Znana modelka opowiedziała, jak "leczyła" raka. Szkoda, że nie zostawiła tej historii dla siebie
Australijska supermodelka zbudowała swoją karierę m.in. dzięki udziałowi w reklamach wielu znanych marek, w tym produkujących bieliznę i stroje kąpielowe.
W wywiadzie dla "The Australian Women’s Weekly" Elle przyznała, że po otrzymaniu diagnozy zdecydowała się na zabieg lumpektomii, operacji, podczas której usuwa się guz i niewielką obwódkę zdrowej tkanki piersi wokół niego, ale oszczędza pierś. Choć sugerowali to lekarze, nie podjęła żadnej dodatkowej terapii, aby zminimalizować ryzyko nawrotu choroby.
Wywiadu udzieliła przy okazji promocji swojej autobiografii, w której rozdział dotyczący raka zatytułowała "Nie przejmuj się drobiazgami". Modelka otrzymała diagnozę agresywnego, złośliwego nowotworu piersi typu HER-2 dodatni, występującego u ok. 20 - 25 proc. kobiet.
W nowoczesnej onkologii jego leczenie wymaga wielodyscyplinarnego leczenia skojarzonego, stąd lekarz celebrytki zasugerował mastektomię z radioterapią, chemioterapią, terapią hormonalną i rekonstrukcją piersi.
Elle rozważała tę opcję, w tym czasie skonsultowała się z 32 lekarzami i ekspertami, którzy byli zgodni co do dalszego leczenia. Modelka jednak idąc za głosem intuicji, który usłyszała podczas medytacji i modlitw na plaży w Miami, nie poddała się chemioterapii, decydując się na "intuicyjne, kierujące się sercem, holistyczne podejście".
Nowotwór leczyła pod okiem lekarza pierwszego kontaktu, naturopaty, holistycznego dentysty, osteopaty, chiropraktyka i dwóch terapeutów.
"Trendy" w leczeniu poważnych chorób. Dlaczego ludzie to robią?
Zachowanie modelki można określić nie tylko jako nieodpowiedzialne, ale też szkodliwe społecznie – w końcu wielu jej fanów może wybrać podobną formę leczenia, wierząc, że jest ona skuteczna. Zwraca na to uwagę ekspertka:
Ludzie nie podejmują często leczenia onkologicznego między innymi z powodu ulegania różnym trendom, jak na przykład bycia w zgodzie z naturą. Dodatkowo, gdy w wyszukiwarkę internetową wpiszemy "leczenie raka", to pierwszych parę stron to jest jedno wielkie czary-mary i lobby różnych osób, które zarabiają na tym, aby mówić pacjentom to, co ci chcą usłyszeć. To ich sposób na zarabianie i dokładnie wiedzą, jak odwołać się do pierwotnych i normalnych reakcji na otrzymanie informacji o trudnej, czasem śmiertelnej chorobie. Robią to w sytuacji, gdy u człowieka uruchomiają się wszelkiego rodzaju lęki, dotyczące jakości życia, w ogóle życia, lęk przed śmiercią, zmianą obrazu swojego ciała. Te praktyki budzą mój ogromny sprzeciw.
– My musimy natomiast też odczarować obraz choroby i pacjenta onkologicznego, bo to jest często przyczyna tego przerażenia. W dzisiejszych czasach to nie jest ten chudy, łysy, wymiotujący człowiek. To są często pacjenci, którzy ze względu na dostęp do nowoczesnych form terapeutycznych są aktywni zawodowo, którym nie wypadają włosy, nie mają żadnych skutków ubocznych. Niestety, jeśli brak nam wiedzy na ten temat, wsparcia, dostępu do psychoonkologa, dobrej komunikacji medycznej, to uciekamy w takie niebezpieczne teorie – dodaje ekspertka.
