Dziś Światowy Dzień bez Papierosa. Dlaczego w ogóle palimy? 

redakcja naTemat.pl
31 maja 2024, 06:09 • 1 minuta czytania
Dziś po papierosa i zapalniczkę sięgnie 8 mln Polaków. Dlaczego co roku o odstawieniu “dymka” trzeba nam przypominać? Odpowiedź jest prosta: bo nikotyna tak silnie uzależnia, że niewielu palaczy realnie rzuca nałóg. Ale, paradoksalnie, to nie jej należy bać się najbardziej. Wbrew powszechnemu mitowi – nikotyna, co zauważa WHO, nie jest rakotwórcza.
Fot. 123rf.com / shalunx

Dlaczego uzależniamy się od palenia?

Jak tłumaczy psychiatra, dr n. med. Piotr Wierzbiński, ryzyko uzależnienia się od nikotyny wynosi 32 proc., tymczasem od heroiny – “zaledwie” 23 proc. Prawdopodobieństwo, że wpadniemy w nałóg kokainowy, jest 17-procentowe. Ryzyko alkoholizmu jest natomiast o dwa procent niższe (15 proc.). Już po tym zestawieniu widać, dlaczego tak trudno rzucić nałóg palenia. W Polsce palenie rzuciło zaledwie 12 proc. ankietowanych w ostatnim badaniu Eurobarometru KE. To 1 z 3 najniższych wyników w UE. 


Z roku na rok palimy za to coraz więcej papierosów – w ub. roku ponad 49 mld. Z rzucaniem za to jakoś nam nie wychodzi.

Nikotyna aplikowana w papierosach jest dodatkowo niebezpieczna: wdychamy nie tylko uzależniającą substancję, ale również powstające w wyniku spalania substancje smoliste, w tym 90 toksyn, z czego 70 ma rakotwórcze działanie. To właśnie one wywierają katastrofalny wpływ na nasze zdrowie, powodując raka i inne choroby płuc. Nikotyna sama w sobie, choć nie jest dla zdrowia obojętna, zdecydowanie ustępuje im szkodliwością. 

Co więcej, są już badania naukowe, które dowodzą, że potencjał uzależniający nikotyny jest znacznie wyższy w papierosach, niż w tzw. alternatywnych wyrobach nikotynowych, jak podgrzewacze tytoniu czy e-papierosy. Prościej rzecz ujmując: znacznie trudniej jest zerwać z paleniem papierosów, niż z używaniem podgrzewacza tytoniu czy e-papierosa. Właśnie dlatego niektóre organizacje medyczne na świecie (ale też w Polsce) zauważają, że zastąpienie papierosa produktem 

Obecność substancji uzależniającej sprawia jednak, że palacz nie myśli o konsekwencjach: liczy się tylko i wyłącznie gratyfikacja, związana z kolejnym “dymkiem”. A ta następuje tu niezwykle szybko. 

Szybka reakcja naszego organizmu na nikotynę to zasługa “przekaźnika przyjemności”, czyli dopaminy. Jej działanie jest tym skuteczniejsze, że powodowane pulsacyjnym dostarczaniem nikotyny: z każdym wdechem do naszego organizmu przedostaje się jej nowy rzut, tym samym wywołując produkcję dopaminydr n. med. Piotr Wierzbiński

Co więcej, nikotyna nie ma natychmiastowych skutków ubocznych: nie otępia, nie wprowadza nas w odmienny stan świadomości. Zapewnia chwilę, pozornego zaznaczmy, relaksu, uspokojenia, redukcji stresu, po której można normalnie wrócić do obowiązków. 

Duża dostępność, niska cena (mamy drugie najtańsze papierosy w UE) oraz natychmiastowa gratyfikacja - w skrócie to właśnie te czynniki odpowiadają za niesłabnącą “popularność” papierosów. Fakt, że w naszym kraju wciąż pali około 30 proc. społeczeństwa świadczy natomiast o tym, że rzucenie palenia rzeczywiście jest niezwykle trudne. 

Rzucanie palenia: najpierw zrezygnuj z dymu

— Dwóch na trzech palaczy deklaruje, że chce rzucić papierosy. Faktyczną próbę podejmuje jednak jeden na trzech. A finalny sukces jest udziałem zaledwie... 2-3 proc. z nich. Z tych rzucających, realnie z nałogu wychodzi zatem góra trzech na stu — podkreśla dr. Wierzbiński.

Czy zatem da się zwiększyć szanse palaczy na to, aby Dzień Bez Papierosa świętowali więcej niż raz w roku? Rozwiązaniem może być tu strategia redukcji ryzyka, zwana niekiedy strategią małych kroków. 

Jej głównym założeniem jest zastępowanie używki o najbardziej negatywnym wpływie na zdrowie inną używką, która w znacznie niższym stopniu oddziałuje negatywnie na nasz organizm. Przykładem pary takich zamienników jest heroina i metadon. W przypadku papierosów takimi zamiennikami są e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu, które są znacznie mniej toksyczne, ponieważ nie ma w nich dymu (w odróżnieniu od papierosów nie zachodzi w nich proces spalania tytoniu, który jest głównym problemem w tym nałogu). 

Dla zobrazowania tej różnicy: podczas palenia papierosa powstaje dym i ok. 7 tys. związków chemicznych. Natomiast podczas podgrzewania tytoniu w jednym z podgrzewaczy powstaje ok. 530 takich związków, w dodatku w znacznie niższych dawkach, niż w dymie z papierosa.

— Gdy jest mowa o redukcji szkód jako jednej z terapii, to najczęściej myślimy o programie metadonowym, w którym suplementujemy metadon osobom uzależnionym od narkotyków, tworząc kontrolowane uzależnienie. Program redukcji szkód w uzależnieniu od nikotyny raczkuje — stwierdza specjalista. 

Zastępujemy nikotynę zawartą w papierosach produktem nikotynozastępczym. Mam na myśli np. produkty heat-not-burn (podgrzewacze tytoniu). Dostarczają one nikotynę do organizmu, ale jej poziom jest nieco mniejszy niż w klasyczny papierosach, a liczba substancji szkodliwych i kancerogennych jest nawet o 90 proc. mniejsza. W związku z tym kontrolujemy uzależnienie, dając pacjentowi coś, co mu substytuuje papierosy.dr n. med. Piotr Wierzbiński

Czy redukcja ryzyka związanego z paleniem papierosów może przynieść efekty na szeroką skalę? Może. Potwierdzeniem jest sukces Szwecji, gdzie odsetek palaczy w ostatnich latach ponad 3-krotnie: z 15 do ok. 5 procent, bo Szwedzi zaczęli zastępować papierosy mniej od nich szkodliwymi alternatywami.  

W Polsce zasada redukcja ryzyka nie jest elementem strategii zwalczania nikotynizmu. Inaczej sytuacja wygląda np. w Czechach czy Wielkiej Brytanii, gdzie palacze są informowani o mniej toksycznych zamiennikach dla papierosów. Nie oznacza to jednak, że mniej szkodliwe alternatywy są w Polsce niedostępne. Problem tkwi w tym, że nasi palacze często po prostu o nich nie wiedzą lub mają mylne wyobrażenia na ich temat.