Zgadnijcie, ile razy z ust Tuska padło wczoraj słowo "PiS". Sprawdziłem i trochę nie wierzę

Konrad Bagiński
26 września 2024, 11:24 • 1 minuta czytania
Wczorajsze wystąpienie Tuska w Sejmie pozostawiło mnie z lekko rozdziawionymi ustami. Spodziewałem się (pewnie nie tylko ja) orki i grillowania opozycji. A wiecie, ile razy powiedział coś o PiS-ie, Kaczyńskim, zmarnowanych 8 latach? Ani razu. Wiem, bo liczyłem. Powódź zmieniła nam premiera, czy to jego nowa polityczna taktyka?
Tusk zmienił taktykę? Nie powiedział o PiS-ie ani jednego złego słowa Fot. Wojciech Olkusnik/East News

Za każdym razem, gdy pomyślę o Beacie Szydło, w uszach brzmi jej jęczące "Przez 8 lat Polki i Polacy…". Kiedy widzę Morawieckiego, wiem, że w drugim, najpóźniej trzecim zdaniu odpali coś o Tusku. W zasadzie każdy polityk PiS najwięcej gada o Tusku, bodnarowcach, Koalicji Obywatelskiej.


Wczoraj Donald Tusk odstąpił od tradycji odsądzania poprzedników od czci i wiary. Wiecie, ile razy powiedział "PiS", "Prawo i Sprawiedliwość", "Kaczyński", "Morawiecki"? Ani razu. Te słowa, zwroty, nazwiska nie padły ani razu. To może niewielka zmiana lingwistyczna, ale politycznie oznacza wiele.

Pamiętajmy też o tym, że wczorajsze wystąpienie premiera przed Sejmem było niezwykle ważne. Jesteśmy tuż po, albo jeszcze w trakcie walki z kataklizmem. Są ofiary, są potężne straty w infrastrukturze. Ludzie potracili domy, dobytek, rośnie poczucie krzywdy. Wszystkie oczy zwrócone są na najbardziej decyzyjną i odpowiedzialną osobę w kraju: premiera. PiS wali w niego jak w bęben. Łatwo Tuska krytykować, ale i on miałby czym odpowiedzieć. Bo PiS przez 8 lat zrobił w sprawie zabezpieczenia przeciwpowodziowego niewiele, a budowę wałów wręcz koncertowo położył.

Tusk amunicji miał sporo, ale... jej nie użył. Ewidentnie postanowił wypisać się z urządzania nagonek, politycznej nawalanki i psioczenia na poprzedników. Wczoraj w Sejmie odpalił się raz.

"Chcę wam przypomnieć, że wy jesteście ostatnimi, którzy mogą mówić, że ktoś się spóźnił z akcją pomocy dotyczącą powodzi, wtedy, kiedy ludzie tam na miejscu pomagali. I mówię nie o mnie, bo to jest moja robota i ja tu nie mam nic do rzeczy. Ale ci ludzie, którzy tam na miejscu pomagali powodzianom w sobotę, w telewizji oglądali was na wiecu politycznym" – to były jego jedyne słowa bezpośrednio wymierzone w obecną opozycję. Sprowokowane zresztą przerywaniem mu wypowiedzi.

Ale całość miała zupełnie inny wydźwięk. To nie był Tusk walczący, to był Tusk apelujący o jedność i wspólne działanie. Premier wiele razy dziękował, wyrażał wdzięczność dla służb. I ani razu nie wspomniał o błędach poprzedniej ekipy.

"Nie, nie mam zamiaru tu nikogo rozliczać" – przyznał w pewnym momencie. To mogło być zaskakujące? Owszem.

"Od pierwszych godzin do dzisiaj włącznie nie wypowiedziałem ani jednego słowa na temat zachowania niektórych polityków, którzy od pierwszych godzin za jedyną swoją misję uznali konfliktowanie i szczucie na tych, którzy tam się angażowali, żeby pomagać" – dodał w innym zdaniu.

"Znowu kłamiesz" – odpowiedział mu głos z sali, mocno kontrastujący z całym stylem przemówienia Tuska. Coś, co w Sejmie do tej pory było normą, teraz okazało się czymś niepasującym.

Skąd ta zmiana?

Przyczyny mogą być dwie. Premier przez kilka dni napatrzył się na mnóstwo ludzkiego nieszczęścia. To na pewno wymusza nabranie dystansu do codziennej nawalanki. Wiele rzeczy staje się nieistotnych, inne dopiero nabierają znaczenia.

Obrazy smutnych ludzi wyrzucających swoje meble, dywany, lodówki, wywożących taczkami błoto z salonu, sypialni, pokoiku dziecięcego pewnie zostają w człowieku na długo.

Te obrazy nie chcą zniknąć. Tusk z pewnością jest politycznym wojownikiem, ale jest też człowiekiem. Mam nadzieję, że wrażliwym na ludzką krzywdę.

Ale nie mam też wątpliwości, że jako niezwykle doświadczony polityk musiał zauważyć, że Polacy tej domowej wojenki naprawdę mają dosyć.

Nie da się odzobaczyć tego, co wyprawiał PiS podczas powodzi. To był nieustanny festiwal nienawiści i tłuczenia w rząd. Bo Tusk sobie nie radzi, bo na pewno ukrywa liczbę ofiar. Na dodatek partia Kaczyńskiego zrobiła sobie w tym terminie demonstrację, którą mało kto zauważył, tak była nieliczna, i wiec. A w tym trudnym okresie Polacy chyba nie tego się spodziewali.

"Słyszałem od nich wszystkich praktycznie bez wyjątku, że oczekują od nas, od ludzi tu zgromadzonych, solidarności z nimi w tym nieszczęściu, a nie politycznej bijatyki" – te słowa Tuska nieco zginęły w potoku słów z całego wystąpienia.

A są kluczowe. Nie mam wątpliwości, że wiele osób powiedziało to Tuskowi w twarz, pewnie usłyszał też wiele innych mało przyjemnych rzeczy. Tusk ma też jeszcze jedną cechę: umie wyciągać wnioski.

Tego nie umie Kaczyński, dlatego nieustannie pcha swoje ugrupowanie w kolejne odsłony wojny polsko-polskiej. Nie mam wątpliwości, że Polacy źle ocenią działanie PiS przy powodzi.

Czytaj także: https://natemat.pl/570862,slowa-tuska-poszly-kaczynskiemu-w-piety-pis-przeklada-kongres