"Ponoć doszło do burdy, były krzyki". Byliśmy na Grzybowskiej 71, gdzie znaleziono 4 ciała

Mateusz Przyborowski
09 kwietnia 2024, 19:22 • 1 minuta czytania
– Praktycznie codziennie tędy przechodzimy. Ktoś znalazł dobre miejsce na cmentarz. Spokój, cisza. Tu nikt od jakichś 20 lat nie zagląda. Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu widziałam listonosza, który wchodził do tej kamienicy. Przed budynkiem stały też kosze na śmieci. Gdyby nie to, jak wygląda elewacja, można by pomyśleć, że to zwyczajny budynek mieszkalny – mówi nam mieszkanka Warszawy, którą spotkaliśmy we wtorek przy Grzybowskiej 71 na Woli. To w tej kamienicy znaleziono ciała czterech mężczyzn.
Cztery ciała przy Grzybowskiej 71 w Warszawie. Byliśmy na miejscu Fot. Mateusz Przyborowski / naTemat.pl

Kamienica o numerze 71 to najstarszy budynek przy ul. Grzybowskiej na warszawskiej Woli. I największa ruina w tej okolicy. Czteropiętrowy budynek znajduje się w pobliżu Muzeum Powstania Warszawskiego i placu Europejskiego – zielonego i popularnego "miejsca spotkań i relaksu" – jak możemy przeczytać w opisach w sieci. Za zabytkową kamienicą wyrastają drapacze chmur, obok powstaje kolejny luksusowy biurowiec. To ścisłe centrum Warszawy.


Od ubiegłego weekendu Grzybowska 71 to także najmroczniejsze miejsce w stolicy. W niedzielę znaleziono tam ciała dwóch mężczyzn. W poniedziałek – kolejne dwa. Zwłoki były w różnym stadium rozkładu. Służby od początku nie chciały zdradzać szczegółów, zasłaniając się dobrem śledztwa. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji potwierdził jedynie mediom, że "doszło do zdarzenia o charakterze kryminalnym".

Cztery ciała przy Grzybowskiej 71 w Warszawie. Byliśmy na miejscu

Wirtualna Polska podała nieoficjalnie, że w sprawie zatrzymano do tej pory siedem osób, w tym osoby narodowości ukraińskiej. Miały one przebywać w pustostanie od wielu miesięcy. Według portalu we wtorek zatrzymani mieli zostać przesłuchani przez prokuraturę. Śledczy mają też zwrócić się do sądu z wnioskiem o trzymiesięczny areszt.

Policja od początku nie wykluczała kolejnych zatrzymań, ale też tego, że w kamienicy są ukryte kolejne ciała. We wtorek pojechaliśmy na miejsce. Służby były tam cały czas.

Starsze małżeństwo przechodzi chodnikiem po drugiej stronie ul. Grzybowskiej. W pewnym momencie na chwilę przystają. Spoglądają na kamienicę nr 71. – To jest szok... – mówi mężczyzna. – To prawda – wtrącam.

– Mieszkamy w pobliżu, praktycznie codziennie tędy przechodzimy. Ktoś znalazł dobre miejsce na cmentarz. Spokój, cisza. Tu nikt od jakichś 20 lat nie zagląda – stwierdza kobieta.

I po chwili dodaje: – Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu widziałam listonosza, który wchodził do tej kamienicy. Przed budynkiem stały też kosze na śmieci. Gdyby nie to, jak wygląda elewacja, można by pomyśleć, że to normalny budynek, w którym mieszkają normalni ludzie. Nigdy nie słyszałam jednak żadnych awantur.

Podobnie mówią też pracownicy banku, który znajduje się w nowoczesnym biurowcu naprzeciwko. Część ludzi stoi w jego oknach i wpatruje się w działania policjantów, techników i śledczych, którzy co chwila wchodzą i wychodzą z bramy kamienicy.

– Tu zawsze był spokój, więc tym bardziej wszyscy jesteśmy zszokowani, że odkryto aż cztery ciała. Pracuję w naszej firmie od dwóch lat. Kiedyś na dole kamienicy był sklep papierniczy i kebab – mówi nam pracownik banku.

– Chociaż nasz ochroniarz mówił nam, że w ostatni weekend doszło tu do jakiejś burdy. Były ponoć krzyki, a z kamienicy leciały jakieś rzeczy. Ochroniarz mówił też, że widział, jak z okna wyglądała młoda kobieta, około 30-letnia. Jego zdaniem nie wyglądała na osobę bezdomną – dodaje.

Kamienica od weekendu jest ogrodzona policyjną taśmą i radiowozami, które skutecznie zasłaniają przed gapiami to, co dzieje się w środku. We wtorek rano na miejsce znowu przyjechali technicy, którzy przeczesywali teren. Skupili się na bramie i dziedzińcu kamienicy – kiedy byliśmy na miejscu, słyszeliśmy między innymi głośny dźwięk tłuczonego szkła, najpewniej śmieci. Po drugiej stronie wszystkiemu przyglądało się mnóstwo osób. W jednym momencie naliczyliśmy ich ponad 20.

