Gonciarz atakuje swoją oskarżycielkę rok po Pandora Gate. Kłamała, bo "zdradziła z nim chłopaka"?

redakcja naTemat
30 września 2024, 12:41 • 1 minuta czytania
Rok temu w polskim internecie wybuchła afera Pandora Gate, której jednym z "bohaterów" był Krzysztof Gonciarz. Pod jego adresem pojawiły się poważne oskarżenia, a on sam tłumaczył się, że "jest w terapii". W "rocznicę" tego głośnego skandalu Gonciarz opublikował film pod tytułem "Toksyczna kobiecość", w którym jednej ze swojej oskarżycielek, Hannie Koczewskiej, próbuje udowodnić "kłamstwa i manipulacje"; prezentuje też screeny, które mają być większymi fragmentami wypowiedzi, które go wówczas obciążyły.
Krzysztof Gonciarz odniósł się do oskarżeń pod jego adresem sprzed roku Fot. YouTube / Krzysztof Gonciarz

Przypomnijmy, że 28 września 2023 roku na kanale na TikToku Darii Dąbrowskiej (byłej uczestniczki "Top Model") pojawiły się dwa filmy zatytułowane "Prawdziwa twarz Krzysztofa Gonciarza". To po nich Gonciarz stał się jednym z głównym (anty)bohaterów Pandora Gate na polskim YouTube.


Dąbrowska opowiedziała w filmach nie tylko o swoich relacjach z Krzysztofem Gonciarzem, ale wyjawiła również historie innych kobiet, które pozostawały z nim w związkach okołoromantycznych. Jak wynikało z jej słów, youtuber miał wykorzystywać pełnoletnie, ale dużo młodsze od siebie kobiety, które miały problemy z uzależnieniem od narkotyków.

– On jej (jednej z kobiet, z którą był w luźnej relacji – red.) powiedział, że nie ma kontaktu do dilera, ale sam ma towar i jak zrobi mu gałę, to wtedy jej ten towar da – tłumaczyła kobieta jeden ze screenów, który pojawił się na wideo.

Kolejna historia dotyczyła byłej partnerki Gonciarza. Według Dąbrowskiej autor słynnego cyklu "Zapytaj Beczkę" w prezencie na Walentynki zorganizował... niechciany przez nią seks grupowy. Kiedy do niczego nie doszło, bo nikt poza nim nie wykazywał szczególnego entuzjazmu, o brak inicjatywy obwinił swoją partnerkę.

Później screenami rozmów z Gonciarzem na Instastories podzieliła się modelka Hanna Koczewska. Wynikało z nich, że youtuber miał zachęcać ją do wzięcia z nim narkotyków, a także pisał wulgarne i nacechowane seksualnie wiadomości, w których nawet pojawiły się groźby przemocy fizycznej. Modelka utrzymywała, że prawie go nie znała.

O patologicznych zachowaniach Gonciarza opowiedziała również jego była montażystka Kryspin Sobczak, a jego była partnerka Kasia Mecinski gratulowała kobietom odwagi.

Po tych oskarżeniach Gonciarz opublikował krótkie oświadczenie. "Przepraszam. Jestem w terapii, co wiedzą wszyscy, którzy mnie śledzą. Wiedzą też, jaką drogę przeszedłem przez ostatnie kilkanaście miesięcy i że jestem po niejednym przełomie. Jest mi przykro, że moje życie i sposób bycia generował szkodę w życiu innych osób" – napisał.

"Nie widziałem wielu rzeczy i nie rozumiałem własnego zachowania. Jeśli życie w sieci czegoś mnie nauczyło, to ostrożności w interpretacji czyichś słów i clickbaitowych tytułów" – dodał. Stwierdził również, że "jego prywatność i granice zostały w ostatnich tygodniach naruszone, a życie prywatne wykorzystane przeciwko niemu", a oprócz tego opublikował film, w którym nazwał Dąbrowską "stalkerką".

