Lawina odwołanych rezerwacji na Dolnym Śląsku. Pojechałam na miejsce i zobaczyłam to na własne oczy

Klaudia Zawistowska
24 września 2024, 06:05 • 1 minuta czytania
Dolny Śląsk to jeden z regionów dotkniętych tegoroczną powodzią. Media pełne są obrazów oraz opisów zalanych i zrujnowanych miast, przez co turyści boją się tam jeździć. Skala odwołań jest ogromna. Postanowiłam sprawdzić na własnej skórze, czy jest tam bezpiecznie.
Pojechałam na Dolny Śląsk, żeby sprawdzić, czy można tam bezpiecznie podróżować. Teraz nie mam żadnych wątpliwości Fot. Klaudia Zawistowska/naTemat

W sobotę o 6:00 rano z zapakowanym plecakiem pojawiłam się na dworcu w Warszawie. Cel był jasny – pociąg do Wrocławia, a dalej podróż samochodem przez Dolny Śląsk. W 36 godzin dotarłam do Niemczy, Polanicy-Zdroju, Dusznik-Zdroju, Jeleniej Gór, Szklarskiej Poręby, na Polanę Jakuszycką, w Góry Stołowe i do Wrocławia. Podróż była bardzo intensywna, ale naprawdę było warto.


Ziemia Kłodzka pod wodą? To jeden z powodziowych mitów o Dolnym Śląsku

Od początku rozpoczęcia powodzi media w całym kraju, w tym również my, piszemy o powodzi na Dolnym Śląsku, w woj. opolskim i śląskim, albo ogólnie na południu kraju. W treści zawsze podajemy, które miejsca zostały objęte ewakuacjami, gdzie dotarła wielka woda, a kogo oszczędziła.

Jednak niewiele osób uważnie przyjrzało się mapom. W woj. dolnośląskim jest 169 gmin. Powodzią dotkniętych zostało zaledwie pięć z nich, i to nie w całości. Do przeważającej części obszarów woda nigdy nie dotarła. A jednak turyści wręcz lawinowo odwołują tam swoje rezerwacje. Sytuację bardzo dobrze obrazuje poniższa mapka.

Skalę problemu najlepiej obrazuje chyba sytuacja w Górach Stołowych. Tam szlaki są dostępne dla turystów w zasadzie przez cały czas. Przez podtopienia (naturalne po deszczach w tym regionie) zostały zamknięte na jeden dzień. Od wtorku 17 września wszystko funkcjonuje tam normalnie. Ale wędrowców brakuje.

Najlepiej widać to po liczbie sprzedanych biletów. Od 12 do 23 września 2023 roku Góry Stołowe odwiedziło 9248 turystów. W analogicznym okresie 2024 było to 1035 osób. Widziałam to na własne oczy. Na Błędnych Skałach, które normalnie są oblegane przez turystów, byłam tylko ja i garstka osób, z którymi podróżowałam. A ponad 20 st. C na termometrze i słoneczna aura wręcz prosiły o to, żeby ruszyć na szlak.

O sytuację spytałam też jednych z niewielu wędrowców, których spotkałam na parkingu przy Błędnych Skałach. – Jesteśmy tutaj pierwszy raz, ale myślę, że turystów jest zbyt mało. Troszeczkę baliśmy się tej podróży, wczoraj jechaliśmy przez Kłodzko. Było ciemno, ale nie widzieliśmy żadnej wody i jesteśmy bardzo mile zaskoczeni – powiedziała mi turystka, która na miejsce przyjechała aż z Podlasia. W podróży spędziła ok. 8 godzin. – Na szlakach nie ma żadnych zakłóceń, wszystko jest drożne, a pogoda do wędrówki jest idealna. Nie widać żadnego zagrożenia – dodał jej towarzysz.

Polanica-Zdrój świeci pustkami w weekend. A ci, który dojechali, są szczęśliwi

Jednym z punktów na mojej mapie była Polanica-Zdrój. To jedno z uzdrowisk, które w żaden sposób nie odczuło skutków powodzi. Potok płynący przez miasto nie jest specjalnie głęboki, ale po deptaku i tak spacerują nieliczni. W sumie w sobotę ok. godziny 14:00 w pobliżu pijalni było kilkadziesiąt osób. A powinny być istne tłumy. W kolejce po rozchwytywane gofry stało raptem kilka osób. Normalnie kolejka ciągnie się nawet na 80 metrów i stoi w niej kilkudziesięciu chętnych.

