Imperium Wojtka z Zanzibaru ma się świetnie. Tak Pili Pili łowi turystów

Klaudia Zawistowska
03 lipca 2024, 16:04 • 1 minuta czytania
Pod koniec czerwca na MAX pojawił się dokument o jednym z największych przekrętów w branży turystycznej w historii naszego kraju. "Król Zanzibaru", a dla Polaków Wojtek z Zanzibaru, oszukał kilkaset osób na miliony złotych, ale pozostaje bezkarny. Mało tego, nadal żyje na rajskiej wyspie.
Wojtek z Zanzibaru ma się dobrze. Tak teraz promuje się Pili Pili Fot. Media społecznościowe

Pili Pili, czyli sieć hoteli należących do Wojciecha Żabińskiego miała być rajem dla turystów na tanzańskim Zanzibarze. I bardzo długo nim była. W 2021 roku można tam było polecieć w bardzo niskich cenach i cieszyć się idealnymi wakacjami.


Cały biznes runął jednak w 2022 roku, a sprawa była pikantna i ostra niczym papryczka, od której wywodzi się nazwa sieci. Właśnie wtedy Wojtek z Zanzibaru, a właściwie Wojciech Żabiński poinformował, że tymczasowo wstrzymuje działalność. Do pracy wrócił w czerwcu tego samego roku. Mimo iż jest prawomocnie skazany i poszukiwany na podstawie listu gończego, nadal mieszka na Zanzibarze i prowadzi swoje hotele.

Wojtek z Zanzibaru nadal ma siedem hoteli

W momencie szczytu obiektami sieci Pili Pili, imperium stworzonym przez Żabińskiego, usłane było niemalże całe wschodnie wybrzeże Zanzibaru. Na wyspie lądowały kolejne samolot z turystami, a wszystko wyprzedawało się na pniu. Sieć liczyła ponad 20 obiektów. Jednak wraz z upadkiem Żabińskiego hotele nie zniknęły.

Jak poinformowało MAX w ostatnich scenach serialu dokumentalnego "Król Zanzibaru", Pili Pili to obecnie 7 obiektów. W mediach społecznościowych nadal prężnie działają profile związane z siecią – PiliPili Zanzibar i Zanzibar Best Hotels. Mało tego, w sieci znajduje się również profil, którego właścicielem może być sam Żabiński.

Na Facebooku można bowiem znaleźć niejakiego Adalberta Froshauera, na którego zdjęciu profilowym znajduje się Wojciech Żabiński. Czy konto jest prawdziwe? A może to tylko kolejny fejk, stworzony przez internetowych trolli lub pokrzywdzonych wspólników Polaka?

Pili Pili ma się dobrze. Tak teraz łowi turystów

Wojciech Żabiński był świetnym marketingowcem. Potrafił opowiadać o kolejnych inwestycjach tak, żeby ludzie w to wierzyli. Wszystko reklamował własną twarzą i nazwiskiem. To właśnie ta autentyczność i prostota sprawiały, że ufali mu nie tylko turyści, ale i współpracownicy.

Na wyspie Żabiński miał zachowywać się jak prawdziwy celebryta. I częściowo nim był. Kiedy zaczęła się pandemia koronawirusa on, zamiast zwalniać pracowników, jak robili to inni, przesuwał ich na inne stanowiska. – Ludzie w meczetach modlili się za Wojtka – słyszymy w dokumencie MAX.

Dziś zasięgi Pili Pili w mediach również mogą robić wrażenie. PiliPili Zanzibar śledzi ponad 200 tys. użytkowników. Zanzibar Best Hotels to kolejne 50 tys. obserwatorów, a mówimy tylko o Facebooku.

Dziś jednak po Wojtku z Zanzibaru nie ma tam śladu. Przed rokiem "twarzą" sieci był mężczyzna o europejskiej urodzie. Z nim utworzono również kilka rolek, ale jego twarz błyskawicznie zniknęła z profili.

Na większym koncie znajdziemy komunikaty wyłącznie w języku angielskim. Widać więc wyraźnie, że nastąpiła zmiana kierunku i dziś Pili Pili szuka turystów nie w Polsce, a poza naszymi granicami. Nas jednak nie przekreśla. Zanzibar Best Hotels nadal jest prowadzone w języku polskim i oprócz opowieści z życia na tanzańskiej wyspie zajmuje się promocją Pili Pili.

Jak wygląda urlop w Pili Pili? Instagramerzy nie narzekają

W mediach społecznościowych nie brakuje turystów, którzy w ostatnich tygodniach i miesiącach spędzali swoje urlopy w hotelach sieci Pili Pili. "Oferują również bezpłatne nurkowanie i wycieczkę po wiosce. Zrezygnowałem z nurkowania, ale odbyłem wycieczkę po wiosce. Było to duże doświadczenie edukacyjne na temat kultury, historii i mieszkańców wyspy. @pilipilizanzibarhotels to zbiór hoteli, które znajdują się obok siebie na plaży" – pisała amerykańska influencerka z ponad 20 tys. obserwatorów.

"To miejsce skradło moje serce – Pili Pili Zanzibar Hotels" – pisała natomiast hiszpańska influencerka z ponad 16 tys. obserwujących na Instagramie. W swoim bio pisała, że zajmuje się m.in. PR.

Na współpracę z Pili Pili zdecydowała się Macura, profesjonalna modelka z Ugandy. "Rzeczywiście tak dobrze. Na wycieczce na wyspę. Przyjemności przy basenie" – pisała, oznaczając sieć na Instagramie, gdzie śledzą ją ponad 23 tys. użytkowników. "Kiedy praca wzywa podczas wakacji, zdecydowanie idę w to. Modelowa sesja zdjęciowa dla hotelu" – dodała na swoim TikToku, dołączając krótki filmik z planu zdjęciowego.

Pili Pili z ofertą na Booking.com. Polacy zgłaszają problemy

Oprócz profili w mediach społecznościowych nadal działa strona internetowa Pili Pili, gdzie można znaleźć ofertę wypoczynku w trzech hotelach sieci – Jambiani Resort, Orient Resort i Uhuru Resort. Noclegi można zarezerwować już za ok. 70 dolarów za dwie osoby (niespełna 300 zł). Dawnym zwyczajem Wojtka z Zanzibaru, oferowane są również nawet 50-procentowe rabaty na noclegi.

Pobyt w hotelu Pili Pili można zarezerwować również za pośrednictwem Booking.com. Pili Pili Zanzibar Hotels, Jambiani otrzymało tam 141 ocen, a średni wynik wynosi 8,1 w 10-punktowej skali. Turyści dzielili się tam głównie dobrymi wspomnieniami, choć znaleźli także kilka mankamentów. Problemem były m.in. nieszczelne okna, nieczynne toalety, czy długi czas oczekiwania na zameldowanie.

Pośród opinii dostępnych na Bookingu znalazła się również ta zostawiona przez polskiego turystę. "Wszystko fajnie, gdyby nie to, że hotel należy do polskiego przestępcy" – napisał Sebastian, który odwiedził Pili Pili w marcu 2024 roku.

Na problemy z Pili Pili Polacy skarżyli się również na zamkniętych grupach w mediach społecznościowych. Internauci informowali, że sieć bardzo długo zwleka ze zwrotem środków za rezerwacje dokonane za pośrednictwem Booking.com. Niektórzy czekali na to nawet kilka miesięcy.