Krzysztof Gonciarz zabiera głos rok po Pandora Gate. Oskarża Hannę Koczewską o kłamstwa

Rok po Pandora Gate Gonciarz postanowił ponownie zabrać głos. Na jego Instagramie pojawiła się czarna plansza z napisem "Hańba". "W rocznicę D-Day zapraszam na najnowszy film, w którym mówię coś, z czym czekałem okrągły rok" – czytamy (D-Day to odniesienie do lądowania w Normandii w 1944 roku).

Gonciarz opublikował również timeline wszystkich wydarzeń sprzed roku i wyznał, że "szansa na powodzenie tej akcji była jedna – moje samobójstwo rok temu". Informacje od Darii Dąbrowskiej oraz screeny od Hanny Koczewskiej nazwał "fałszywymi", a "słynne" zdjęcie, na którym trzymał na lotnisku kartkę z napisem "pojemnik na spermę" – "legendarną manipulacją".

"Rok z życia wyjęty, ale jestem silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej" – napisał na Instagramie, z kolei na Youtube opublikował wspomniany film zatytułowany "Toksyczna kobiecość". "Wesołej rocznicy D-Day życzę wszystkim przemocowym osobom" – dodał w opisie.

Co słyszymy w nowym filmie Gonciarza? – Dokładnie rok temu kilka osób spróbowało zniszczyć mi życie – zaczyna youtuber.

– Ich motywacje były trochę różne: jedna miała motywację ekonomiczną, druga w ten sposób racjonalizowała swoją krzywdę, trzecia po prostu sadystycznie chciała mi sprawić jak najwięcej cierpienia, czwartej trochę nie rozumiem. Tamta sytuacja z 28 września zeszłego roku to było takie Pearl Harbor, atak z nienacka, haniebny. Z tej okazji rocznicy tego zajścia, najgorszego dnia mojego życia, chciałem zaprezentować wam dwie niespodzianki, które nazywam Hiroshima i Nagasaki" – słyszymy.

Pierwsza "bomba"? "Tylko i wyłącznie przez fakt, że Kasia Meciński udzieliła wywiadu Gimperowi, zarobił na tym około miliona złotych" – powiedział Gonciarz.

Youtuber opublikował także większe fragmenty przytoczonych przez Hannę Koczewską screenów (z jego alarmującymi wypowiedziami), bo jak stwierdził "zrobiono z niego totalnego psychola i przemocowca, który wypisuje takie rzeczy do Bogu ducha winnej dziewczyny, którą ledwo przecież co zna".

Tymczasem Gonciarz utrzymuje, że zmieniono kontekst niektórych wiadomości, inne zostały "pozlepiane", a inne to po prostu sexting, z których modelka miała wyciąć swoje wiadomości. Stwierdził również, że w filmie Koczewskiej (który zniknął już z YT) "ani jedno zdanie nie jest prawdą".

– Hanna przystępuje do absolutnie karkołomnej próby wykłamania sobie wyjścia z sytuacji, w której wejściowe kłamstwo już było tak absurdalnie grube, że jest to mission impossible – słyszymy w filmie "Toksyczna kobiecość". Gonciarz stwierdził również, że podczas gdy Koczewska mówi, że ledwo się znali, to, cytujemy, "zapomniało jej się, że się r*uchaliśmy".

– Trochę to zmienia w tej sytuacji, nie? Bo pisząc sekstingi do kogoś, z kim spałeś, poznałeś się w warunkach imprezowych, nagle przestaje to być takie szokujące, że masz jakieś tam wiadomości przypałowe – mówi Gonciarz.

Wyjawił również, że wysłał do Koczewskiej prawne wezwanie do zaprzestanie nadużyć. – Napisałem tam, że po pierwsze manipulacja screenami, materiałem dowodowym, po drugie zataja bardzo istotne szczegóły naszej relacji, które w 100 procentach zmieniłyby wydźwięk jej publikacji – kontynuuje youtuber.

