Odnaleziona Izabela nie chce kontaktować się z rodziną. Mąż ujawnia, o co może chodzić
Jako pierwsi o odnalezieniu Izy poinformowali dziennikarze "Gazety Wyborczej". Przypomnijmy, że 9 sierpnia 35-latka była widziana po raz ostatni na jednym z odcinków autostrady A4. Kobieta niespodziewanie została odnaleziona 20 sierpnia w Bolesławcu.
Nie chce kontaktować się z rodziną. Mąż odpowiada, o co może chodzić
Izabela zapukała do drzwi swoich znajomych. Ci z kolei wezwali na miejsce policję i zespół ratownictwa medycznego. Na szczęście kobieta jest cała i zdrowa. Na prokuraturze stwierdziła jednak, że nie chce kontaktować się z rodziną i nie zgadza się, by przekazywać mediom, gdzie obecnie przebywa.
Cały czas nie wiadomo, co działo się z 35-latką między 9 a 20 sierpnia. Dziennikarze Onetu skontaktowali się z mężem kobiety, Tomaszem. Ten, pytany o to, czy niechęć do nawiązywania kontaktu dotyczy rodziny, czy zgromadzenia świadków Jehowy, odpowiedział krótko: – Z pewnością nie chodzi o naszą organizację.
– Pewnie się wstydzi i jest jej głupio, jak każdemu mogłoby być. A może się coś stało? Nic nie wiemy. Mamy szczęśliwy finał i trzeba się z tego cieszyć – dodał.
Czytaj także: https://natemat.pl/567215,sprawa-izabeli-p-smierdzi-na-kilometr-naleza-nam-sie-wyjasnieniaTomasz wyjaśnił, że od momentu odnalezienia 35-latki dalej nie nawiązał z nią kontaktu. Przyznał, że nie zna znajomych z Bolesławca, do których zgłosiła się Iza i którzy doprowadzili do zakończenia poszukiwań.
Przypomnijmy, że kobieta wyjechała w piątek 9 sierpnia z domu pod Bolesławcem do Wrocławia, aby odebrać ojca ze szpitala. Na miejsce jednak nigdy nie dotarła. Na autostradzie A4 miał zepsuć się jej samochód. Auto z autostrady odebrali jej znajomi, a policja zabezpieczyła ślady dopiero po tym fakcie.
Zaginięcie kobiety w sobotę 10 sierpnia zgłosił jej mąż. Akcja poszukiwawcza odbywała się na ogromną skalę – oprócz służb zaangażowali się w nią wolontariusze, ale i świadkowie Jehowy. Kobieta należy bowiem do tej wspólnoty. W trakcie poszukiwań wykorzystano także psy tropiące. Te złapały trop, ale nie podjęły pogoni. Wszystko wskazywało na to, że 35-latka wsiadła do czyjegoś samochodu. Nie było jednak pewne, czy zrobiła to z własnej woli, czy może została porwana.