Szara rzeczywistość kolorowych domków na Bemowie. "Tynk spadał nam na głowę podczas kąpieli"
Osiedle Przyjaźń znajduje się na Bemowie w Warszawie. Tuż obok stoi ratusz, a mieszkańcy korzystają z pachnącego świeżością metra. Miejsce to jest jednak żywą pamiątką po dawno minionej erze PRL-u. Czas na osiedlu zatrzymał się jednak w latach 50. ubiegłego wieku. Domki powstały dla budowniczych Pałacu Kultury i Nauki. W 1955 roku robotnicy je opuścili, a ich miejsce zajęli studenci i pracownicy naukowi, a następnie zwykli mieszkańcy miasta.
Teraz jednak wszyscy dostali pisma z informacją, że do 9 maja mają opuścić domy, które zamieszkują od nawet kilkudziesięciu lat. – Nikt z nas nie pozwoli na to, aby osiedle Przyjaźń – perełka wśród zabytków Bemowa i Warszawy, było odsunięte na margines i popadło w niebyt – mówią nam Radni Dzielnicy Bemowo Magdalena Gogol i Maciej Bartosiak.
Akademia Pedagogiki Specjalnej powiedziała dość. Studenci i mieszkańcy nie wiedzą co dalej
Osiedle Przyjaźń należy do Skarbu Państwa, ale od ok. 12 lat teren wraz z budynkami był wydzierżawiony przez Akademię Pedagogiki Specjalnej. Ta jednak stwierdziła, że nie zamierza przedłużać umowy. Dlatego zarówno mieszkańcy nowych akademików przy ul. Powstańców Śląskich, jak i osoby zamieszkujące drewniane budynki na Osiedlu Przyjaźń usłyszały, że muszą wyprowadzić się do 9 maja. W sumie jest to ok. 2 tys. osób
Uczelnie (m.in. APS i UKSW) już wcześniej podpisywały ze studentami umowy najmu tylko do 9 maja. Przypomnienie o tym, że akademik trzeba będzie opuścić, mieszkańcy otrzymali jeszcze przed Wielkanocą, choć kartka bez logotypów, pieczęci, podpisów nie była wiarygodnym źródłem informacji. Po tygodniach niepewności i milczenia doszło do spotkania studentów i części mieszkańców z Kierownikiem APS-u zarządzającym osiedlem.
Na razie umowy ze studentami mają być przedłużone o 3 miesiące – do końca lipca. – Dostaliśmy wnioski o przedłużenie umowy, tylko nie mamy gwarancji, że zostanie ona przedłużona – potwierdził w rozmowie z nami Mikołaj Zych, jeden ze studentów mieszkających na osiedlu od czterech lat.
Dzięki temu będą mogli spać spokojnie podczas sesji egzaminacyjnej. Ale co dalej? Co z osobami, które posiadają bezterminowe umowy najmu? Tego na razie nie wiadomo. Pewne jest za to, że budynki wymagają remontu. I to natychmiastowego.
Tak żyje się na Osiedlu Przyjaźń. "Tynk spadał nam na głowę podczas kąpieli"
Sama na Osiedlu Przyjaźń spędziłam trzy lata. Mieszkałam głównie w budynku nr 65, ale podczas wakacji poznawałam również "uroki" innych kolorowych domków. O kuchni mogłam zapomnieć. Jeden prysznic musiał wystarczyć 30 osobom, a w toaletach czasami nie spływały fekalia. Od mojej wyprowadzki z tamtego miejsca minęło już 6 lat. Miałam nadzieję, że sytuacja uległa tam poprawie. Okazuje się, że jednak nie.
– Kuchni brak, każdy musi organizować coś we własnym zakresie. Prysznic mamy jeden, co prawda został wyremontowany w wakacje, ale wcześniej stan był potworny. Tynk spadał nam na głowę podczas kąpieli – opowiedziała nam Kasia, studentka UKSW, która na Osiedlu Przyjaźń mieszka od 2022 roku.
Najtrudniejsza do przetrwania dla mieszkańców osiedla była zima. – Zdarzało się, że było nam odłączane ogrzewanie na 2-3 dni z dziennym uprzedzeniem. Taka sytuacja zdarzyła się zarówno tej zimy, jak i poprzedniej – podkreślała.
Idealnie nie jest również w nowszych akademikach – blokach postawionych przy ul. Powstańców Śląskich. Tam studenci dysponują własnymi kuchniami, a także łazienkami na kilka, a nie kilkanaście osób. – Jestem mieszkańcem "Rogasia" i sytuacja jest tutaj zróżnicowana. Jedne segmenty są w lepszym stanie, inne w gorszym. Ten w którym mieszkam, jest takim pośrednim. Mieliśmy kilka problemów, które rozwiązaliśmy samodzielnie lub poprzez kontakt z majstrami w akademiku. Największym problemem obecnie jest internet, który nie wszędzie działa tak samo. W jednych miejscach zasięg jest bardzo dobry, w innych nie ma go wcale – mówił nam Mikołaj Zych, który w akademiku mieszka od czterech lat.
