Ciocia Jaworka wyszła z aresztu. Płacze, gdy wspomina 43 dni za kratami
Ciotka mordercy Jacka Jaworka w ramach aresztu spędziła za kratami 43 dni. Siedziała w zakładzie karnym dla kobiet w Lublińcu. Teresa D. ma 74 lata. Oskarżona jest o ukrywanie Jaworka i mataczenie w sprawie, co może ją jeszcze wiele kosztować. Grozi jej 8 lat więzienia.
– Różnie było... – powiedziała reporterowi Faktu Teresa D., wspominając pobyt w zakładzie karnym. – Jak się myślało tam o tym wszystkim... To i płakało – dodała.
– W celi byłam z czterema kobietami. Były noce najtrudniejsze, czasem płakałam – powiedziała reporterowi w krótkiej rozmowie przez płot. Odpoczywała na podwórku wraz ze swoją siostrą. To ona odebrała ją z aresztu.
Do tej pory nie jest jasne, dlaczego kobieta pomagała Jackowi Jaworkowi. Jak przypomina Fakt, był jej chrześniakiem i jak mówiła znajomym, był "synkiem po siostrze".
– To rodzina, chrześniak. Co miałam zrobić? – tak tłumaczyła przyjęcie mordercy pod swój dach i udzielenie mu schronienia.
Kolejną zagadką jest to, jak długo Jaworek u niej pomieszkiwał. Ona sama mówi, że "krótko". Z kolei śledczy znaleźli ponoć ślady wskazujące na to, że "długo". W każdym razie była niezwykle skuteczna.
Teresa D. po prostu nie rzucała się w oczy. Była sprzątaczką w miejscowym ośrodku zdrowia, żyła samotnie. Kiedy policjanci szukali Jaworka, po prostu omijali jej dom. Została zatrzymana 7 sierpnia. Dwa dni później dostała areszt.
"Dla niej więzienie było czymś najgorszym w życiu, co może człowieka spotkać. O tym, że kobieta nie potrafiła się tam odnaleźć, świadczy fakt, że nie odwołała się w terminie do sądu w sprawie aresztu tymczasowego" – pisze Fakt.
"Uciekajcie, on was zabije". Tak córka Jaworka ostrzegała krewnych
Po śmierci Jacka Jaworka wychodzą na jaw kolejne, wstrząsające fakty. Córka Jaworka miała ostrzegać swoją ciotkę przed porywczością ojca. Wszyscy wiedzieli, że ma broń i jest zdolny do popełnienia zbrodni. Nie ukrywał tego sam Jaworek.
– Wiem, że kiedyś oglądał w domu film, w którym ktoś się zastrzelił. Powiedział wówczas, że jakby on coś takiego zrobił, to tak, że nikt go nigdy nie znajdzie – przypomina sobie szwagier Jacka Jaworka.
Mężczyzna był jednym z bohaterów programu "Uwaga" w TVN. Reporterzy dotarli do członków rodziny Jaworka i sąsiadów ciotki, która go ukrywała, zanim odebrał sobie życie.
Przypomnijmy: w nocy z 9 na 10 lipca 2021 roku w Borowcach niedaleko Częstochowy ktoś zamordował trzyosobową rodzinę (małżeństwo z siedemnastoletnim synem). Młodszemu (13 lat) synowi rodziny udało się uciec i schronić u rodziny.
Śledczy szybko doszli do wniosku, że zabójcą może być Jacek Jaworek. Był bratem zamordowanego 44-latka. Jaworek ukrywał się przez ponad 3 lata. Jego zwłoki znaleziono 19 lipca 2024 roku, raptem kilka kilometrów od miejsca zabójstwa.
Reporterzy "Uwagi" skupili się na pani Iwonie (siostrze zamordowanej Justyny Jaworek) i Ireneuszu (mężu Iwony). Jak mówią, przed Jackiem Jaworkiem ostrzegała jego własna córka.
– Wiem, że kiedyś oglądał w domu film, w którym ktoś się zastrzelił. Powiedział wówczas, że jakby on coś takiego zrobił, to tak, że nikt go nigdy nie znajdzie – tak jej słowa relacjonował pan Ireneusz. Dodał, że Jaworek zapowiadał, że w takim przypadku "rodzina czułaby jego oddech na plecach".
To właśnie córka miała najbardziej bać się Jacka Jaworka. Była chyba najbardziej świadoma tego, do czego może się posunąć jej ojciec. – Pisała do Justyny: "Uciekajcie, bo on was zabije" – opowiadała siostra zamordowanej.