– Przejeżdżałem tędy jakieś dwa tygodnie temu. W bramie leżały materace. To było dość spore koczowisko ludzi bezdomnych – mówi nam mężczyzna przejeżdżający chodnikiem na rowerze. – Niech pan zobaczy, ile służby mają roboty. Policjant znowu przyszedł do radiowozu po wodę – dodaje.

O tym, że Grzybowska 71 ma dziedziniec, powiedział nam też geodeta, który wykonuje badania dla firmy, która stawia swój wieżowiec za kamienicą. Sprawdza, czy roboty nie wpływają negatywnie na zrujnowany budynek. – Jeszcze w ubiegłym tygodniu mogłem wejść na klatkę tej kamienicy, by wykonać pomiary. Nie czułem odoru ludzkiego ciała – słyszymy.

Około godz. 13:00 na miejsce przyjechali też – ponownie – technicy z Żandarmerii Wojskowej. Początkowo spekulowano, że sprawa może mieć związek z jakimś wojskowym, ale po prostu ŻW dysponuje specjalistycznym sprzętem, który jest pomocny śledczym.

Po godz. 14:00 służby zakończyły swoje działania. Pocieszające w całej sprawie jest tylko to, że nie odnaleziono kolejnych ciał. Technicy kilka razy przenosili jednak do samochodów zabezpieczone dowody.

Po godz. 15:00 na miejsce przybył też pracownik kantoru, który znajduje się na dole. – Kantor był otwarty do soboty – mówi nam mężczyzna i dodaje, że przylegają do siebie dwie oddzielne kamienice. Jak dodaje, jedna należy do prywatnego właściciela, ta o numerze 71 należy z kolei do miasta.

– W 2018 roku podjęto uchwałę, że kamienica przy Grzybowskiej 71 pójdzie do rozbiórki. Miało się to stać po tym, jak wyprowadzi się ostatnia rodzina. Od tego momentu miasto zaczęło sukcesywnie wysiedlać mieszkańców, ale wciąż mieszkały tu dwie rodziny – wyjaśnia nam pracownik kantoru.

I dodaje: – Nie wiem, co się działo tutaj nocami, ale w dzień widywałem sporo Ukraińców. Czasami wynosili z kamienicy żyrandole, rury. Pewnie zanosili je na złom i taki był ich sposób na zarobek.

Zrujnowana Grzybowska 71 z bogatą historią

Kamienica przy ul. Grzybowskiej 71 została wybudowana między 1907 a 1910 rokiem. Należała do rodziny Antoniego i Leokadii Gawłowiczów. W okresie międzywojennym pod tym adresem miał znajdować się browar Polonia.

Przed II wojną światową na pewno mieściła się tam siedziba firmy produkującej zaprawy do wódek. W sieci można znaleźć informacje, że była tam także mydlarnia, fabryka wód mineralnych, fabryka musztardy, a nawet warsztaty wyrobów metalowych i odlewnia metali.

Z dawnego wystroju przy Grzybowskiej 71, którego wykonanie zlecili Gawłowiczowie, dziś zostało niewiele – jedynie wisząca nad samą bramą płaskorzeźba z podobizną Chrystusa. W podwórku – jak opisywała stołeczna "Gazeta Wyborcza" w 2018 roku – znajduje szklana kapliczka z figurką Maryi.

Nowe fakty ws. czterech ciał w Warszawie. Taki miał być motyw zbrodni

We wtorek po południu warszawska policja zatrzymała 34-letniego Ukraińca. To domniemany sprawca zabójstw na warszawskiej Woli. Pojawiły się także pierwsze informacje o prawdopodobnym motywie – miała być nim kłótnia o kobietę – taką informację przekazał Rafał Pasztelański z portalu tvp.info.

Według śledczych zabójstwa miały miejsce od stycznia do kwietnia tego roku. Co zaskakujące, śledczy wiążą 34-latka na razie z zabójstwami trzech z czterech osób, których ciała odnaleziono w opuszczonej kamienicy.

TVP Info podaje, że w miniony weekend na policję zgłosiła się kobieta. Miała powiadomić funkcjonariuszy o tym, że "w kamienicy przy ul. Grzybowskiej 71 jest kilka ciał". Była roztrzęsiona, prawdopodobnie bała się, że będzie kolejną ofiarą.

Wcześniej policja zatrzymała czterech mężczyzn i trzy kobiety, w tym tę, która zgłosiła sprawę. Wszyscy mają być osobami w kryzysie bezdomności. Są wśród nich zarówno Polacy, jak i Ukraińcy – mają od 30 do 50 lat.

34-letni Ukrainiec jeszcze dziś ma usłyszeć zarzuty zamordowania trzech osób. Ślady wskazują na to, że zostały one śmiertelnie pobite i miały rany kłute. Czwarte ciało znalezione w kamienicy przy Grzybowskiej – według TVP Info – miało na szyi pętlę i nie jest jasne, w jaki sposób zmarł ten mężczyzna.