Dlaczego mimo tak fatalnych warunków studenci nadal nie opuszczają tego miejsca? Głównym powodem są finanse. Za miejsce w pokoju dwuosobowym w tzw. starej zabudowie trzeba zapłacić 580 zł miesięcznie. Pokój jednoosobowy oznacza opłatę w wysokości 680 zł miesięcznie. Studenci mogą również wynająć dwupokojowy pokój tylko dla siebie. Wówczas miesięcznie zapłacą za niego 780 zł. W tej cenie zawarte są już media, a także dostęp do internetu.
Drugim powodem jest klimat Osiedla Przyjaźń, który przyciąga jak nic innego. – w moim domku raczej wszyscy żyją w zgodzie i nikt sobie nie przeszkadza. Zabudowa i okolica tego miejsca są tutaj dodatkowym plusem – wyjaśniła Kasia.
Niektórzy na Osiedlu Przyjaźń w Warszawie mieszkają całe życie
O wiele bardziej skomplikowana wydaje się sytuacja osób, które na Osiedlu Przyjaźń mieszkają kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. W tym czasie musieli zainwestować wiele własnych pieniędzy, aby doprowadzić budynki do stanu, w którym da się w nich mieszkać w godnych warunkach.
– Każdy, kto wynajął tutaj mieszkanie, dostał pusty lokal wyposażony tylko w instalację elektryczną z czasów PRL-u i z dostępem do ciepła. Żeby zrobić z tego mieszkania, wszyscy musieli poczynić ogromne nakłady. Ja wynajmuję 30 metrów i musiałam wydać ok. 40 tys. zł. Na własny koszt trzeba było doprowadzić kanalizację, wymienić elektrykę, zrobić ściany, położyć podłogi. Tutaj nie ma nawet piwnic, bo budynek stoi na betonowych legarach. Trzeba było robić izolację, niektórzy wymienili okna, bo poprzednie się do niczego nie nadawały – podkreśliła pani Agnieszka, która wraz z synem na Osiedlu Przyjaźń mieszka od 19 lat.
– To nie jest tak, że ludzie muszą tu mieszkać, bo ich nie stać na coś innego, choć części na pewno nie stać. To jest enklawa. Mija się te ogromne ekrany dźwiękoszczelne i wchodzi do zupełnie innego miejsca – powiedziała nam Agnieszka. Dodała też, że jest to w zasadzie takie małe miasteczko wewnątrz Warszawy. Wśród jego mieszkańców są studenci, ale również prawnicy, lekarze, przedsiębiorcy, czy pracownicy sklepów. Cały przekrój społeczny.
– Nikt z nami nie rozmawia. Czujemy się jak przedmiot. Wszyscy coś mówią, a my niczego nie wiemy. Składamy wspólną umowę o chęci przedłużenia umowy do kanclerza, który jeszcze do 9 maja zarządza tym terenem, a drugą do Zarządu Skarbu Państwa – wyjaśniła i podkreśliła, że żaden mieszkaniec osiedla nigdzie się nie wybiera. Będą zajmować wynajmowane lokale tak długo, jak nie zostaną z nich wyrzuceni na podstawie wyroku sądu.
– Młodzi ludzie są jeszcze w stanie z sobą coś zrobić. Ale nie wyobrażam sobie 70-latków opuszczających mieszkanie, skoro to jest ich dom nieraz od urodzenia. Gdzie oni pójdą? Pod most? – dodała.
Dzielnica Bemowo w Warszawie chce pomóc
Chęć przejęcia opieki nad terenem wyraził już bemowski ratusz. O przyszłość tego miejsca zabiegają również radni. Pewne jest, że teren nie zostanie sprzedany deweloperom. Kolorowe drewniane domki są bowiem pod ochroną konserwatora zabytków, a także zabezpieczone poprzez Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).
– W obecnym momencie jako radni PO Bemowa z Miastem Stołecznym i we współpracy z Wojewodą Mazowieckim, przygotowujemy zespół roboczy, który nie był możliwy za poprzedniego wojewody. Z informacji pozyskanych na trójstronnym spotkaniu, wiemy, że realizowane są plany dotyczące przygotowania dokumentacji i wycenienia prac jakie należy wykonać w zakresie wymiany infrastruktury podziemnej, a następnie będą pozyskiwane na to środki. Skala inwestycji, jakie należy poczynić, jest ogromna – wyjaśnili nam radni Magdalena Gogol i Maciej Bartosiak.
Czytaj także: https://natemat.pl/553001,poklocilem-sie-z-kolega-o-aktywistow-felietonCo zatem czeka mieszkańców osiedla? – Z informacji przekazywanych podczas spotkań, wynika, że osoby posiadające podpisane umowy na najem lokali nie powinny czuć się zagrożone i poddawać fake newsom, choć sytuacja jest trudna. Obecnie Miasto Stołeczne musi przejąć zarząd nad osiedlem i uregulować najpilniejsze sprawy, tak aby zachować ciągłość funkcjonowania osiedla i mieszkańców na tym osiedlu – podkreślili samorządowcy.