dziwna. Ten kontrast jest bardzo bolesny – mówił.

Jednocześnie zwierzył się, że "codzienność jest dla niego trudna i depresyjna" i chodzi tutaj o jego "podejście, bo zazwyczaj skupia się na negatywnych rzeczach".

Zdarzyło się jednak, że po jednym z koncertów wybrał się na wakacje. Stwierdził, że to była jedna z najlepszych decyzji. – Sytuacja, w której poleciałem na drugi koniec świata i byłem na rajskiej plaży, z rajską dziewczyną, patrzyłem na ocean, piłem kokosy, byłem szczęśliwy i zapomniałem trochę, co zostawiłem za sobą w tej Polsce – opisywał.