Człowiek Dudy twierdzi, że Polska ma "pierwszą armię w Europie". Eksperci go otrzeźwiają
"Polska ma trzecią co do wielkości armię w NATO! Nawet jeśli opublikowane dziś przez Sojusz dane z raportu 'Defence Expenditure of NATO Countries' są na ten rok szacunkowe, to jednak 'POLSKA PIERWSZĄ ARMIĄ W EUROPIE' staje się faktem. I to także czynnik, który oddala widmo wojny…" – napisał na Twitterze szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.
Swoim wpisem wywołał burzę. Wielu internautów postanowiło nieco ostudzić zapał szefa BBN. W odpowiedzi nazwał komentujących... malkontentami.
Polska "pierwszą armią w Europie"? Mięso armatnie to nie wszystko...
Sojusz Północnoatlantycki opublikował ostatnio dane o swoim potencjale. Wyszło z nich, że Wojsko Polskiego liczy ponad 216 tys. żołnierzy. W całym NATO więcej mają dziś tylko USA (1,3 mln żołnierzy) i Turcja (481 tys. żołnierzy).
Francuzi mają armię składającą się z prawie 206 tys. żołnierzy, Niemcy zatrudniają niecałe 186 tys. wojskowych, Włosi mają ich ponad 171 tys., Brytyjczycy 138 tys. Łącznie armie wszystkich 32 członków NATO liczą 3 mln 418 tys. żołnierzy. Bez USA jest to 2 mln 118 tys.
NATO policzyło także wydatki poszczególnych państw na obronność. Z danych (jeszcze szacunkowych) wynika, że w 2024 r. już 23 z 32 sojuszników wypełnia próg wydawania 2 proc. PKB na obronność. No i na pierwszym miejscu jest Polska, która wyda w tym roku ok. 4,2 proc. swojego PKB.
Komentatorzy szybko zwrócili Siewierze uwagę, że nazywanie polskiej armii "pierwszą w Europie" jest pewnym nadużyciem. Bo owszem, jest silna liczebnie, jednak jakość naszych sił zbrojnych w porównaniu do innych państw Sojuszu jest dyskusyjna.
Warto zauważyć, że w poczet żołnierzy zostali zaliczeni wszyscy pracownicy armii. Jeszcze za czasów poprzedniego rządu wielu członków personelu cywilnego przeszło na armijne etaty, powiększając liczebność sił zbrojnych RP, ale tylko na papierze. Może chodzić nawet o 44-45 tysięcy osób.
Komentujący szybko przypomnieli, że również przed II wojną światową Polska miała bardzo liczebną armię. Problemem było jej wyszkolenie i wyposażenie, które nie szło w parze z liczbą wojskowych etatów.
Obecnie również jest z tym kiepsko.
"Dla przykładu bowiem Francja mająca owe 204 tysiące żołnierzy w czynnej służbie posiada jednocześnie dziewięć okrętów podwodnych (w tym cztery nosiciele pocisków balistycznych z głowicami atomowymi), lotniskowiec i 17 fregat a siły powietrzne to 189 samolotów bojowych (i 42 w lotnictwie morskim) oraz samoloty wczesnego ostrzegania, transportowe, tankowce..." – pisze w odpowiedzi Jackowi Siewierze Michał Piekarski, Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Wielu komentujących wypomina podstawowe braki w polskiej armii. Nie jest żadną tajemnicą, że karabinki GROT są wydawane żołnierzom bez celowników, że mamy kłopot z kamizelkami przeciwodłamkowymi, hełmami i wieloma innymi sprzętami.
"Polskiej armii nie stać na to, by żołnierzom zapewnić nowe majtki i koszulki. Rezerwiści dostają używane, prane. Marzeniem ściętej głowy jest para nowych butów. Wojsko wpadło kiedyś na pomysł, by używane "zdezynfekować" i będą dobre. Nasza armia ma dwa oblicza. Jedno to miliardy wydane na zakupy, drugie to twarz żołnierza w kurtce z zeszłego wieku, z plecakiem z ceraty i bez kamizelki kuloodpornej" – pisaliśmy jesienią w serwisie INNPoland.pl.
Dodając, że rezerwiści nie tylko buty dostają używane. Bieliznę też...
Jacek Siewiera nie pozostawił komentujących bez riposty.
"Czytam i jestem zdruzgotany. NATO publikuje statystyki, które dzięki zaangażowaniu Państwa i Obywateli stają się dla nas powodem do dumy wśród sojuszników. Tymczasem w na tłiterku malkontenctwo i zgnusnienie. I to w czyim wydaniu?! Komentatorów, którzy Armii oferują głównie posty i retweety. Jestem dumny z każdego kto wiąże swoją drogę z dyscypliną, służbą i mundurem. Tłiterek takiej dumy nie budzi…" – odpowiedział internautom. Do ich zarzutów się nie odniósł.