Chodząc w okularach przeciwsłonecznych i popijając tamtejszą wodę zdrojową (miała metaliczny posmak, ale tak właśnie powinna smakować) postanowiłam spytać ludzi o to, jak podoba im się miejscowość, czy wszystko w mieście działa normalnie i czy nie mieli problemów z dojazdem.

– Jestem pierwszy raz i naprawdę bardzo mi się podoba. Miałyśmy drobne kłopoty z przejazdem, ale teraz nie ma już żadnych problemów. Jest gdzie pochodzić, świeże powietrze. Bardzo przyjemnie – usłyszałam od turystek, które do Polanicy-Zdroju przyjechały z Wałbrzycha.

– Jesteśmy bardzo zadowoleni. Słońce świeci, pogoda dopisuje, niczego więcej nam nie trzeba. Jest zupełnie bezpiecznie, można się relaksować i odpoczywać – dodali turyści z Opola. Oni przyznali, że w poniedziałek 16 września mieli problemy z dotarciem na miejsce. Wówczas kilka dróg w okolicy było zamkniętych, ale aktualnie sytuacja wygląda inaczej.

Dolny Śląsk przejezdny, ale turyści odwołują wizyty

Jeszcze w weekend z powodu wysokiego stanu Odry zamknięty był most w Ścinawie (DK36). W poniedziałek sytuacja się poprawiła, a o godzinie 15:00 pojechali nim pierwsi kierowcy. Są utrudnienia na kolei, ale tylko w miejscach, gdzie powódź była najgroźniejsza. Aktualne informacje pojawiają się na facebookowym profilu Dolnego Śląska, a sytuacja ulega błyskawicznej poprawie. W zdecydowaną większość miejsc dotrzecie bez najmniejszego problemu.

– Mamy odwołanych około 50 proc. rezerwacji, a wrzesień jest dla nas szczytem sezonu. Jeżeli mamy dobrą pogodę, tak jak teraz, to zapełnienie w hotelach sięga 100 proc. – przyznała przedstawicielka Hotelu Bukowy Park. Znaczna część osób zrezygnowała całkowicie z przyjazdu, inni zgodzili się na przełożenie pobytu na inny termin, co dla obiektu jest o wiele lepszym rozwiązaniem, bo nie traci pieniędzy i ma z czego się utrzymać. Podobnie jest także w Jeleniej Górze, Karkonoszach. Turystów brakuje nie tylko w hotelach, ale i muzeach czy atrakcjach.

Pojechałam na Dolny Śląsk i powodzi w zasadzie nie widziałam

W ciągu 36 godzin po Dolnym Śląsku podróżowałam dość aktywnie. Zalania widziałam trzy razy. Pierwszy raz z okna pociągu w pobliżu miejscowości Brzeg. Później gdzieś w polu kukurydzy, jadąc do Jeleniej Góry. Ostatni raz we Wrocławiu, gdzie Odra wygląda groźnie, ale jej poziom stale opada, a życie w mieście toczy się zupełnie normalnie. Po ryzyku powodziowym zostały już tylko worki z piaskiem i zakaz wchodzenia na wały.

Nawet przez moment nie czułam się zagrożona. Wręcz przeciwnie, wyjazd był bardzo przyjemny, bo odwiedziłam wiele niesamowitych miejsc, a był to zaledwie ułamek tego, co oferuje Dolny Śląsk. Nie dotarłam do Wałbrzycha, Zamku Książ, czy niepowtarzalnej Twierdzy Srebrna Góra. Każde z tych miejsc, podobnie jak wiele innych czeka na turystów. Dlatego naprawdę nie bójcie się i przyjeżdżajcie. Bo to też pomoc powodzianom.

Wiele obiektów zdecydowało się część, a czasami nawet połowę (jak Hotel Niemcza SPA), swoich przychodów przekazać na wsparcie tym, którzy stracili wiele podczas powodzi. W hotelach i atrakcjach często zatrudniani są ci, którzy mieszkają w Lądku-Zdroju, Stroniu Śląskim, czy wielu innych mniejszych i większych miejscowościach, które znalazły się pod wodą. Korzystajcie z niesamowitej jesieni, bo ta na Dolnym Śląsku jest wyjątkowo piękna.