– Hania odpisała mi po paru tygodniach pismem od swoich prawników, że ona sobie tego seksu nie przypomina, więc to musiał być gwałt – dodaje Gonciarz, po czym wymownie milczy, patrzy w kamerę i drapie się po głowie. Następnie dalej prezentuje rozmowy z Koczewską, które mają m.in. prezentować "prawdziwy stosunek Hanny do używek".

Krzysztof Gonciarz: "Hanna Koczewska zdradziła ze mną swojego chłopaka"

Krzysztof Gonciarz zaprezentował również kolejną, w swoim mniemaniu, "bombę". – Tak, moi drodzy, centralnym kłamstwem Hanny Koczewskiej jest to, że zdradziła ze mną swojego chłopaka – słyszymy w jego nowym wideo.

– (...) Musiała chyba po prostu tyle razy na ten temat skłamać, że albo sama w to uwierzyła, albo po prostu już siłą rozpędu nie było co innego robić. Natomiast czegoś, czego absolutnie nie rozumiem, to jest po ch*j, ona brała udział w całej tej operacji przeciwko mnie – zastanawia się youtuber.

Gonciarz wyznał również, że kiedy "Hanna zaczęła go straszyć, że zgłosi go o gwałt na policję (...) złożył na nią prywatny akt oskarżenia o pomówienie". Miał to zrobić już kilka miesięcy temu, prezentuje również w swoim filmie fragmenty pism prawnych z obu stron. Twierdzi, że modelka kłamała, a kiedy "złapał ją za rękę, no to nagle gwałt, w nadziei, że się wystraszy".

Youtuber miał przez ostatni rok "dać Hannie Koczewskiej każdą możliwą szansę, żeby się z tego wycofać", bo "nie rozumie sytuacji". Utrzymuje, że czekał na "akt kompromisu i dobrej woli".

Przedstawił też swoją perspektywę relacji z Koczewską: "Poznajesz jakąś typiarkę cztery lata temu, przespaliście się, potem ona trochę żałowała, bo okazało się, że zdradziła chłopa, potem trochę popisaliście. Trochę podbijałeś, ona trochę nie chciała, w końcu się zablokowaliście nara. Po półtora roku nieodzywania się i braku kontaktu między nami nagle widzę powycinane screeny z naszych rozmów krążące po internecie i nagłówki w mediach – słyszymy w wideo.

Gonciarz wyjawił również, że jego oskarżycielki, "Daria Dąbrowska, Kasia Meciński i Hanna Koczewska korzystają (z usług – red.) tego samego prawnika".

– Żadna z nich nie pomyślała, że to chyba jest zły pomysł, żeby korzystać z tego samego prawnika. Temu kolesiowi musi już naprawdę czacha dymić od słuchania trzech niezależnych historii na mój temat, które w ogóle się nie trzymają kupy między sobą – mówi Gonciarz w "Toksycznej kobiecości". Podkreśla, że pozostałe kobiety mają znać prawdę o jego relacji z Koczewską, bo opowiedział o niej i Darii, i Kasi.

Jak zaznacza, modelka "nie mogła zaprezentować dowodów na to, że mówi prawdę, ponieważ one nie istnieją, ponieważ nie mówi prawdy". Tymczasem Dąbrowska i Miecinski mają stać za nią murem.

Gonciarz zakończył swoje nowe wideo konkluzją: "one wszystkie kłamią". Zamieścił również fragment jednego z wywiadów, w których mówi, cytujemy: "Cztery różne osoby się zgadały, każda każdej nas*ała do ryja swoimi kłamstwami. (...) Możemy się z tego troszkę pośmiać tylko dzięki temu, że ja nie jestem takim złym człowiekiem ja wy".

Przytoczył również słowa Hanny Koczewskiej na Instagramie sprzed roku "je*ać wszystkich przemocowych gości", po czym "gości" youtuber zamienił na "osoby". "Wiecie, kim jesteście" – napisał.