To poczucie lęku podkreślała Elle: – Diagnoza to był szok, przerażenie. Ale dało mi to okazję, aby głęboko zajrzeć w moje wnętrze, znaleźć rozwiązanie, które zadziała dla mnie. Zrozumiałam, że będę potrzebowała własnej prawdy, mojego systemu wierzeń, aby się wesprzeć. I tak właśnie zrobiłam. To było wspaniałe ćwiczenie w byciu wierną sobie, zaufaniu naturze mojego ciała i wybranemu przeze mnie sposobowi działania. Uważałam, że droga chemioterapii i operacji byłaby ekstremalna – powiedziała Elle Macpherson The Weekly.
Sam wywiad, jak i decyzję Elle skrytykowało już wielu internautów, ale przede wszystkim ekspertów medycznych, zwracając uwagę na to, że promowanie takich przekonań, szczególnie przez osobę będącą idolką wielu kobiet na całym świecie, może prowadzić do niebezpiecznego naśladownictwa.
Tym bardziej że w wywiadzie czytamy: "Chcę pomagać innym i zachęcać ich, aby podążali za głosem serca i podejmowali próby. Naucz się zwalniać, być bardzo cichym i bardzo spokojnym i czuć to, co naprawdę do ciebie przemawia, bez zewnętrznych rozproszeń opinii innych. Chodzi o to, aby używać swojego serca jako kompasu w życiu".
– Takie komentarze i zachowania mają różne źródła, ale przede wszystkim to brak wiedzy, zastanowienia się nad odpowiedzialnością za swoje słowa w stosunku do innych pacjentów. W ciągu kilkunastu lat pracy na oddziałach onkologicznych widziałam, jak młode kobiety umierają dlatego, że zawierzyły komuś, kto im wmówił, że w sposób naturalny, nieinwazyjny wyleczy je z raka. To były młode kobiety, które osierociły dzieci, osoby, których już z nami nie ma – wyjaśnia Adrianna Sobol.
Tymczasem modelka nigdzie nie podkreśliła, że decyzja o wybranej terapii mogła być skuteczna tylko dlatego, że rak został wykryty we wczesnym stadium, w którym nie doszło do przerzutów i guz został usunięty podczas lumpektomii. Jej historia sugeruje, że niekonwencjonalne metody mogą zastąpić tradycyjne leczenie i prowadzić do uzdrowienia. Również w przypadku bardziej zaawansowanych stadiów choroby.
– Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jaki to będzie miało wydźwięk i przełożenie na inne kobiety mierzące się z rakiem piersi. Pacjenci często przekazują sobie ogólnikowe wiadomości, nie rozumieją niuansów, które w onkologii mają ogromne znaczenie. Apeluję - niezależnie od stadium tej choroby, powierzajmy swoje życie ekspertom w tej dziedzinie. Im wcześniej choroba zostanie uchwycona, tym wielość form terapeutycznych, w tym nieinwazyjnych można zastosować – podkreśla ekspertka.
I dodaje: – Nie wierzmy historiom, które nie zostały zweryfikowane ekspertyzą lekarską. Porzućmy myślenie w stylu: skoro jej się udało, to ja pójdę w jej ślady.
W wywiadzie czytamy: "Tradycyjnie powiedzieliby (eksperci - red.), że jestem w remisji klinicznej, ale ja wiem, że jestem w całkowitym zdrowiu. (…) Nie chodzi tylko o to, co mówią twoje badania krwi, ale o to, jak i dlaczego żyjesz swoim życiem na wszystkich poziomach".
Adrianna Sobol podkreśla, że dobre nastawienie, zadbanie o siebie i w ogóle rodzaj komplementarnego podejścia do leczenia pomaga w walce z chorobą. Podkreślają to organizacje pacjenckie, sami pacjenci, czy też lekarze. Ale to nie działa na zasadzie zastępowalności tradycyjnego leczenia chorób nowotworowych.
I pamiętajmy - ani terapia holistyczna, ani żadne metody medycyny alternatywnej nie są i nigdy nie będą uznawane przez medycynę za skuteczne w leczeniu nowotworu piersi.