Blokowanie dróg, oblewanie pomników, zakłócone wyścigi konne. Aktywiści zasłynęli ostatnio z dziwacznych pomysłów, którymi pracują sobie na miano najbardziej znienawidzonej grupy społecznej. Dość ich mają nie tylko kierowcy, ale też ludzie, którzy z zażenowaniem patrzą na to z boku. Aż trafiłem na kogoś, kto nawet im kibicuje...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pewnie słyszeliście o ostatnich incydentach w Warszawie. Były zablokowane mosty, bo ludzie w pomarańczowych kamizelkach postanowili usiąść z transparentami i przykleić się do jezdni. Było też zakłócenie wyścigów konnych na Torze Służewiec. A jeszcze wcześniej pomnik Syreny nad Wisłą oblany farbą i zakłócony spektakl w Filharmonii Narodowej. Po co? No przecież w obronie klimatu!
Żeby było jasne: nie mam nic do aktywistów. Teoretycznie biorą się za bardzo trudne problemy – globalne ocieplenie, zanieczyszczenie środowiska, można długo wymieniać. Sam w naTemat pisałem o "betonozie" w miastach i ostrzegałem, że jeśli nie posadzimy drzew, to w końcu wszyscy usmażymy się żywcem. Aktywistą bym się nie nazwał, ale dorzuciłem cegiełkę do ich podwórka.
Tylko że między aktywistą a "patoaktywistą" jest cienka granica, co pokazali ostatnio działacze Ostatniego Pokolenia. To ludzie z tej organizacji odpowiadają za serię głośnych akcji w stolicy.
W rozmowie z kolegą sam wywołałem ten temat i doszło do małej kłótni. Uważam, że aktywiści klimatyczni, którzy maczali palce w ostatnich "genialnych" pomysłach, pracują jedynie na ośmieszenie własnych postulatów. Kolega stwierdził za to, że popiera dzieciaki, które walczą o swoją przyszłość.
No właśnie, dzieciaki. Głównymi bohaterami tych zadym (uważam, że to całkiem odpowiednie słowo) są bardzo młodzi ludzie. Już pomijam fakt, jakie zagrożenie stwarzają sobie i innym, kiedy kładą się na jezdni albo przyklejają się do różnych dziwnych rzeczy.
Problem w tym, że ktoś musiał im wmówić, że taka forma protestu będzie najlepsza. Dorzucę jedno nagranie, żeby pokazać, jak to wygląda w rzeczywistości. Tak się skończyło blokowanie drogi w Warszawie.
Dalej w sprzeczce kolega przekonywał mnie, że przecież... w latach 80. walczyło się o wolną Polskę, i że teraz odbiera się prawo do tego dzieciakom, które też przecież o coś walczą. Już nie o wolny kraj, tylko konkretnie o "egzystencję". No bo ekologia, dostęp do wody, ograniczenie spalin itd.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przemilczałem i uznałem, że to absurd, aż w końcu usłyszałem: "Przestań gadać głupoty, że nie odpowiada ci forma protestu, bo 'szkodzą sprawie'".
Nawet przez chwilę pomyślałem, że może trzeba położyć się czasem na ulicy w imię czystego powietrza, albo oszczędzania wody pitnej. Może każda słuszna idea potrzebuje jakiejś rewolucji? Przeszło mi w momencie, gdy po raz kolejny zobaczyłem reakcje, jakie wywołały pomysły Ostatniego Pokolenia.
W komentarzach w sieci dosłownie się gotuje. Pod nagraniami z incydentów aktywistów ludzie w większości nie zostawiają na nich suchej nitki. Dziwicie się? Bo ja nie. Nie trzeba być mistrzem w wyczuwaniu nastrojów społecznych, żeby zorientować się, jaki będzie efekt zatamowania ruchu w mieście, albo zdewastowania ważnego pomnika. To ostatnie to już w ogóle zwykły wandalizm. Nawet nie zapraszam do dyskusji.
Tak, aktywiści potrafią czasami zaszkodzić sprawie. Zobaczcie, że ich akcje nie sprowokowały do dyskusji o tym, jak oczyścić powietrze w miastach, zmniejszyć korki na ulicach i w ogóle być bardziej "eko". Rozmawiamy o tym, co tu się znowu wyprawia. I co tym razem wymyślili aktywiści. Doszliśmy do momentu, w którym dyskusja bez wulgaryzmów o aktywistach nie istnieje. Aktywiści, podziękujcie "patoaktywistom".
Widziałem nawet porównania aktywistów z protestującymi rolnikami, którzy też przecież blokowali drogi traktorami. Że oni mogli tamować ruch, a tamci to już nie. Tylko zobaczcie na formę tych demonstracji, które mimo wszystko były pod kontrolą. O wadze postulatów nie będę się rozpisywał – każdy będzie przekonany, że jego jest najważniejszy. Ale zestawienie dwóch tych grup jest po prostu bez sensu.
W dyskusji o aktywistach kolega napisał przekornie: "Tak, rzeczywiście, powinni protestować po cichu i spokojnie, najlepiej w domu i to pod kołdrą, żeby sąsiadów nie denerwować. Strajk okupacyjny dużego pokoju, pikieta w łazience".
***
Rozwiąż nasz quiz! Dokończysz cytat z kultowego filmu? Mało kto zdobywa 15 punktów
Zacznijmy od tego, że aktywistom przydałby się mały test na spostrzegawczość. Jeśli kolejne ich pomysły wywołują bardziej wściekłość społeczną niż zrozumienie czy zaciekawienie, może warto jednak coś zmienić? Incydenty w Polsce to jedno, ale za granicą było tego jeszcze więcej. Aktywiści klimatyczni nie kojarzą się już dobrze – to bardziej fakt niż opinia.
Co może być najgorsze, kiedy walczycie teoretycznie o coś ważnego? Moment, w którym ktoś ośmiesza wasze postulaty. Pod płaszczykiem słusznej sprawy w głupi sposób rujnuje wiarygodność. Możecie walczyć o coś szalenie istotnego, ale ludzie już wtedy tego nie kupują.
Nie odpowiem na pytanie "jak protestować", bo nie czuję się aktywistą. Mam tylko przekonanie, że łatwo jest usprawiedliwiać zadymiarskie zapędy jakąś wzniosłą ideą. I zgadzam się, że potrzeba czegoś więcej, niż wywieszania transparentów czy posprzątania papierków na chodniku, ale bezmyślne zwracanie na siebie uwagi wzbudza tu bardziej złość i zażenowanie niż zrozumienie.
22 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Pokażcie mi, co sensownego przygotowali z tej okazji aktywiści, żeby chociaż kilka osób zrozumiało problemy z kryzysem klimatycznym.
Ostatnie Pokolenie znowu blokuje drogi w Warszawie i chwali się w internecie "obywatelskim nieposłuszeństwem". Zamiast o klimacie pogadamy o tym, ile osób stało przez nich w korku. A ludzie, którzy realnie mogą mieć wpływ na ekologię, nawet nie potraktują ich poważnie.